| pięć |

2.8K 205 51
                                    

Lily Evans znana była ze swojego ostrego charakteru, zwłaszcza jeśli chodziło o James'a, który niebywale szybko potrafił doprowadzić ją do wybuchu. Chyba nic jej nie wyprowadzało z równowagi tak jak żarty Huncwotów, a tym bardziej żarty, których nie wiedziała jakie będą konsekwencje. Nadal się nie dowiedziała co takiego wywinęli ostatnim razem, mimo że McGonagall wlepiła im za to miesięczny szlaban, nawet nie słuchając ich tłumaczeń.

Jednak tym razem Lily postanowiła, że zaatakuje od środka. Remus był jej przyjacielem, ale jednocześnie jednym z Huncwotów. Co prawda tym milszym i bardziej wychowanym, ale nadal czasem pomagał reszcie w głupich żartach. Jednak miała nadzieję, że po dzisiejszym dniu, już nigdy nie odważy się odwracać jej uwagi, podczas gdy Syriusz i James będą coś kombinować.

Po tym jak dowiedziała się, że Huncwoci wyszli z zamku, cały poranek przesiedziała w pokoju wspólnym przy oknie. Lily nie była łatwo poddającą się osobą, ale odetchnęła z ulgą widząc jak grupa Gryfonów w końcu pojawia się na błoniach, koło południa. Pominęła nawet fakt, że wyszli z Zakazanego Lasu, postanawiając pomęczyć ich o to później.

- Hej, Lily, idziesz z nami... - Evans biegiem minęła zdziwioną Dorcas, tylko zbywając ją ruchem ręki. Kiedy zbiegła na parter, miała wrażenie, że zaraz wypluje płuca. Definitywnie nie nadawała się do długich biegów. Nieco uspokoiła oddech i spokojnie wyszła z zamku. Syriusz i James siedzieli na murku na środku dziedzińca, Peter'a nigdzie nie było, a Remus rozmawiał z jakąś Krukonką z szóstego roku, w którą Black wpatrywał się natarczywie. Zbyt natarczywie, jak na przyjaciela. Lily uśmiechnęła się pod nosem. Zdecydowanie między jej przyjaciółmi coś było, tylko oni jeszcze nie do końca zdawali sobie z tego sprawę. Idealnie. Będzie mogła upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.

- Hej, Evans! - krzyknął do niej James, ale jawnie go zignorowała, kierując się w stronę Lupin'a. Mimo wszystko cieszyła się, że Potter tak szybko ją zauważył i mogła kontynuować swój plan. W momencie gdy stanęła obok Remusa, brunetka pożegnała się z miłym uśmiechem i odeszła. Patrz teraz, Potter.

- Remus, przyjacielu - powiedziała Lily, nakładając na twarz uśmiech gdy zarzuciła ręce na szyję Lunatyka. Chłopak natychmiast zmarszczył brwi i położył swoje dłonie na talii rudowłosej, chcąc ją od siebie odsunąć, ale dziewczyna zbyt mocno się trzymała.

- Emmm, Lily... co ty robisz? - zapytał niepewnie. Lily dyskretnie zerknęła w bok. Jej działania przyniosły zamierzone efekty. James i Syriusz nawet nie ukrywali, że się w nich wgapiają i stanowczo nie byli zadowoleni takim obrotem spraw. James jednak w tamtym momencie nie zauważył, że nie tylko jemu to przeszkadzało, a Syriusz nie wiedział co się dzieje z jego uczuciami, gdy widział jak ktoś inny jest tak blisko jego przyjaciela. - Lily! - zganił ją, kiedy zorientował się co dziewczyna usiłuje zrobić. Jedną ręką rozluźnił krawat. Jeszcze chwila i James go zabije. - To wszystko przez ten ostatni żart, prawda? Proszę cię, James nie da mi żyć. Lily, miej dla mnie litość, to oni mnie to tego zmusili. Wiesz, że też nie lubię tych żartów.

- Do zobaczenia później, Remus - szepnęła Lily, puszczając mu oczko, po czym ledwo wyczuwalnie pocałowała go w policzek. Wchodząc do zamku, uśmiechnęła się z zadowoleniem gdy usłyszała wściekłego James'a.

- Remus John Lupin! Co ty sobie wyobrażasz?!

Stars around scars {Syriusz x Remus}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz