| dwadzieścia trzy |

2.2K 159 6
                                    

Dzisiejszego dnia lekcja historii magii była tak samo nudna jak zawsze. Profesor Binns rozwodził się nad wydarzeniami z przeszłości, po chwili znów przychrapując na krześle. Większość uczniów rozmawiała ze swoimi partnerami z ławki, bądź robiła coś zupełnie innego. Niewielu zaś notowało to o czym raz na jakiś czas powiedział nauczyciel. Jednak Lily starannie zapisywała każde słowo, przez co mogłoby się wydawać, że jej zeszyt będzie niedługo grubszy niż podręcznik. James patrzył na nią, nadal nie mogąc uwierzyć, że dziewczynie rzeczywiście zależy na posiadaniu tego stosu zupełnie niepotrzebnych informacji.

Remus także rzadko kiedy pozwalał sobie na niezapisanie czegoś, ale dzisiaj wyjątkowo postanowił sobie odpuścić, zapamiętując by później pożyczyć notatki od Evans. Siedział przy ścianie, opierając się o nią plecami z jedną nogą opartą na krześle Syriusza. Nie zważając na nikogo, od początku lekcji przyglądał się swojemu jakże inteligentnemu chłopakowi, który nie poddawał się w zrobieniu papierowego ptaszka metodą origami, wspomagając się mugolską książką. Cicho parsknął pod nosem, widząc jak Syriusz próbuje zachować spokój. Zajęcia, które wymagały cierpliwości, jak widać, niekoniecznie były dla niego. W chwili gdy Remus zdjął nogę z jego siedzenia i nieco się przybliżył, by zaproponować mu pomoc, rozległ się dzwonek, oznajmiający koniec lekcji na dzisiaj. Westchnął, gdy Syriusz momentalnie się podniósł, ciesząc się, że od teraz mają już wolne. Chwycił jedynie swój zeszyt, gdyż książki nie posiadał. Znaczy, może ją miał, ale ewidentnie nie widział potrzeby by przynosić ją na lekcje. Stanął w przejściu, cierpliwie czekając aż Remus włoży wszystkie swoje rzeczy do torby. Gdy Lupin w końcu się spakował i zarzucił torbę na ramię, Syriusz wyciągnął rękę w jego stronę, uśmiechając się zapraszająco. Nadal nieco nieśmiało, Remus chwycił jego dłoń, zaciskając na niej swoje długie palce. Wyszli na korytarz pełen uczniów, zmierzając w stronę Wielkiej Sali.

- Origami chyba nie jest dla mnie - skwitował niewzruszony Syriusz, wyciągając z kieszeni spodni zgniecionego, papierowego ptaszka by pokazać go Remus'owi. Lupin zmarszczył brwi, przyglądając się dziełu swojego chłopaka. Delikatnie wziął go do ręki, by jeszcze bardziej go nie uszkodzić. Przyjrzał się mu i stwierdził, że jeszcze nawet da się go uratować. Wziął głęboki wdech, zwracając się do Łapy:

- Nie będzie, jeśli zbyt łatwo się poddasz - odpowiedział, próbując nakłonić Syriusza do dalszej walki z papierowymi stworkami, po czym spojrzeniem dał mu znać by zerknął na jego dłoń. Zgnieciony papierowy ptaszek wyglądał teraz jakby dopiero został zrobiony z nowej kartki papieru. Brwi Syriusza podskoczyły do góry, a Remus uśmiechnął się tajemniczo. Podniósł rękę do góry, delikatnie dmuchając na ptaszka z origami, który uniósł się w górę, machając papierowymi skrzydełkami, by po chwili zniknąć w tłumie. Syriusz patrzył na niego z taką samą fascynacją, z jaką na niego patrzył Remus.

Stars around scars {Syriusz x Remus}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz