Rozdział XXXVI- Pierwszy czynsz

55 5 33
                                    


Mistrz Sekty Smoczego Cieśli rozsiadł się wygodnie na pawim podeście. Chłodził się wielobarwnym wachlarzem ozdobionym wszytymi piórkami kolorowego ptactwa z południowych wysp i z kpiącym uśmiechem przyglądał się osaczanej przez siepaczy trójce.

-Numi, możesz oddychać?- rzucił Shaló, przerażony po tym jak na dziewczynę zarzucono krępujący jej podgardle sznur.

-Nie ruszajcie się, bądźcie spokojni, dam radę.- zapewniła.

Pahuó spróbował jednak swojego szczęścia i dobył krótkiego miecza ćwiczebnego, który nosił jeszcze w trakcie dzisiejszego treningu z Numi. Bezszelestnie wyjął ostrze z pochwy i wycelował w jednego złoczyńcę, prawie odcinając mu lewe ucho.

-Nie tak szybko, smarkaczu!- wrzasnął człowiek wcześniej udający pana od loterii i kopnął brata Nujiego w miednicę. -Bierzcie gówniarza!

-Jeśli chcesz, proszę bardzo. Pierwszy nauczysz się swoje anatomii, podły grubasie.- zakpił młodzieniec i ruszył w kierunku masywnego mężczyzny. Ku zaskoczeniu Płomyczka przyjął on atak całkiem sprawnie, mając za broń metalową pałkę rozdzielającą się na środku i połączoną łańcuchem. Jedną z jej części zablokował jego miecz, a za drugim razem z pomocą łańcucha nieomal wyrwał mu broń. Korzystając z zamieszania, Shaló chciał również się sprawdzić.

-Po co te małpie wygłupy, chłopaku?- syknął szeroki jak szafa jeden z wojowników z tatuażem czerwonego smoka. W ręku miał małą siekierkę kógi, którą próbował rzucić, tak, by utkwiła w szyi bratanka Shichi. Ten zrobił jednak zręczny unik i chwycił broń, odrzucając ją w stronę przyjaciółki, na tyle umiejętnie, by rozciąć krępujący ją sznur. Ta wykonała obrót w powietrzu i uniknęła razów od mieczów zorientowanych w sytuacji napastników, którzy zdołali, miast jej krwi, widzieć jedynie przecięte końcówki jej długich czarnych włosów, rozwianych na wietrze niczym gałęzie magnolii.

Przywódca cieślów wykonał wtedy tajemniczy gest swoją dłonią.

-Ładnie.- pokiwał palcem. -Kabi, dość zabawy. Róbcie swoje.- szepnął w kierunku zacierającego ręce zausznika.

-Numi, Pahuó, szybko, uciekajmy!- krzyknął Shaló, gdy obezwładnili kilku napastników.

-Shaló, ich jest- zamachnęła się mieczem- wciąż- i kolejny raz- dużo. – raz po raz powalała wrogów skutecznymi ciosami, lecz nie śmiertelnymi.

-Numi, uważaj!- ostrzegł przyjaciel. Byłoby już za późno na odparcie szarży uzbrojonego w długi miecz wroga, który trzymał go prosto nad głową dziewczyny, gdyby nie Pahuó, który zareagował tak skutecznie, że jego broń znalazła się po drugiej stronie przebitej szyi wojownika.

-Pahuó. Dziękuję.- Numi nie mogła opanować szybkiego oddechu.

-Chodu!- chwycił ją za rękę brat Nujiego.

-Już odchodzicie? Szkoda, bo lubię gości. Jedyne miejsce, do jakiego możecie pójść, to kraina snów.- odparł złowieszczo mistrz cieślów.

-O czym mówisz, bydl...- odpyskował Shaló, lecz po chwili doznał wrażenia lekkiego ukłucia i poczuł, jak coś go obezwładnia, a nogi stają się jak z waty.

-Shaló, co jest, słyszysz mnie?- podtrzymała go Numi. -Zapłacisz mi za to, kmiocie!- spojrzała się z wściekłością na głównego złoczyńcę.

-Kończmy ten jarmark, dziewczynko. – odpowiedział jej ospałym głosem mistrz, podpierając się ręką.

-Numi, so się stao? Tez zzasypias? Co się..- seplenił Shaló.

-Ja wam.... dam nauckę suje!- coś z kolei sparaliżowało ruchy Pahuó. Upuścił miecz, który przed chwilą uniósł i runął na ziemię, a przed nim obejmująca Shaló Numi.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz