Rozdział XXXV- Bierz tyle, ile możesz

59 5 52
                                    


-Podejdźmy bliżej. Może uda nam się czegoś dowiedzieć. – zaproponował Shaló.

-Chyba ci rozum odebrało? Jeszcze nas pojmą i wtedy dopiero będziesz jęczeć. – brutalnie podważył jego sugestię Pahuó.

-Sam będziesz, mędrek się znalazł.- syknął bratanek Shichi.

-Jeszcze raz, a będziecie jęczeć przez mój atak furii. – Numi zmusiła ich do milczenia. -Jeśli jest jakaś szansa, że przebywa tam pan Owai, musimy się tam jakoś dostać.

-Kto to pan Owai?- zaciekawił się brat Nujiego.

-Mój sąsiad, który całkiem niedawno zniknął. Przepadł jak kamień w wodę i chwytamy się każdej nadziei, żeby go odnaleźć. Wszystko ci opowiem potem.- odparła dziewczyna. -Tylko jak tam się dostać?

Shaló po chwili chwycił się za głowę, jakby doznał olśnienia.

-Numi, pamiętasz może w jaki sposób dostałem się do bazy, żeby uratować z tobą Nujiego?

-Tego nigdy się nie da zapomnieć.- zachichotała.

-Właściwie, czemu by tego tu nie powtórzyć.- zastanawiał się.

-To ryzykowne, bardzo ryzykowne.- odpowiedziała poważnie. -Ale i genialne, mój łuczniku. – Córka Yombu entuzjastycznie chwyciła Shaló za twarz i przybliżając jego twarz do swojej, ponownie wytarmosiła za policzki. A na lico chłopaka znów zawitały rumieńce.

-Jak niby chcecie to zrobić? – założył ręce Pahuó, przybierając sceptyczną minę.

- Żartujesz? Mamy pod nosem festiwal.- rzucił Shaló. -No, Płomyczku, idziemy.

-Buzia na kłódkę, ty!

Trójka młodych ludzi włamała się, a raczej bez skradania się weszła do prowizorycznej drewnianej budy, służącej za przebieralnię dla aktorów mających wkrótce prezentować ludową sztukę, strzeżonej przez śpiącego pijanego mężczyznę. Głośne chrapanie stróża nie zmniejszyło napięcia młodych, gdyż liczyli się z rychłym przebudzeniem jegomościa.

-Mamy to!- szepnęła Numi, widząc wzorzyste czerwone stroje. -Zakładajcie to!

-Że niby ja mam się przebrać jak pajac? Zapytaj się swojego doskonałego łucznika!- żachnął się cicho Pahuó.

-Albo to zakładasz, albo specjalnie obudzę stróża.- zagroziła dziewczyna.

-Tak się zwracasz do nauczyciela? Po raz kolejny udowadniasz całkowity brak zasad i szacunku.

-Nie znasz powiedzenia „Giętki jak gałąź, zmienny jak wiatr"? Kreatywny wojownik to z ciebie nie jest. Chodu!- cisnęła mu do rąk szatę.

-A ty, Numi? -zapytał się Shaló.

-Zaraz zobaczycie.- mrugnęła doń porozumiewawczo.

Po upływie kilku minut, gdy chłopacy siedzieli skuleni tak cicho, jak mysz pod miotłą, ich oczom ukazała się towarzysząca im nastolatka. Nie przypominała jednak w niczym skromnej świątynnej służki sprzed paru chwil.

-Skąd ty...

-Hanā! Jesteś po prostu olśniewająca.- Shaló zbierał szczękę z podłogi, widząc umalowaną przyjaciółkę obwieszoną jadeitowymi koralami, bransoletkami i odzianą w jasnoniebieską jedwabistą suknię z liliowymi wzorami, sięgającą kostek, ozdobioną spływającymi z rękawów niemal przezroczystymi przedłużeniami w ptasie motywy.

-Aktorzy mają trochę rzeczy pod ręką, nie omieszkałam się skorzystać.- wyjaśniła.

Troje mimowolnych śledczych opuściło szopę, gdy Pahuó nagle syknął.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz