Rozdział XLII- Nie delektuj się bólem

41 5 48
                                    


Ktoś mi wreszcie wyjaśni, o co tu chodzi?- niecierpliwiła się Jawan. -Kim ty jesteś, uliczną służką* ?

-Jeśli nie...- wtrąciła się cichutko Laipi towarzysząca Ayo.

-Konkretnie służką pędzla.- odparła przybrana siostra Waso.- Jestem z Porannych wieści i potrzebuję waszych pomocy. Musicie zrobić tak.- wyjaśniła pokrótce i z ekscytacją w głosie, swoje zadanie narzucone przez redaktora.

-Jeśli nie chcecie, to naprawdę...- chciała wyrazić swoją myśl uwolniona z Domu Wrzosów dziewczyna.

-Laipi, nie przeszkadzaj, bo wszystko zepsujesz. Wchodzicie w to i basta.- założyła ręce na piersi kandydatka na dziennikarkę i posłała chłopakom zawadiacki uśmiech.

-Niby co ja będę mieć w zamian?- żachnął się Pahuó.

-Po pierwsze, policja miejska niczego się nie dowie, ja już wiem, jak o to zadbać. - Ayo mrugnęła do współlokatorki. -Po drugie, stawiam wam obiad w restauracji Czterech Woni. Dziś danie dnia to opiekana kuropatwa w sezamie z topionym serem.

-Ta...-mruknął brat Nujiego. -No nie wiem...

-Nigdy nie miałam nic tak dobrego w ustach! Ciotka bez przerwy oszczędza na jedzeniu, a ojczulek Sóma jest nie lepszy! - wyrwała się nagle Jawan. -Poza tym, nie zaszkodzi wspólny toast, prawda?- spojrzała się w oczy Płomyczka, kładąc mu rękę na ramieniu.

-Ale za dużo wina szkodzi i to zwłaszcza dla waszej pobożności.- Rómi natychmiast zabrał jej dłoń.

-Zrób dla mnie coś jeszcze.- odparł Pahuó, kierując usta do ucha Ayo i coś szepcząc.

-Myślę, że da się załatwić.- zachichotała, spotykając się z groźnym spojrzeniem Jawan.

-Dwaj rzezimieszkowie, w wieku około siedemnaście do dwudziestu lat, dość szybko zwiali, ale spokojnie, wykonałam podobizny. Kupczą podrabianymi klejnotami i wykradają tajemnice naszych miejscowych pasiek.- wyszczerzyła zęby dumna Ayo, pokazując nabazgrany naprędce rysunek przedstawiający coś w stylu wykonanych dziecięcą ręką patyczaków.

-Hmm- redaktor Tumki udał, że poprawia koka i oparł dłoń o podbródek.- Masz jakichś...

-Ja wszystko widziałam! Chciał wymienić ten fałszywy szmaragd na moje towary, ale ja nie wspieram złodziei!- wypaliła opatulona w chustkę kobiecina.

-Tak właśnie było!- wykrzyknął człowiek w słomkowym kapeluszu z pokaźnym wąsem. -Ja stoję przy targu, a ten mały knypek....- opisał proceder wykradnięcia miodu.

-Policja w Numali ma znów dzień pełen roboty. Ot, złodziejaszki.- złożył dłonie redaktor Tumki. Ayo nerwowo przełknęła ślinę. -Do sprzątania biura nr 4!- zwrócił się do dziewcząt. Podopieczna Waso westchnęła z zawodem, uznając, że wszystko stracone.

- Czemu się odwracasz, naiwna panienko?- kontynuował Tumki. -Od jutra zaczynacie pracę w redakcji. Jestem człowiekiem honoru, jak mówię, to tak jest.

-Redaktorze, nie ufaj babom za bardzo, bo jeszcze naszym tuszem z roztargnienia się pomalują!

-Dobrze prawi, uważajmy na nie!- krzyczeli pracownicy.

- Możliwe. Lubię gdy coś się dzieje. Im więcej sytuacji, tym większy nakład i zysk- ucałował jedną z monet w dłoni. - A teraz zamknąć się i do roboty!- uciszył pracowników i odwrócił się na pięcie.

-Mamy to, Laipi, udało się!- Ayo ucałowała ją w nos i pisnęła z radości. -To znaczy, dzięk...- chciała się ukłonić, lecz redaktor zniknął prędko niczym liść na wietrze.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz