Pov. ZSRR
Staliśmy pod domem Rzeszy. Przymierzaliśmy się właśnie do ataku. Zabicie ochroniaży tego domu było nadzwyczaj proste. Machnąłem ręką dając znak że zaczynamy akcje.
PRL stanął przed drzwiami. Odsunął się kilka kroków. Po chwili rozbiegu i z całej siły skoczył na te drzwi przebijając się przez nie.
- Idziemy! Krzyknąłem w biegając do budynku za mną była Jugosławia. Za nią Węgry a na końcu Litwa.
W salonie zobaczyłem tylko Włocha. W rękach trzymał zwykły rewolwer. W porównaniu do naszych karabinów ten był niczym.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Odłóż to coś. I tak nie masz szans. Lepiej powiedz gdzie jest Rzesza to wszybciej skończymy.
- Chciałbyś- Warknął dalej mierząc do mnie.
Z górnego piętra usłyszeliśmy hałas. Jakby coś spadało. Uśmiechnąłem się szeroko.
Skinąłem głową do Litwy.
- Tylko ma być żywy- Burknąłem I razem z pozostałą trójką udałem się na górne piętro. Z jednego pokoju słyszeliśmy co jakiś czas hałasy i cichce przekleństwa. To na sto procent nie był Rzesza.
- Przeszukać resztę pomieszczeń. Ja sprawdzę to w którym słychać hałasu.
Kiedy zostałem sam. Powoli chwyciłem za klamkę. Otworzyłem drzwi i zacząłem się rozglądać. Był to pokój Rzeszy. Prychnąłem pod nosem widząc jego flagę wiszącą na ścianie i wszedłem powoli do pokoju. Kiedy stanąłem na środku rozgladając się usłyszałem ciche skrzypienie za mną. Odwróciłem się ściągając karabin z moich pleców i zacząłem celować w potencjalnego napastnika.
- Adam? Baśka? Co wy z Niemcami trzymacie? Spojrzałem na chłopaka.
Miał szeroko otwarte oczy.
- C-co? Nie. Czekaj. Co ty tu robisz? Spoglądał na mnie z lekkim przerażeniem.
Widząc wzrok rodzenstwa opuściłem karabin w dół.
Kiedy chciałem odpowiedzieć usłyszałem hałas z korytarza.
- Dobra nie ma czasu. Potem się wytłumaczycie- Powiedziałem i złapałem Adama za rękę ciągnąc go. On pociągnął za sobą Basię.
Spojrzałem na co się dzieje na korytarzu. Zobaczyłem PRL'a leżącego pod drzwiami. Spojrzalem w jego oczy które były teraz koloru czerwonego
- PRL. Co się dzieje? Spytałem.
Chciałem obok niego uklęknąć ale PRL momentalnie zerwał się i uklęknąl na kolanach.
Zaczął oglądać pomieszczenie.
- Cholera! Krzyknął. Rzucił się na ścianę i zaczął biec na dolne piętro. Zbiegłem po schodach a za mną rodzeństwo.
Stanąłem jak wryty widząc akcję rozgrywającą się tam.
- Chciałeś go mieć żywego to masz- Powiedział PRL stając przede mną.
W jednej ręce trzymał za kołnierz ledwo przytmonego Rzeszę. Był cały pobijany, ale PRL nie wyglądał jakby mu coś się stało. Kiedy Rzesza otworzył oczy jego wzrok utkwił na Adamie.
- A-adaś...- Wyszeptał.
- Kochanie... Nic ci nie zrobili- Mówił dalej.
- Kochanie? Spytałem patrząc lekko kpiaco na Adama.
- Opowiem potem- Burknął chłopak.
- Chyba mnie nie zostawisz... Racja? Spytał.
- A ty co zakochałeś się? Zaśmiałem się patrząc na niego.
Rzesza spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.
- To skoro go tak bardzo kochasz to zawalcz o niego- Powiedziawszy to przyciagnąłem Adama do siebie za biodra.
- Czekaj co ty...- Nie zdąrzył odpowiedzieć przez to że położyłem mu palca do twarzy.
- Potem wyjaśnię- Mrugnąłem do niego i znowu spojrzałem na Nazistę.
- No to co? Walczysz? Czy się poddajesz? Spytałem wpatrujac się w niego z ciekawością.
- Zostaw go- Warknął.
- No dobra. To walcz. PRL zostaw- Powiedziałem odsuwając się od Adama.
PRL uśmiechnął się. Wyszeptał coś Rzeszy do ucha po czym odszedł od niego. Położył się na podłodze w miejscu dla niego najwygodniejszym i obserwował całe zdarzenie z ciekawością.
- Dajesz- Warknął Rzesza.
Uniosłem brew patrząc na niego z kpiącym uśmiechem.
- Jesteś szalony Rzesza naprawdę. Powalę cię jednym uderzeniem- Prychnąłem.
Niemiec wyprostował się.
- On jest mój- Wywarczał.
- Oh zamknij się już- Powiedziawszy to uderzyłem go z pięści w twarz. Nawet nie wysiliłem się zbytnio a Rzesza już leżał na ziemi nie mogąc się podnieść. Położyłem nogę na jego klatkę piersiową i butem przygniotłem go do podłogi utrudniajac mu oddychanie.
- Jakbyś chciał wiedzieć Nazisto. Do Adam nie czuję nic więcej niż sentymentu. W przeciwieństwie do ciebie lubię go a nie tylko jego wygląd i nie chce go za bardzo krzywdzić- Patrzyłem jak Rzesza usilnie próbuje wydostać się z pod mojego buta.
Poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę i odciąga od Rzeszy.
- Zostaw go już- Warknął Adam
Spojrzałem na niego jak na wariata.
- Niemca bronisz? Spytałem i zacisnąłem rękę na jego ramieniu.
- On ci chyba przeprał mózg-
- Rób sobie z nim co tylko ze chcesz tylko nie przy Baśce. Idziemy z tąd czy nie. Nie chce tutaj dłużej być- Powiedział chłopak próbując się odemnie odsunąć.
Puściłem jego ramię.
- No dobra oddział. Jakieś nowiny co do tej akcji? Spytałem spoglądając na każdego z nich.
PRL staną przede mną. Przyłożył rękę do głowy w geście salutu.
- Melduje że po naszej stronie są tylko drobne rany, skład broni jest taki sam jak był, mamy 5 jeńców plus Adam i Basia. Znaleźliśmy dość pokaźny skład broni. Czekamy na dalsze rozkazy- Krzyknął szybko.
Dopiero teraz opuścił rękę.
- Wspaniale... A kto odniósł rany od nas? Spytałem.
Widziałem jak PRL lekko się zestresował.
- Litwa ma odrapane ramię, Jugosławia ma ranę na dłoni. I to już koniec- Powiedział.
- PRL- Warkneła pozostała trójka.
- No i ja mam ranę na brzuchu. Ale taką małą. Nie groźną- Westchnął.
- Jak dotrzemy do domu będę musiała ci ją zaszyć więc zastanów się czy jest taka nie groźna- Powiedziała Węgry.
PRL natychmiast otworzył szerzej oczy.
- A-ale że tak igłą? Spytał przełykając głośno ślinę.
- Tak igłą PRL a czym inaczej to zrobię?
- ZSRR...- Szepnął cicho.
- Tak?
- Wnoszę prośbę o nie pozwolenie im na wbicie we mnie igły- Spuścił głowę.
- Ale PRL to nic strasznego- Poczochralem go po włosach.
- Pogadamy o tym w domu. Teraz wracamy. Brać ich. Po przyjściu do domu od razu do piwnicy ich zaprowadzić-
- ZROZUMIANO! Krzykneli wszyscy w tym samym czasie.
Po chwili wyszliśmy już z ich domu.Pov. Adam
Szedłem obok ZSRR'a który szybko coś opowiadał. Niezbyt go słuchałem w przeciwieństwie do Baśki która chyba zdobyła dwie nowe przyjaciółki. To było do przewidzenia że zostawi mnie samego z ZSRR'em i pójdzie do Węgier i Jugosławii. Co jakiś czas spoglądałem w stronę Rzeszy. Ledwo co mógł iść a Litwa nie pomagał mu popychając go. Do pilnowania więźniów byli przeznaczeni odpowiedni ludzie ale jak widać ani Litwa ani PRL nie zamierzali zostawić ich w spokoju. A zwłaszcza Rzeszy. Kiedy zobaczyłem jak Litwa znowu go popycha tak że Rzesza się wywrócił poczułem ucisk w sercu. Przyłorzyłem dłoń na miejscu gdzie się znajdowało i odwróciłem wzrok.
- Słuchasz mnie w ogóle? Spytał po chwili ZSRR.
- Tak, tak. Słucham- Burknąłem.
- Ciągle się gapisz na tego Nazistę przy okazji nie odpowiadasz na moje pytania więc jak możesz mnie niby słuchać- Uniósł brew.
- No dobra masz rację- Podrapałem się po karku.
Poczułem czyjeś delikatne ręce obejmujące mnie w pasie. Była to Basia.
- Coś się stało Adaś? Nie cieszysz się? Przecież jesteśmy wolni- Uśmiechneła się lekko.
- No nie do końca- Odparł ZSRR.
- Czekaj co? Zdziwiony spojrzałem na komunistę.
- To co słyszałeś. Od teraz jesteście naszymi więźniami. Oczywiście będziemy was traktować znacznie lepiej niż ich ale jednak- Wzruszył ramionami.
- Ty podły... Co to ma na celu? Spytałem po chwili.
- Tia. Postanowiliśmy że jeżeli ma was ktoś uwolnić to tylko i wyłącznie Polacy. Albo oni. Ale mogłoby się tak stać gdybyśmy ich wypuścili albo zabili-
- Ale czemu niby kto kolwiek z polskiego rodu mógłby nadstawiać karku za mnie i Baśkę. Coś wam się chyba nie udało- Prychnąłem.
- Był tu ostatnio Polska. Macie dla niego duże znaczenie więc oni jako dobra rodzina będą chcieli was odzyskać żeby Polska się cieszył- Pociągnął mnie dalej.
Spojrzałem na Baśkę która szła ze spuszczonym wzrokiem koło Węgier i Jugosławii. One zapewne chciały ją jakoś pocieszyć lecz bezskutecznie.
Spojrzałem w stronę Rzeszy. Patrzył się na mnie. Uśmiechnąłem się do niego lekko tak żeby nikt nie widział.
Nie wiem czemu ale było mi szkoda Rzeszy. On zdziwiony zatrzymał się na co znowu został popchnięty. Kiedy znowu na mnie spojrzał odwzajemnił słabo uśmiech.
CZYTASZ
Nie takie szczęśliwe zakończenie
FantasyHistoria opowiada o miejscu w którym mieszkają kraje. Kraje wreszcie czują się bezpieczne. Na reszcie mogą skupić się na swoich uczuciach, życiach i relacjach z innymi krajami. Jednak po pewnym czasie okazuje sie że kraj na pozór prawdomówny i godny...