Rozdział XXXIV- Opowieści i przedstawienia

54 5 39
                                    


-Kim panowie są i czego sobie życzą?- odpowiedział spokojnie młody najemca, rozchylając hebanowe drzwi.

-Paniczu, taki mądry z was człowiek. Nie macie pojęcia, po co tu jesteśmy? To was oświecimy. Wydział Bezpieczeństwa Miasta Numalā. Czy można?- zapytał surowo wyglądający jegomość.

-Akcent na nu, nie na ma. – wypalił Waso.

-Że jak?

-Fałdy na wierzchniej stronie szat. Dość odciśnięte, więc podróż trwała długo. Płatek brzoskwini we włosach. Przejeżdżaliście przez plantacje w zachodnim Menkó.

-O co ci cho..

-Jeszcze nie wiem, kto was przysłał, ale z pewnością nie burmistrz. I nie, nie wytłumaczysz mi, że jesteś nowy, bo kadencja takich urzędasów jak wy trwa rok, a niedawno mianowano świeżutki skład Wydziału Braku Bezpieczeństwa, słynnego w naszym mieście z udawania, że nie wie, o czym wszyscy wiedzą, że oraz wiedzą, że on wie.

-Młody człowieku, o czym...

-No i wasz koń wydaje się coś za bardzo obładowany. Trzosy z pieniędzmi, hmm, cztery? Dla przekupienia czterech kolejnych strażnic? Zakładając, że każda przypada na jeden powiat i że droga na wschód jest zamknięta, a także rzeczony płatek, szliście przez sady rodu Cicin, piesków gubernatora.

-Trzymaj język na wodzy, smarkaczu!

-Miecz nie należy do żadnego z arsenałów broni w okolicy, nie jest używany przez strażników. Pochwa dość naruszona zębem czasu, kwietne motywy się zatarły. Nie masz zbytnio pieniędzy na wymianę, więc służysz lokalnym zbirom i pseudo-mistrzom, żeby dorobić. W końcu żona była najlepszą partią w okolicy.

-Jesteś demonem? Nie masz prawa o tym...- zacisnął pięść.

-Imię „Tuami" („Woń Nasturcji") wygrawerowane na rękojeści. Chciałeś usunąć napis, ale uznałeś, że nie jesteś w stanie. Byłeś zbyt ubogi, by wkupić się w łaski teścia, dałeś mu to, co miałeś, czyli doradztwo militarne. W jednej z potyczek straciłeś oko, a ten wzruszył się i podarował ci ten miecz. Styl i materiał z prowincji Menkó, a brzoskwinie hodują tylko Cicinowie. Niestety, pewnego dnia sekret się wydał i straciłeś żonę oraz dziecko. Szczerze współczuję. Oko też. – niemalże wyrecytował. – A akcent masz nietypowy na rejon Morza Środkowego. Prowincje zachodnie, strzelam.

-Ja.. Jakim prawem...

-Sekret polegał na tym, że podałeś się za kogoś zacnego, może usuniętego przez konkurentów arystokratę, albo generała z okresu wojen ze stepowymi ordami. Problem w tym, że gdyby tak było, umiałbyś ze swoim wykształceniem choć prawidłowo zapisać znak „nasturcja" na tatuażu na ramieniu, jak i na pochwie miecza. Ktoś, kto krył twoją tożsamość, dostrzegł, że naruszyłeś jego zasoby i uznał, że uderzy w sam rdzeń twego jestestwa, w bliskich. Liczyłeś, że przez dawne powinowactwo, teść pomoże, ale się przeliczyłeś. Wystarczy życiorysu? Nieco się już zmęczyłem.- detektyw otarł nieistniejący pot z czoła. Roztrzęsiony adwersarz zmieszał się i zaczął się chwiać.

-Zamknij jadaczkę i wpuść nas, bo zaraz będziesz musiał własnego języka szukać!- wyjął miecz wojownik towarzyszący przepasanemu mężczyźnie.

-Nie pijesz tydzień? Męczące, prawda? Powodzenia i wytrwałości.- mrugnął okiem detektyw. Żołnierz zakrył usta i zaczął spoglądać nerwowo w kierunku fałszywego urzędnika miejskiego.

-Wydział Bezpieczeństwa! Wydział Bezpieczeństwa- krzyczał jadący konno oficjel.

-Widzisz, nie każdy ma to błogosławieństwo witać dwa identycznie fikcyjne urzędy jednego dnia.- szepnął Waso do ucha gościa.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz