Rozdział XLVII- Objawienia

51 5 69
                                    


Shaló, kiedy tylko wszyscy oddalili się z jego pola widzenia, wychylił się na zewnątrz. Musiał koniecznie sprawdzić, co się dzieje ze złoczyńcami, którzy dobijali przed oknem łaźni brudnych interesów. Po uporczywym zaglądaniu w najróżniejsze zakamarki, w końcu odnalazł śpiących towarzyszy podróży. Wiedział, że nie powinien wchodzić do izby dziewcząt, lecz robił to dla bezpieczeństwa Numi. Przyłożył pałeczkę do jej ust i zrobił, niczym doświadczony lekarz, wymaz, który miał porównać z próbkami swoimi i Pahuó. Musiał sprawdzić, czy rzeczywiście jedzenie zawierało coś, co miało uśpić całą grupę. Pamiętał, jak sprawdzał truciznę lekarz, który leczył onegdaj jego ojca, którego podtruł zdradziecki kontrahent w czasie jednej z wypraw. Opowiadał on małemu Shaló, że należy zanurzyć metalową pałeczkę i sprawdzić, czy ściemnieje. W jednym tylko przypadku, Numi, była ona najciemniejsza. Chłopak już rozumiał, dlaczego zemdlała.

-Ci dranie, czego oni od niej chcą...

-Co tu robisz po nocy?- przestraszył go głos Pahuó na tyle, że ostentacyjnie zamachnął się nań pięścią. -Przestań, to tylko ja, do diaska!- zirytował się.

-Co ostatnio jadła Numi? - zapytał, biorąc do ust kawałek tortu.

-Właśnie to ciasto.- stwierdził. Niemal natychmiast wypluł je, lecz nie spodziewał się, że środek będzie na tyle silny, że padnie. I że z opóźnionym efektem padnie też Pahuó.

-Co mamy z nimi zrobić?- zapytał w oschłym tonie wąsaty rozmówca tajemniczego mężczyzny.

-Za dużo wiedzą, dajcie im nauczkę. Nie je się rzeczy bez pytania. Waszą przyjaciółkę podjąłem czymś wyjątkowym, ale dla ciebie smarkaczu, miałem inny plan.- zaśmiał się.

-Czego od niej chcesz, bydlaku?

-Zaraz wyzwiska, co za niewychowany szczyl!- warknął. -Nasz zajazd słynie z gościnności. Wszystko, co możemy uczynić, czynimy dla dobra klientów. Dla waszego dobra musimy was trochę rozgrzać w tę zimną noc.- sługa sprezentował złoczyńcy rozżarzone pręty. Nieznajomy zaczął przybliżać je do twarzy Shaló. Przez otwarte drzwi, szybciej niż błyskawica wleciała małpiatka i wskoczywszy na półkę nad uwięzionymi, zwaliła ciężki metal, który uderzył w głowę złoczyńcę. Ten osunął się na ziemię i zaklął.

-Szlag, co to za podła małpa! Zabierzcie to stąd, albo poćwiartujcie!- syknął. Potarł się po głowie, na której z pewnością zawita siniak i wstał, by kontynuować dzieło. Inny człowiek nagle jednak wszedł do izby i szepnął coś do ucha jegomościa.

-Macie szczęście, za chwilę przyjdziemy.

Kiedy spiskowcy wyszli, Shaló zwietrzył okazję.

-Płomyczku, chodu, wyrwijmy się stąd!

-Niby jak, widzisz coś, czym możemy rozerwać liny, którymi nas przywiązali do łóżek?-zapytał przewrotnie. -Może małpiatka Numi je przegryzie?

-Jesteś genialny!

-O czym mówisz?- zdziwił się wojownik.

-To mądre zwierzę, wiedziało, że jestem schowany w wozie! Teraz, gdy podstawimy mu pod nos ciasto, na pewno nie będzie chciał go zjeść. I wykryje, skąd dobiega zapach trucizny.

-Świetnie, doskonale. Ale najpierw musimy zostać uwolnieni.- westchnął młodszy brat Nujiego.

-Widzisz te nożyce, na półce? Malutka, choć tu. Choć do wujka, skarbie. Dam ci potem owoce.- wołał Shaló do zwierzątka, które popatrzyło z przejęciem na uwięzionych i nadgryzło sznur, którego opór puścił po chwili.-A teraz chodź za mną.- zwrócił się do Pahuó.- Zdaje się, że mam pewne podejrzenia.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz