| czterdzieści pięć |

2K 97 16
                                    

Słońce przebijało się przez grube szkło okien w skrzydle szpitalnym, gdy Syriusz siedział przy łóżku nieprzytomnego Remus'a. Pełnia była już dwa dni temu, ale Lupin nadal musiał odpoczywać, gdyż tym razem nabawił się nowej blizny, która biegła od samego ramienia wprost do nadgarstka. Black siedział przy swoim chłopaku od dnia do nocy, nie opuszczając go ani na chwilę, mimo że Remus kazał mu trochę wyjść do ludzi i skorzystać z majowego słońca. Niedługo kończyli kolejny rok nauki i te wakacje Syriusz miał spędzić między dwoma domami swoich przyjaciół. Trzymając go za rękę, poczuł jak Remus się porusza. Zanim w ogóle skierował wzrok na jego twarz, usłyszał jego słaby głos.

- Co to jest, Syriusz? - wychrypiał Remus, mrużąc oczy gdy patrzył na swoją rękę, ale wbrew pozorom nie chodziło mu o nową bliznę, bo do tego widoku był już przyzwyczajony. Wzdłuż całej szramy były namalowane małe gwiazdki, które zdobiły większość ręki.

- A, takie tam - odpowiedział wymijająco Black, ale zerknął kontrolnie na swojego chłopaka, chcąc zobaczyć jego reakcję. Remus podniósł delikatnie kącik ust. - Na poprawę humoru - dodał.

- Pomogło - zapewnił go szatyn, próbując podnieść się do góry. Syriusz od razu do niego doskoczył, ale Remus posłał mu piorunujące spojrzenie. - Nie dramatyzuj, poradzę sobie. A teraz pomóż mi wstać.

Syriusz chciał znowu zaprotestować, ale szybko się poddał. Westchnął, a Remus usiadł na łóżku, spuszczając nogi w dół.

Kilka minut później, po uzyskaniu pozwolenia (a raczej delikatnego wkręcenia) madame Pomfrey, dwoje Gryfonów wyszło na przestronny korytarz. Remus wziął głęboki wdech, ciesząc się, że nareszcie znajduje się gdzieś indziej niż tam, gdzie są tylko i wyłącznie białe łóżka.

- Powinieneś leżeć - mruknął niezadowolony Syriusz, kiedy wlekli się korytarzem, a Remus przewrócił oczami.

- Ile można leżeć? Daj żyć, człowieku - odpowiedział Lupin, podpierając się na Black'u. W ten sposób dotarli do głównego holu. Syriusz bał się chociażby pytać, czy Remus czuje się wystarczająco dobrze, by wyjść na zewnątrz. W zamian czarnowłosy po prostu pchnął duże drzwi i ukazały im się błonie.

Większość uczniów korzystała z dobrej pogody, spędzając popołudnie na zewnątrz. Było bardzo ciepło jak na połowę maja, a zapach wakacji był wprost namacalny. Remus ruszył do przodu, a Syriusz od razu popędził za nim, gotów w każdej chwili go złapać. Na szczęście Lupin bardzo dobrze się trzymał.

- Hej, Remus! - krzyknęła nagle Lily, wskazując na dwóch Gryfonów, gdy zaczęli schodzić do reszty przyjaciół siedzących pod dużą wierzbą w pobliżu wody. James od razu poderwał się do góry, zostawiając przyjaciółki i ruszył biegiem do nowo nadchodzących.

Remus uśmiechnął się łagodnie, zerkając na Syriusza, który też wydawał się zadowolony. Szatyn westchnął z ulgą, myśląc o tym jak dobre były ich młodzieńcze lata i chciałby by zostało już tak zawsze. A przede wszystkim w takim składzie jak teraz. Ledwo odwrócił głowę w drugą stronę, a James na niego wpadł i obaj się przewrócili. Potter wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Remus pokręcił głową z dezaprobatą, mimo wszystko także się uśmiechając.

Tak, nawet tego by nie chciał stracić.


KONIEC

Oto koniec naszego wolfstar. Ciężko mi się z nim pożegnać, bo szczerze pokochałam tą opowieść i ma specjalne miejsce w moim sercu.

Ale teraz zaczynamy z innymi, typu "Reversion". Dziękuję wszystkim, którzy to czytali. Miała to być luźna opowieść o naszych kochanych Huncwotach i tak właśnie wyszło. Mam nadzieję, że Wam się podobało!

Stars around scars {Syriusz x Remus}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz