Rozdział LIV- Kto tu rozdaje karty?

80 5 140
                                    


Elegancko ubrana i przystrojona kobieta w średnim wieku zajadała się ryżowymi bułeczkami podanymi na drewnianej tacy. Z wolna sączyła malinowe wino będące dziełem jej szwagra, którego pasją, obok zawodowego rybołówstwa, było sporządzanie najróżniejszych wytworów z owoców, jakie dawała natura w Jamók i jego okolicach.

-Przedni napój, drogi sąsiedzie. Lepszego nie piłam w samym Ninki.- przyznała sąsiadka, pani Riri.

-Nie otworzysz oczu na tysiąc rzeczy, nim zakreślonego przed sobą koła nie przekroczysz.- Taimó przywołała klasyczne księgi , a Shichi lekko się uśmiechnął. Protekcjonalny ton matki Shaló wywołał lekki, ledwo widzialny grymas frustracji na twarzy Riri, matki Towy, z którym niedawno Shaló udał się do Ojók i poznał historię pana Owai oraz Sekty Smoczego Cieśli.

-Stonoga pod kamieniem więcej sił może mieć, niż jastrząb na niebiosach.- odparł niespodziewanie chłopak, który wszedł do kuchni sąsiada.

-Synu, wchodzisz tak bez pukania do pana Shichi? Wybacz, drogi sąsiedzie, za niedouczenie mojego krnąbrnego...

-To nic, pani Riri. W czym rzecz, młody?- rybak popatrzył pogodnie w kierunku młodszego od jego bratanka chłystka. -To szacowna pani Taimó, matka Shaló-. wiejski młodzian się ukłonił, a ta nieznacznie tylko odwróciła ku niemu wzrok.

-Byłem pewien, że Shaló jest u pana i pomyślałem...

-Wyjechał na jakiś czas do Ninki, ale ufam, że wróci lada dzień. Jeśli tu już jesteś, przynieś nam proszę coś z jego pokoju. Całkiem zapomniałem, że nasz roztrzepaniec zostawił tam swoje szachy. Z chęcią zagram z Twoją mamą, potem możesz dołączyć.- mrugnął porozumiewawczo. Wszedł do izby kolegi, gdzie leżała mata do spania, a przy niej kuferki i toaletka. Był to znak, że tymczasowo Taimó rezyduje w pokoiku swego syna. Towa przeszukał pośpiesznie szafeczkę , jak mu się zdawało, należącą do Shaló wypadły z niego luźno ułożone karteczki pełne zapisanych znaków. Młodzian uczący się w dość lichej przyklasztornej szkółce nie znał nawet dwóch tysięcy znaków, lecz potrafił rozszyfrować znaczenie prostszych dokumentów.

- Drugi Dzień Miedzi (wtorek) miesiąca inió (29 VII) 77. Roku Ery Nieograniczonego Ładu [217 r. n.e.]-

Umiłowana ptaszyno. Lataj wysoko i nie bój się nikogo i niczego. Będę chronił ciebie i Shaló, w Wysokiej Krainie jak Ty chronić będziesz naszego syna na ziemi. To wspaniały chłopak i widzę go pośród wielkich wydarzeń. Sytuacja się pogarsza, a droga zwęża. Bóstwa niech Cię chronią.

Dzień Złota (czwartek) miesiąca gao (1 VIII) - Drogocenny kwiecie magnolii, gończe psy ujadają, hałas wszędzie, myśli me tylko do przyjaciela docierają. Nie mów Shaló, że jego ojciec jest tam, gdzie jest. Powiedz proszę, że ujrzałem światłość na obrzeżu stepów i wszedłem do bramy na herbatę z bóstwami. Czuję, jak one obejmują mnie i wołają. Jeśli już nie napiszę, spal te listy, by nikt niepowołany ich nie oglądał. Zawsze będę z Tobą, w Twej duszy przed najpiękniejszymi oczyma. Twój Yuklai

Dzień Wody (sobota) miesiąca gao (3 VIII) - Szacowna Taimó. Piszę do Pani ów list jako przyjaciel i powiernik Twego męża. Mój szacowny przyjaciel został objęty przez Bóstwa. Do końca mówił o Pani i synu Shaló. Chciał, by (...) wysłał jego list do (...), lecz ten pierwszy nagle zachorzał i udał się do Siedziby Bóstw. Sprawa jest podejrzana i niebezpieczna. Dlatego polecił, byś wyjechała Pani z miasta. Pewien mnich odwiedził nas niedawno. Opat mu ufa i chciał wziąć wszystkie listy. Nie dałem mu. Proszę w imieniu Yuklaia, niech je Pani raczy spalić. Zostańcie w opiece Bóstw. Niebieski Rumak.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz