Rozdział LX- Młode serca biją mocniej

49 4 70
                                    

Krople ulewnego deszczu wciąż biły o okiennice opuszczonej, niszczejącej rezydencji kogoś, kto nie wydawał się w przeszłości ubogim człekiem. Wilgoć i chłód z zewnątrz nie przeszkodziły jednak parze nastolatków znajdujących się w środku w wyrażeniu wewnętrznego żaru serc i spojrzeń.

-Jawan...uwielbiam Cię, wiesz?- subtelnie, acz z dozą stanowczości, Rómi przygwoździł ją do ściany i zaczął całować, gładząc jej policzki i włosy. Jej dłoń zawędrowała na jego kark i jakby palcami liczyła jego kosmyki, rozgarniając je co rusz. Ich puls był coraz bardziej niespokojny, a dłonie drżały im, gdyż każde z nich po raz pierwszy w życiu doświadczało chwili tak magicznej i intymnej.

-Dla niektórych chwil chyba warto zgrzeszyć, Jawan- szepnął tajemniczo młodzian. Krótkowłosa popatrzyła z uroczym zaciekawieniem na swojego chłopaka. Tak bowiem mogła już go nazwać. I z radością tak o nim pomyślała.

-Mówisz o tej dokładnie chwili?- zapytała słodkim głosikiem, nie otwierając oczu i gładząc twarz młodego strażnika.

-Mam na myśli spiskowanie z Irim. Nie ma tego złego...-zaśmiał się, lecz nagle na jego głowę upadła książka. Po chwili dołączyły do niej kolejne zwoje, aż w końcu zawaliła się cała półka. Obydwoje gwałtownie odskoczyli z prędkością młodych panter.

-Nic Ci nie jest?- zapytali się siebie w jednej chwili i uśmiechnęli. Rómi poprawił kosmyk opadający na jej twarz. Nawet w nieładzie wygląda prześlicznie-pomyślał. Ucałował ją w nos i pomógł wstać, po czym we dwójkę obejrzeli to, co zostało z dębowego regału.

-To jakieś dokumenty- nastolatek przejrzał zwoje ze znakami, których większości nie kojarzyła jego dziewczyna, pochodząc ze zbiedniałej drobnomieszczańskiej rodziny. Rómi jako syn możnego przedsiębiorcy, odebrał przyzwoite wykształcenie, przynależne paniczom jego warstwy, lecz nie był przykładnym uczniem. Mógł jednak pojąć wnet treść papierów. Rozszerzył źrenice i przeczytał raz jeszcze.- Ailao Gamae. Mówi Ci to coś?

-To nazwisko pierwszego męża twojej ukochanej macochy, nieprawdaż?

-Masz świetną pamięć do nazwisk! Tylko co on robi w jakiejś tajemniczej księdze...- zrezygnowny przejrzał kolejne zwoje z innymi nazwiskami.

-Spójrz!- pokazała palcem Jawan- to są akta sądowe- Pragnę zawiadomić sąd miasta Numali o wykryciu korupcji w przedsiębiorstwie Ailao Gamae i zmowie cenowej z Ru Imin, właścicielką komisu Pod Perłowym Księżycem- Czy to donos sądowy?

Rómi podbiegł do kolejnej półki. Za rzędami ksiąg schowane były podobne zwoje, które szybko wydobył, z entuzjazmu wywracając na ziemię inne dokumenty. Kilkanaście minut obydwoje zawzięcie penetrowali półki, kiedy nagle młodzieniec podszedł do Jawan, spojrzał się jej w oczy i pocałował w czoło.

-To donos i co więcej, może zmienić bieg naszych poszukiwań. Popatrz- wręczył swojej dziewczynie zwój. Wskazał nazwisko swej zmarłej przed laty matki i ze łzami w oczach ujął twarz świątynnej służki- Jesteśmy coraz bliżej prawdy. Nic nas nie powstrzyma- przybliżył jej czubek głowy do swych warg, a ta się zaczerwieniła.

-Tylko... kim jest markiz Cai?- zapytała wtem Jawan, nawiązując do personaliów domniemanego właściciela domu, co zrodziło konsternację na twarzy Rómiego.

***

Do rozświetlonego przez południowe słońce gabinetu wyłożonego mahoniowymi deskami wszedł szczupły mężczyzna w jasnozielonej szacie. Czarne kosmyki opadały mu na prawą skroń, a piwne oczy, pełne młodzieńczego wigoru, świdrowały otoczenie, badając każdy szczegół. Widok zwłok młodego referata Hoshao, współpracownika Naraia, wywołał u niektórych urzędników Rady Miejskiej Nink płacz, u innych zaś szepty podobne do tych targowych. Waso przybliżył się do tragicznie zmarłego młodego mężczyzny i uniósł prawą dłoń, delikatnie trącając jego usta, szyję i palce rąk. Zetknął nozdrza z jego szatą i włosami.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz