| trzydzieści sześć |

1.7K 111 7
                                    

Mecz Quidditch'a nadszedł szybciej niż można było się spodziewać. Od samego ranka, podczas śniadania wszyscy byli niezmiernie podekscytowani tym, by zobaczyć grę Gryfonów ze Ślizgonami. Miał to być ostatni mecz w najbliższym czasie, bowiem już niedługo zaczynała się przerwa świąteczna.

- Powinieneś coś zjeść.

Remus od pół godziny patrzył na James'a, który ewidentnie nie był w dobrym stanie. Odkąd tylko wstał, wyglądał na okropnie zestresowanego. Dłubał łyżką w swojej owsiance, która zdążyła zrobić się zimna.

- James, dacie radę. Ślizgoni nie stanowią dla was żadnego problemu - kontynuował Lupin, próbując nieco podnieść przyjaciela ma duchu. Poza tym, jeśli Rogacz zamierzał w takim stanie grać na boisku, już mogli się pożegnać z wygraną. Jednak tego Remus nie zamierzał mu mówić.

- Lunatyk jak zawsze dobrze gada! - wykrzyknął Syriusz, nagle stawiając się przy Remusie. Położył rękę na ramieniu swojego chłopaka, po czym zajął miejsce obok niego, szybko całując go w policzek, niedaleko kącika ust. Lupin uśmiechnął się delikatnie, a podekscytowany Syriusz kontynuował swój wywód. - Zmiażdżymy ich tak, że przy następnym meczu nawet do nas nie podlecą. Nie mogę doczekać się miny mojego kochanego braciszka jak wygramy. Jak myślicie, jaką przewagą punktów? Pięćdziesiąt? - zaczął wyliczać, gdy znudzony Remus otworzył podręcznik, czytając zawarty w nim tekst na temat eliksirów. - Nie, to za mało. Osiemdziesiąt? Nie, też nie. Tak ze sto przynajmniej. Ich obrońca się nie pozbiera - zaśmiał się Black, pakując sobie do ust tosta z masłem orzechowym. Otrzepał ręce, spoglądając na James'a, który nadal wydawał się być w parszywym humorze. - Co myślisz, Rogaczu?

- Nie wiem, Łapa - mruknął jedynie Potter, chowając twarz w dłoniach. Słychać było tylko jego głośne westchnięcie. Syriusz i Remus wymienili zmartwione spojrzenia. James nigdy nie wydawał się taki zmartwiony przed meczem. Zanim jednak któryś z nich zdążył coś powiedzieć, do Wielkiej Sali weszła Lily razem z Dorcas i Marleną u boku. Dziewczyna zmarszczyła brwi widząc Potter'a. Spojrzała pytająco na przyjaciół, ale oni tylko wzruszyli ramionami.

Evans westchnęła cicho, po czym - nie do końca pewna, czy to dobry pomysł - usiadła obok okularnika. Delikatnie położyła mu dłoń na ramieniu, a James drgnął.

- Potter, weź się w garść - warknęła, a Syriusz parsknął, maskując to kaszlem. Zdecydowanie nie tego się spodziewał. Raczej słodkich, pocieszających słówek. - Chcesz wygrać czy nie? - mówiła dalej, a Gryfon patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Niepewnie kiwnął głową. - Więc nie mazgaj się, tylko zrób wszystko co możesz, by zdobyć ten cholerny Puchar - dodała. Po chwili jej wzrok stał się bardziej spokojny. Z bijącym sercem nachyliła się do Potter'a, składając delikatny pocałunek na jego policzku. - Powodzenia - szepnęła, po czym błyskawicznie się podniosła, odchodząc z przyjaciółkami do innej części stołu. A trójka Huncwotów patrzyła na nią jak zachipnotyzowana.

♡♡♡

Dziś trochę Jily. Wybaczcie, ale mam mnóstwo nauki ostatnimi czasy😩.

Stars around scars {Syriusz x Remus}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz