Rozdział LXI- W środku lasu, w głębi duszy

45 5 91
                                    


Wołanie Pahuó ulatywało w dal, omijając pnie i pagórki, sięgając najdalszych połaci lasu, widzianych przezeń wzrokiem. Na daremno wysilał się. Teraz jak kamień w wodę przepadła również małpiatka, która pobiegła rychło za swoją panią. Ze wściekłością chłopak szarpnął za lejce, by koń, który go prowadził, zawrócił w kierunku Hatu. Brat Miqtu czekał nań ze wzrokiem mówiącym nie mniej, ni więcej, aniżeli tylko "A nie mówiłem"?

-Nawet nic nie mów, błagam- z kamienną twarzą Płomyczek zsiadł z rumaka i poprawił czarne włosy, nachodzące na opaskę zdobiącą czoło. Wiedział, że las nie jest na tyle niebezpieczny, by pochłonąć Numi i Shaló. To, co było wszakże pod nim, i owszem- Mokradła są głębokie i jak sama nazwa mówi, grząskie.[mokradło- fanbiaó; fanfan - "chybotliwy, galaretowaty"] Kto wie, czy konie nie ugrzęzły im w torfie czy błocie, Hatu- brat Nujiego irytował się lekkim uśmiechem nieschodzącym z twarzy bliźniaka Miqtu.

-Druhu- poklepał go po ramieniu syn Mianijki i Higańczyka- racz się nadto nie frasować. Moja siostra jest najlepszym jeźdźcem prowincji, a jej Ilat najzdolniejszą klaczą w obrębie 100 hamadó. Nie ma dla nich terenu, który byłby dla nich nie do przejścia. Może ty się mylisz, wojowniku, ale moja siostra urodziła się na koniu.

-Mimo wszystko, błędy zdarzają się każdemu. Kiedy przebywałem w stolicy- zaczął Pahuó- kiedy przebywałem w stolicy... też zbytnio wierzyłem w swoje zdolności- w słowachjego pojawiło się wahanie. Tembr głosu, dotąd ostry niczym siekący wroga stalowy miecz, zaczął się jakby przytępiać, a wzrok zniżył się ku leśnemu poszyciu.

-Wszystko dobrze?- Hatu zauważył posmutniałe oblicze rozmówcy. Dotąd nie widział go jeszcze w takim stanie i to odmienionego w tak szybkim czasie- O czymś myślisz? Co się zdarzyło w tej stolicy?

-Nieważne. Nic. Jedźmy dalej, musimy ich odnaleźć do zmroku. Wszystkich- dorzucił Pahuó niechętnie. Nie opłakiwałby zaginięcia Shaló. Przeczuwał, iż z wzajemnością. -Gdzie twoja siostra lubi najbardziej przebywać?

-Na północy, nazywa ten zakątek Wzgórzem Kormoranów. Przyjeżdża tam, żeby dumać, zwłaszcza po naszych kłótniach typowych dla rodzeństwa.

-Że też wybrała sobie takie niebezpieczne miejsce, szlag! Qtuh, gag!- Pahuó w mowie seqe pognał konia. Wcześniej przyprowadził drugiego dla Hatu, by ten miał na czym jechać w czasie, gdy Numi pojechała na jego wierzchowcu. Obydwoje ruszyli w poszukiwania, ku północy, ku mchom na pniach dębów i klonów.

***

Trójka wędrowców po lesie moczyła spokojnie nogi w dopływie rzeki Wamri, przepływającej przez Ninki. Tam na jej brzegach uwijało się od kupców i tragarzy, tutaj, w głębi puszczy panował niezmącony spokój i harmonia.

-Tu jest taki ład, jaki na napisach w stolicy głoszą ponoć wasi kanclerze i możnowładcy. Natura jest najlepszym rządcą. Wie, co, gdzie, jak i komu podarować, w jakiej porze i jakiej ilości. Zawsze mnie to zadziwia- westchnęła Miqtu. Trąciła nogą Shaló, który siedział pośrodku, między nią, a Numi. Ta ostatnia naburmuszyła się.

-Tutaj pogadanki o przyrodzie, a tu podrywasz Shaló. Spryciula- pokazała jej język- Tylko ja mam prawo go zaczepiać!

-Jak będziecie dalej tak się kręcić, to odstraszycie kolację- na twarzy młodziana malowało się skupienie. Trzymał skleconą naprędce wędką, którą miał zamiar złowić rybę. Uniósł kij z zawieszoną na haczyku dżdżownicą i...

-Shaló, jak ci idzie?- klepnęła go w ramię Miqtu, a zdobycz wnet się spłoszyła, pierzchając w odmęty rzeczki. Po rybie został jeno plusk, jak gdyby bogini rzeki śmiała się w twarz wędrowcom.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz