(82) Dziennik [ Pamiętnik ] PRL'a cz.2

90 0 0
                                    

Dziennik pokładowy PRL'a- Dzień drugi [ 16 Września, godzina 5:13 ]
Jest godzina 5:13, dokładnie cztery godziny i dziesięć minut temu ZSRR wszedł do mojego pokoju, kazał mi się ubrać i wyjść na dwór. Nie pytałem czemu, po prostu kazał mi to zrobić. Kiedy wyszedłem ZSRR złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć w las.

W połowie drogi nie wiedziałem gdzie jesteśmy ani gdzie idziemy jednak wiedziałem że ZSRR jak na razie nie planował się zatrzymać. Po około 23 minutach szybkiego marszu doszliśmy na polanę, nigdy na niej nie byłem.
---------------------------------------------------------

- Co my tutaj robimy? Spytałem lekko zdziwiony.
Czując chłodny wiejący wiatr zacząłem lekko pocierać swoje ramiona, nie miałem na sobie kurtki ani nic grubego.
Miałem jedynie biały podkoszulek i ciemne spodnie które jakoś zdążyłem ubrać zanim do pokoju wpadł wściekły Rosjanin krzycząc na mnie.
Według niego miałem wyjść w taką pogodę w podkoszulku i krótkich spodenkach gdzie on sam był ubrany jak zwykle w swój mundur.

- Jak już wiesz zaraz będziemy musieli magazynować drzewo na zimę- Pokiwałem głową.
- Ale to robimy w listopadzie...- ZSRR przerwał mi.
- Ale ty zaczniesz dzisiaj. Viktorowi jest zimno i chciałby się ogrzać przy ogniu z kominka- Uniosłem brew.
- To może niech wreszcie zacznie coś robić i sam sobie drewna przyniesie? ZSRR spojrzał na mnie srogim wzorkiem i rzucił na pokrytą deszczem trawę siekierę.
- Ile mam mniej więcej przynieść tego drewna? Wziąłem siekierę do ręki.
- Do dzisiejszego południa ma być przynajmniej pół magazynu-
- Że co proszę?! Nie dam rady. ZSRR ogarnij się. Nigdy w stosunku do mnie taki nie byłeś a odkąd pojawił się ten dzieciak traktujesz mnie jak... Jak nie powiem kogo- ZSRR spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
- Musisz przywyknąć do tego że już nie jesteśmy razem. I nie obwiniaj o to Viktora. Nie wiem co ty do niego masz. To nie jego wina że jesteś beznadziejny. Ciesz się że dałem ci przynajmniej siekierę, mogłem kazać ci to robić gołymi rękami- Prychnął.

- Lepiej zabieraj się do pracy, bo w takim tempie nie wrócisz do domu do jutra- Przekręciłem oczami i schyliłem się żeby wziąć siekierę.
Kiedy znowu się podniosłem ZSRR'a nigdzie już nie było, zostałem tylko ja.
Zadrżałem ponownie przez zimny wiatr.
Podszedłem do pierwszego drzewa i zacząłem uderzać w nie ostrą częścią siekiery.
Po chwili drzewo spadło na ziemię.
Westchnąłem głośno i wziąłem się za resztę drzew.
Po pięciu ściętych drzewach zmęczony opadłem na trawę przy jednym ze stojących.
Żeby wypełnić połowę magazynu musiałbym ściąć przynajmniej 40 takich.
A do tego donieść je do bazy, która jest nawet nie wiem w jakim kierunku.
Przymknąłem oczy.
Starałem się wygrać ze zmęczeniem, przez chwilę szło mi to dobrze jednak po chwili zasnąłem.
Obudził mnie szelest przed sobą.
Przerażony zerwałem się z miejsca i dopiero teraz otworzyłem oczy.
Przede mną znajdowała się sarna.
Moje oczy rozszerzyły się.
Byłem taki głodny...
Patrzyłem na zwierzaka który także przyglądał mi się bacznie.
Nic się chyba nie stanie jak z lasu zniknie jedna, nic nieznacząca sarna... Racja?
Sprawnym ruchem rzuciłem się na sarnę.
Po dziesięciu minutach mój głód ustał a ja sam dostałem więcej sił.

Wstałem z ziemi wycierając ręce o podkoszulek.
Ponownie wziąłem się za ścinanie drzew.
Tak czas minął mi do 5:13 kiedy napisałem wpis do mojego pamię... Znaczy... Dziennika.
A jak to zrobiłem skoro nie było mnie w pokoju? Przed tym jak ZSRR wyszarpał mnie z pokoju do kieszeni spodni udało mi się włożyć kartkę i ołówek.
Po chwili odpoczynku wziąłem się za przenoszenie drewna do magazynu.
Na początku znalazłem do domu drogę i jak najstaranniej zapamiętałem ją.
Kiedy ponownie wróciłem na miejsce do którego doprowadził mnie ZSRR zacząłem nosić drewno.
Kiedy doniosłem już połowę drewna zaczęło już wschodzić co oznaczało że było jakoś po szóstej.
Nie wiedziałem dokładnie ile po szóstej, nie miałem czasu żeby patrzyć na zegarek który jakoś udało mi się zabrać.
O 7 rano w magazynie była już prawie cała ilość drewna ustalonego przez ZSRR'a.
Uśmiechnąłem się zadowolony mając nadzieję na to że ZSRR pochwali mój pośpiech.
W końcu połowę magazynu miałem wypełnić do południa a jest ledwie 7....
Szybkim krokiem szedłem do polany na której zostało jeszcze parę kawałków drewna.

Wziąłem je i pobiegłem w stronę domu.
W magazynie stał Związek Radziecki.
Przypatrywał mi się chłodnym wzrokiem.
- Skończyłeś wcześniej niż myślałem- Kiwnął głową.
- Ale to nie przeszkadza nam w tym żebyś wypełnił ten cały magazyn drewnem-
Patrzyłem na niego otępiałym wzrokiem.
- Że co? Nie ma mowy. Jestem zmęczony- ZSRR prychnął.
- Jasne, najlepiej nic nie rób. Idź na górę do pokoju i z niego nie wychodź dopóki ja ci nie pozwolę- Kiwnąłem głową i nie mając ochoty na kłótnię poszedłem na górę do swojego pokoju.
Kiedy tam doszedłem zauważyłem że drzwi do niego są otwarte.
Zmrużyłem brwi i wszedłem do niego.
Tam zobaczyłem Viktora grzebiącego w mojej szafce.

- Co ty odpierdalasz! Krzyknąłem.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Nic co by ciebie interesowało... Psie. Wracaj do cięcia drzewa, zimno mi- Odparł podchodząc bliżej mnie.
- To że jesteś w związku z ZSRR'em to nie znaczy że możesz grzebać w moich rzeczach...- Warknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Nie kocham go, mam co do niego plany. Jak już wszystko się skończy zostawię ci go- Otworzyłem szerzej oczy.
- Ty... mały...- Warknąłem i już miałem się zamachnąć kiedy chłopak zaczął zasłaniać się rękami.
Czyżby się bał?
- Oh panie PRL... Ja tylko chciałem pożyczyć od pana kartkę... Nie było pana w pokoju a wiedząc że pan pracuje nie chciałem przerywać dlatego postanowiłem poszukać jej sam... Tak strasznie przepraszam- Pisnął.
Nie wiem o co mu chodzi...
- PRL! Usłyszałem krzyk za sobą.

Odwróciłem się by ujrzeć wściekły wzrok ZSRR'a.
- Co tu się dzieje! Krzyknął łapiąc mnie mocno za ramię.
Syknąłem na to cicho.
- Ten pasożyt grzebie mi w pokoju- Warknąłem.
- To nie tak! ZSRR... Proszę... Puść pana PRL'a. To moja wina...- Szepnął przytulając się do najwyższego.
- Kochanie, idź proszę do pokoju. Muszę porozmawiać z PRL'em- Po jego wzroku widziałem że mam przejebane...
ZSRR złapał mnie za zakrwawiony podkoszulek i podniósł mnie na wysokość jego twarzy.
- Mam dość tego jak odnosisz się do Viktora... Twoja zazdrość o mnie jest cholernie wkurwiająca. Dlatego dzisiaj posiedzisz sobie w piwnicy- Postawił mnie na ziemie i wyciągnął mnie z pokoju.

Zaczął ciągnąć mnie za nadgarstek po korytarzu aż na sam dół do piwnicy.
Wepchnął mnie do piwnicy.
Poczułem jak spadam ze schodów w dół.
Wszystko mnie bolało.
Rany niedawno zrobione ponownie zaczęły krwawić.
Czułem się fatalnie.
- Posiedzisz tutaj trochę- Jedno z niewielu świateł zniknęło, zostało małe okno które dawało minimum światła.
Powoli przetoczyłem się pod nie żeby mieć trochę światła.
Wyjąłem kartkę i ołówek.

---------------------------------------------------------

ZSRR przesadził, wszystko mnie boli. Czy cokolwiek w przyszłości będzie normalne?


Nie takie szczęśliwe zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz