Rozdział XXXIII- O włos od celu

58 5 88
                                    


Wyzywające spojrzenia Shaló i Pahuó zbiegły się i gdyby mogli ze źrenic wyrzucać strzały, Numi mogłaby przysiąc, że uczynili by to błyskawicznie.

-Tym razem nie spudłuję. – zapewniał bratanek Shichi, patrząc na mierzących w oddali do tarczy zawodników.

-Bo teraz trafisz sam siebie.- szydził zeń brat Nujiego.

-Że też ten człowiek czegokolwiek może kogokolwiek uczyć. Nawet docinki ma słabe!- westchnął Shaló.

-Za to ramiona na tyle silne, by klingą miecza przerwać twoje paplanie.- odbił piłeczkę.

-Taki mądry?

-A ty za kogo się uważasz? Jeśli trafisz do trzech z tych czterech tarcz, to cofam wszystko, co powiedziałem. Ale jeśli nie..

-To niby co?- zaciekawił się Shaló.

-Się dowiesz w stosownym czasie.- szepnął do jego ucha Pahuó.

-Mieliśmy iść na loterię, a wy znowu gderacie sobie. Czuję się trochę porzucona.- rozłożyła ręce Numi.

-Loteria? Ach, tak, loteria! Jak mogłem zapomnieć. – zakłopotał się Shaló. W geście pojednania chciał położyć dłoń na ramieniu dziewczyny, lecz ta naburmuszyła się i odwróciła od niego wzrok.

-Numi, przepraszam cię. Może chodźmy..

-W sumie rozmyśliłam się. – wzruszyła ramionami.

-Ale...

-No to jak, Shaló? Wiesz, co można wygrać w konkursie strzelniczym?- kusił go Pahuó, który nagle pojawił się jak znikąd. – Na loterii li tylko podłe maskotki i tandetne ozdoby. A tutaj, turkusową spinkę. Numi ucieszy się, gdy ją jej dam, nieprawdaż?- prowokował go. Chłopak rozglądał się, to za odchodzącą dziewczyną, to patrzył na napinane raz po raz cięciwy łuków.

-Niech ci będzie!- rzucił w kierunku Płomienistego. -Może tak uda mi się ją udobruchać?

-Panowie, stajecie w szranki?- wypalił w ich kierunku nadzorca o pyzatej twarzy.

-Z przyjemnością. -odparł pewny siebie Pahuó.

-Z nefrytową spinką nie wyszło. Z turkusową może będzie lepiej...- szeptał do siebie Shaló.

-Jesteś zdecydowany? Tylko nie pudłuj, gapo.-wytknął mu brat Nujiego.

-Nie warto na ciebie marnować strzał.- rzucił rozmówca.

-Gadatliwi jesteście jak baby..- zaśmiał się w kierunku nich mężczyzna.- Kto trafi pięć razy w tarcze po pięciu kolejkach, będzie mógł wybrać prezent. Kto przegra jedną kolejkę, będzie musiał karnie stać z jabłkiem na głowie jako cel zwycięzcy. Jeżeli i wtedy zestrzeli obiekt, przegrany traci kolejkę. Powodzenia, młodzieńcy.

-Aaa, co jeśli straci oko?- oburzył się bratanek Shichi.

-Nie zdarzyło się to nam jeszcze.- stwierdził podejrzanie spokojnie nadzorca.

Oboje napięli łuki. W głowie Shaló buzowały myśli. Widział oczyma wyobraźni wyśmiewającego go Pahuó, który ozdabia lśniące włosy Numi spinką koloru fal Morza Wewnętrznego. Nie chciał i nie mógł do tego dopuścić. Zacisnął mocniej cięciwę łuku.

-Masz ją napiąć z wyczuciem, nie złością.-radził Pahuó. -Patrz.- wystrzelił prędko i zwinnie w pięć tarcz, rozstawionych mniej więcej co jeden ki [pół metra].

-Jak ty..

-Mistrz Gu mówił, że łucznictwo szło mi lepiej niż bogu wiatru.- poprawił fryzurę Ognisty Młodzieniec, chełpiąc się.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz