Rozdział XLIX- Rani i leczy

48 5 55
                                    


Mimo niedawnego deszczu, w południe niebiosa jakby otworzyły się z podwójną mocą. Słońce doskwierało szczególnie koniom i młodym, niezaprawionym w boju pielgrzymom. Z trudem szli po coraz wyżej biegnącej ścieżce, a ich marsz zaczął przypominać trochę górską wspinaczkę.

-Dasz sobie radę, jesteś pewna?- Pahuó zapytał Lômu, która była wciąż osłabiona po swojej wczorajszej pokucie.

-Mnie nie zniszczy nawet armia barbarzyńców, a co dopiero mały deszczyk, Płomyczku. I tak zawsze mnie ogrzejesz.- wtuliła się w jego ramię, a on tym razem nie oponował.

-Mogę też ci powiedzieć coś ładnego, Linlin?- zagaił Haiki.

-Już powiedziałeś. A teraz skup się i idź.- odrzekła.

-Co niby?

-Jej imię, głupcze niedomyślny!- szepnął Shaló i wszyscy się roześmiali.

-Miłość wszędzie, aż zaraz wam przesłoni widok na okolicę. Patrzcie, co widać z góry.- zwróciła uwagę chuderlawa Baibi, z którą (na miejscu Jawan) maszerowała Numi. Wskazała palcem wysokie pagody i bogato zdobione błękitne i turkusowe dachy świątyń, urzędów, bibliotek i banków. Jasno wydzielone, geometryczne place wypełniały całe gromady ludzi, licznych niczym mrówki albo stada wron, jak zauważył Haiki.

-To... Ninki.- wziął głęboki wdech z zachwytu Shaló. -Tylko pomyśleć, ile tam można robić! Codziennie odwiedzasz inne miejsce, jesteś w restauracji z inną regionalną kuchnią, tu pierożki z soczewicą, tam smażone raki w farszu, idziesz do łaźni, do złotem okapanego klasztoru... a hotele mają tam przepiękne! Numi- spojrzał na dziewczynę wpatrującą się w iglicę jednej ze świątyń- na pewno spodobałyby ci się przedstawienia cieni!

-Mam wrażenie, że opowiadasz o tym tak, jakbyś tu już był.- lekko uniosła kąciki ust.

-Byłem mały, miałem chyba pięć lat, pamiętam jedynie to przedstawienie. Resztę opowiedzieli mi rodzice.

-Zazdroszczę, byłem tylko z wujem w Abuk, nie dalej.- westchnął Haiki.

-To na południe od Numali?- zapytał Shaló. -Piękne miasteczko, ojciec opowiadał o tamtejszych targach.

-Tak, dokładnie. Linlin, chciałabyś pójść ze mną i się potargować? To naprawdę świetna zabawa!

-Jeszcze jedno dotknięcie pukla moich włosów i będziesz targować się o swoje życie.- warknęła. Haiki nieświadom tego, że robi to odruchowo od momentu wspólnego zjedzenia ciasta w tawernie, natychmiast puścił falowane końcówki.

-Opacie, czy będziemy mogli wstąpić na małe zakupy? Ponoć w Ninki mają nawet wielopiętrowe targi kryte dachami, rozumiecie to? Z kaplicami, czytelniami, nawet toaletami! O, bogowie, wykupię wszystkie najlepsze zapachy i szaty!- zachwycała się Lômu .

-Niestety nie mamy na to ani czasu, ani pieniędzy, ani też możliwości. A może i na szczęście. Będziecie mogli za to obserwować piękne ogrody i niezrównaną naturę okolic przedmieść, przy świątyni.- poinformował kapłan.

-Ale jak to! Co za porażka!- jęknęła. -Mądry Ojcze, ulituj się. Zobaczcie, nie mówię tylko o sobie. Wprawdzie kończą mi się wonności- szepnęła do Pahuó- ale tylko spójrzcie na puszące się końcówki fryzury Linlin. Kto o nią zadba?- karykaturalnie narzekała młoda służka.

-Chyba Haiki jest pierwszy chętny.- mruknęła Numi, a ten lekko się zarumienił.

-Patrzcie, chyba to koniec naszych mąk! Świątynia Huóshu przed nami!- z ulgą odnotowała Baibi, otwierając usta z zachwytu.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz