(27) Odkładać Emocje

77 0 0
                                    

Pov. PRL
Leżałem na łóżku szczelnie przykryty kocem. Obok mnie było dużo poduszek. Przytulałem do siebie wielkiego białego misia. Po domu unosił się cudowny zapach pierników lecz przez lekki strach nie mogłem wyjść ze swojego bezpiecznego miejsca.
- PRL? Usłyszałem głos mojego przyjaciela.
Jednak wolałem się upewnić.
ZSRR wystawił w moja stronę rękę żebym mógł ją obwąchać co zrobiłem.
- Coś się dzieje ZSRR? Spytałem wychylając głowę z pod koca.
- Po pierwsze. Mam dla ciebie pierniki. Po drugie musimy porozmawiać na ważny temat- Powiedział stawiając na szafkę obok łóżka talerz ze słodkościami.
Zajrzałem do środka i zacząłem lekko niepewnie wąchać ciastka. Zawsze tak robię żeby upewnić się czy coś jest nie tak.
Wziąłem jedno ciastko do ust. Przesunąłem się na bok i poklepałem miejsce obok siebie pokazując tym ZSRR'owi żeby usiadł.
- No więc co to za sprawa? Spytałem.
- Za niedługo planujemy atak na Rzesze. I chcę spytać czy dałbyś radę wtedy być. Wiesz jednak jesteś jednym z najlepszych z tego oddziału i ta akcja nie przejdzie tak dobrze jeżeli nie będzie na niej ciebie- Podrapał się po karku.
- Mógłbym. W zasadzie nie mam nic do roboty niż siedzenie pod kocem i trzęsienie tyłkiem ze strachu- Wzruszyłem ramionami.
- Pamiętaj jeżeli wyczułbyś że coś nie tak powiedz mi o tym dobrze? Kiwnąłem głową.
Wziąłem talerz z piernikami i przysunąłem do ZSRR'a.
- Bierz- Kiwnąłem głową do niego.
Wziął jednego i ugryzł.
- Kto je robił? Spytałem.
- Jugosławia. A kto by się oprócz mnie tak o ciebie troszczył? Uniósł brew.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nienawidzę cyklów- Westchnąłem.
- Czemu? Spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Chcesz wiedzieć czemu? Okej. Czuję się jak totalny tchórz, mam zmiany temperatur tak że raz mi bardzo gorąco raz mi bardzo zimno. Jestem strasznie naiwny, moje logiczne myślenie odchodzi nie wiem nawet gdzie. Dalej wymieniać? Uniosłem brwi spoglądając na niego.
- Nie dzięki. Wiem już jak bardzo nienawidzisz tego. Ale hej. Spójż na plusy. Masz wolne przez tydzień. Bez karnie możesz zostać w łóżku nawet do godziny 14. Możesz jeść ciągle to na co tylko masz ochotę. Możesz pokazywać każdą swoja emocje bez dziwnych spojrzeń "Bo to przez cykl"-
Zaczął wymieniać.
- Wstawać o 14? Marnowanie dnia. Jeść ciągle to na co mam ochotę. I do późnego wstawiania i do jedzenia wszystkiego przywyknę i potem trudno się odzwyczaić. A jak będę jadł tylko to na co mam ochotę w dowolnych ilościach to przytyję- Westchąłem.
- Oh PRL. Ty wszystko widzisz w czarnych barwach- Zaśmiał się starszy.
- Będziesz dzisiaj na treningu czy odpuścisz? Spytał po chwili ciszy.
- Oczywiście że będę. Cykl mi nie stanie na przeszkodzie co do normalnego funkcjonowania- Przekręciłem oczami.
- Pamiętaj o 14:30 dzisiaj- Wstał.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- Papa...- Westchnąłem.
Znów położyłem się na łóżku szczelnie przykrywając się kocem tylko tym razem obok siebie miałem talerz z pierniczkami.
Wychyliłem się delikatnie.
- 10:28- Szepnąłem do siebie.
Zacząłem wachać czy nie ma tu przypadkiem jakiegoś zapachu którego nie znam. Kiedy uznałem że jest bezpiecznie wyszedłem powoli z łóżka. Wziąłem już pusty talerz ze sobą i wyszedłem z pokoju. Po ścianie wdrapałem się na sufit. Tak łatwiej mi się poruszać. Przy okazji czuję się bezepieczniej. Oczy miałem szeroko otwarte, starałem się jak najmniej hałasować i jak najdokładniej wąchać każdy przebyty kawałek.
Wiem że to może być dziwne no bo ile to może być przejść do kuchni. Ot i trudne zadanie. Jednak dla mnie. Kiedy mam cykl. Poruszanie się jest zadaniem jednym z trudniejszych. W końcu kiedy byłem w kuchni rozejrzałem się i zeskoczyłem po cichu. Odłożyłem talerz na blat i kiedy miałem wracać usłyszałem czyjś głos.
- Witam panie PRL! Jak się pan czuje- Odwróciłem się do potencjalnego przeciwnika przy okazji wskakując na blat.
Przede mną stał chłopak o szarych oczach. Zmrużyłem brwi.
- Nie strasz mnie młody- Warknąłem i zeskoczyłem z blatu.
- Niech pan mi wybaczy. Nie chciałem pana przestraszyć- Podrapał się po karku.
- Spokojnie młody, nic się nie stało- Westchnąłem.
- Mógłbys powtórzyć to co mówiłes na początku? Spytałem.
Chłopak chwile się zastanawiał.
- Ah. Pytałem jak się pan czuje- Odparł po chwili zastanowienia.
- Mogło być lepiej. Mniejsza. Mam nadzieję że wziąłeś sobie moja wczorajszą radę do serca i na dzisiejszym treningu dasz z siebie wszystko- Burknąłem patrząc na niego.
- Oczywiście że tak. Postaram się na tyle na ile mogę- Krzyknął.
Ten jego entuzjazm czasami mnie przeraża.
- Wspaniale. Jak widzisz. Nawet ja dzisiaj będę więc- Wzruszyłem ramionami.
Skierowałem się do wyjścia z kuchni
- Panie PRL- Odezwał się chłopak za moimi plecami.
- Tak młody? Spytałem spoglądając na niego.
- A... A dlaczego ja nie mogę chodzić z wami na misję. Na przykład tą co teraz będzie. Nawet nie wiem gdzie będzie i co się będzie działo- Westchnął chłopak.
- Wiesz młody. Nauczysz się odkładać emocje na dalszy plan to możnaby było pomyśleć nad zbieraniem ciebie na część misji- Powiedziałem.
- Ale ja potrafię to robić- Pisnął chłopak stając przede mną.
- Ale na przykład zabić swojego ojca albo Prusy albo Cesarstwa to ty byś nie potrafił racja? Spytałem unosząc brew.
- No nie. Kto by potrafił zabić kogoś ze swojej rodziny- Powiedział niepewnie
- Ja? ZSRR i znaczna część osób z tego oddziału. Posłuchaj młody. Gdybyśmy cię zabrali na tą akcję mógłaby stać się tragedia. Na przykład wykiwaliby cię i zabili. Albo zrobili cos gorszego- Poklepałem go po ramionach i odszedłem. Znowu wskoczyłem na ścianę i po suficie przeszedłem do mojego pokoju. Kiedy tam dotarłem ległem na łóżko. Znowu schowałem się pod koc. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Usłyszałem ciche pukanie ale mając to gdzieś nadal spałem. Po chwili jednak poczułem jak coś mnie trzęsie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Litwę.
- No nareszcie się obudziłeś. Chodź. Do treningu zostało nam 10 minut... No dobra teraz 4- Powiedział.
Usiadłem na materacu. Po chwili ziewnąłem i klęknąłem na kolana. Zacząłem się rozciągać tak jak to robią koty.

Pov. ZSRR.
Spojrzałem zdenerwowany na zegarek. Zostały 2 minuty do treningu a ich nie ma. Po chwili poczułem jak coś spada a raczej skacze na moje plecy. Wiedziałem kto teraz tuli się do moich pleców.
- PRL. Mówiłem że powinieneś zostać w łóżku. Pod kocem. Z kubkiem kakao i misiem w ręku- Warknąłem.
PRL złapał za moja rękę i spojrzał na zegarek który trzymałem.
- Jestem na czas. A nawet wcześniej niż na czas- Szepnął kontynuując przytulanie.
Westchnąłem pod nosem.
- Chcesz zacząć pierwszy? Spytałem głaszcząc lekko jego głowę.
- Możesz mi dać z liścia w twarz? Spytał schodząc ze mnie i stając przede mną.
- Czekaj co? Spytałem lekko zdziwiony.
- Chce się rozbudzić- Powiedział patrząc na mnie lekko zmęczonym wzrokiem.
- Nie PRL- Powiedziałem.
- Ale dlaczego. Bez ówczesnego litra kawy na pewno nie uda mi się dokończyć tego toru- Zaczął mnie namawiać.
- PRL nie. Nigdy ciebie nie uderzę- Powiedziałem twardo trzymając się swojego zdania.
- Ta, a jakoś kiedyś mogłeś mnie bić nawet do nieprzytomności- Warknął PRL przekręcając oczami.
Zacząłem się ze złości trząść.
- Marsz do pokoju! Krzyknąłem pokazując palcem w stronę domu.
PRL patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Po chwili poszedł zdenerwowany do domu.
- Zaczynamy trening- Powiedziałem.
- No dalej! Krzyknąłem patrząc na te gapie stojące obok.

Nie takie szczęśliwe zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz