Rozdział XL- Chwile złości, chwile śmiechu

63 5 60
                                    


-Zregenerowałeś siły, po tym jak pozwoliłem wam spożyć w naszej stołówce? - zapytał się mistrz Sóma, marszcząc srodze czoło.

-Tak, Ojcze!- wycedził Rómi.

-A jak tam na jarmarku się zajadało dam-dam?- dorzucił. Chłopak nerwowo podrapał się w tył głowy. -Dobrze, zaczynajmy. Po takiej ilości słodyczy na pewno będziesz dobrze myśleć.- starzec otworzył księgę i zaczął wertować.

-Pytanie pierwsze. Kanclerz Iji Óman i konferencja pokojowa? Kojarzysz?

-Pierwszy... Czwarty Rok Ery.. No... Nuahi!

-Myśl lepiej o celu i skutkach, nie o ulatujących liczbach! Kto był obecny?

-Minister Kóna, generałowie Gi Luak....

-Błąd! Druga szansa! Grzybień wodny wstrząśnięty przez plusk salamandry!

-Gdzieś o tym słyszałem... Wojna, jakaś wojna... - pogrążony w rozmyślaniach chłopak odpłynął.- Tkam obłoki i sieję gromy, zakwita światło i pączkują niebiosa - przypomniał mu się poemat zacytowany przez Jawan. - Tak! Wojna gromów! Początek rządów rodu Lāsó. - odparł triumfalnie.

-Coś więcej?- zapytał kapłan.

-Tkam obłoki i sieję gromy, zakwita światło i pączkują niebiosa. Ileż westchnień zebranych w strumień niedoli, gdy w kałużach płomienie nad Cumak, miastem rodu pani Hai, odbijają się, tańcząc niczym bażanty w tokach!- wycedził na jednym oddechu. - Cumak było kluczem do stolicy dla rebeliantów.

-Wystarczy. Dobrze.- odparł Sóma oszczędnie, bez zachwytów. -Ostatnie pytanie. Od niego zależy, czy zaliczysz, czy przedłużysz swój pobyt o powtarzanie całego materiału i wyszorowanie całego kompleksu.- zawyrokował brodaty nauczyciel, przerzucając kartka po kartce zawartą w zwoju wiedzę, którą i tak w całości dzierżył w przypominającym bibliotekę umyśle, jak ze śmiechem opowiała czasem Numi. - Wyraź najbliższe tobie wspomnienie w formie poetyckiej autora Opowieści zza biurka.

Rómi poczuł pustkę, która drążyła mu umysł, rozszerzała się niczym plama atramentu i pochłaniała białe, niewypełnione jakąkolwiek wiedzą pola i zalewała szufladki, w których już znikoma wiedza była. Przetarł czoło i złożył dłonie. Przez chwilę przez ruchome drzwi posłyszał znajomy głos, który tak bardzo rozbrzmiewał wczorajszego dnia. Myśli nagle stały się bardziej poukładane. Inne. Spokojniejsze.

-Oparty o pielgrzymią laskę, spoglądam w niebo pełne gwiazd, próbując wczorajszego miodu wspomnień, a świat jest niczym łakoć dam-dam, gdy cięciwę łuku napinam, choć miast tygrysa, pluszowy kociak się pojawia, a życie kolejne uderzenia we mnie szykuje. Próbując wczorajszego miodu wspomnień, uśmiecham się, słysząc, jak kpi świat ze mnie. - odparł ze spoconymi dłońmi i trzęsącymi się nogami. -Myślę, że tak by opisała to w swej kronice Nini Wibu.- dodał spokojnie.

Mistrz Sóma zamknął księgę i patrzył się na biurko, kiwając głową, co wzmagało zdenerwowanie dawnego prześladowcy Shaló. Zaczął wbijać sobie paznokcie w skórę, nie wiedząc, co zrobić z dłońmi.

-Czasami myślę, że lepiej pisać zza biurka, niż przed oknem, bo możesz zmoknąć. - nawiązał mędrzec żartobliwie do tytułu dzieła ojca pisarki. - Masz jeszcze trochę dam-dam w zanadrzu? Dawno ich nie próbowałem.- uśmiechnął się. -Zdałeś, młodzieńcze. Idź do siebie, masz przed sobą jeszcze dużo pracy.

-Naprawdę? Dziękuję, Wasza Mądrość! Dziękuję!- ukłonił się i wyleciał jak burza z gabinetu.

-Młodzi szaleńcy...och, bogowie.- pokręcił siwą głową duchowny.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz