Rozdział XXXII- Jarmark

71 5 59
                                    


Po tym, jak każdy z dwójki szpiegujących poszedł w swoją stronę, Orin udał się w przeciwnym do Nujiego kierunku, do przybytku o wdzięcznej kwietnej nazwie i nie tak zaszczytnym przeznaczeniu. Rosłemu strażnikowi towarzyszyły uczucia sprzeczne i jednocześnie w pewnym stopniu podobne do siebie. Serce biło mu z ekscytacji przed zbliżającą się realizacją misji, a jednocześnie trwożył się przed wejściem do siedliska zepsucia, tak odległego od żołnierskich ideałów. Wiedział jednak, że robi to dla podstępnie zamordowanego towarzysza. Robi to dla strażników z Jamók.

-Witamy, nadobny młodzieńcze! Zerwij trochę najprzedniejszego kwiecia znad Morza Środkowego!- zapraszał do środka ubrany w malowaną zbroję ten sam wąsaty odźwierny, z którym onegdaj starł się Waso. Kolega Nujiego niemal bezdźwięcznie mruknął tylko do kuriozalnie wyglądającego mężczyzny i wszedł do środka. Wystrój lokalu różnił się w stopniu znaczącym od „herbaciarni", którą odwiedził brat Pahuó. Utrzymujący Dom Wrzosów pracownicy rzeczywiście zadbali o przystrojenie pokoi i korytarzy prawdziwymi wrzosami, a także pachnącymi ukwieconymi gałązkami śliwy, brzoskwini, magnolii i wiśni. Różnobarwne lampy i aromatyczne świecie oświetlały wnętrza rezydencji, w powietrzu wyczuwalne było błogie ciepło świecowych płomyków i woń topniejącego wosku. Kursujący słudzy zapewniali nieprzerwany gwar, uwijając się wśród wchodzących i wychodzących klientów, z których niektórzy mieli urzędnicze szaty pracowników ratusza, sądu miejskiego i innych instytucji, inni z kolei skrzętnie ukrywali swoją tożsamość.

-Chodź, ślicznotko, wypijemy za twoją urodę!- wrzeszczał pijany mężczyzna z siwym wąsikiem, trzymając za rękę lekko zakłopotaną młodą dziewczynę.

-Moja Chakki, piękniejsza niźli wszystkie te wrzosy!- przymilał się do rozbawionej i rozmazanej na twarzy kurtyzany młody paniczyk z tłustymi od ucztowania ustami.

-W czym możemy pomóc, drogi kliencie?- ukłonił się jeden z służących, zwracając się do Orina.

-Ja... ten... chciałbym zamówić pokój na kilka godzin. Na samej górze, jeśli łaska.- odparł wojownik. Wykalkulował, iż najlepiej będzie po drodze rzucić okiem na wszystkie piętra, by poznać jak najwięcej brudnych tajemnic i reguł rządzących tym złowrogim miejscem. -Z oknami na południe.- dodał. Stamtąd w razie dekonspiracji można było najłatwiej i najbezpieczniej wyskoczyć przez drewniane okiennice, prosto na stojące ustawicznie konne wozy z towarami.

Sługa sprawdził w pracowniczym notesie możliwości ulokowania Orina.

-Owszem, drogi kliencie, dostępny jest pokój nr 4 w Sieni Turkusowej.

-Idealnie.- uśmiechnął się.

-Jakieś preferencje?

-Słucham?

-Oczywiście, w sprawie naszych dziewcząt.- uśmiechnął się kpiąco rozmówca strażnika.

Podwładny Starego Nu nie wziął pod uwagę rzeczy najbardziej oczywistej. W końcu jest w miejscu, w jakim jest i będzie musiał udawać, że robi to, to się w nim zwykło czynić. I to udawać skutecznie.

-Polowanie, czy po omacku?

-Że jak?

-Ach, więc panicz tu nowy. Jeśli takie Wasze życzenie, można wybrać dziewczę w pościgu z opaską na oczach, bądź przeciwnie, bez niej, z wzrokiem czujnym jak lampart na łowach. Ceiya*, pokażę paniczowi.

Przed twarzą Orina głośno zaskrzypiały drzwi na pierwszym piętrze i przed jego oczyma wyrosło osiem przestraszonych, rozedrganych dziewcząt ze złożonymi na piersiach dłońmi, jakby w rozpaczliwym geście obronnym.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz