Rozdział XX- Rozliczenie

52 6 66
                                    


-Już wróciłeś, Shaló?- Świątynna służka z ulgą spostrzegła wchodzącego do lecznicy przyjaciela.

-Witaj z powrotem, Numi. Wszystkich poinformowałem, by nie ruszali się z domów, jak polecił mi Haba. – Młodzieniec spojrzał nieco zafrasowany na wyraźnie już zmęczoną nastolatkę. -Ciężko tu pracujesz, czy mogę coś dla Ciebie zrobić? Potrzebujesz czegoś?- dopytywał się troskliwie chłopak.

-Jeśli tak bardzo chcesz, to możesz przynieść nieco jedzenia z kuchni dla naszych rannych bohaterów. – uśmiechnęła się pogodnie.

-Jedzenie... z kuchni. Jasne, już się robi!- Shaló pośpiesznie poszedł w stronę izby, w której niegdyś przyszło mu się zmierzyć z pilnowaniem gotującej się zupy.

-To dobry chłopak, prawda? Zawsze uczynny, serdeczny, nie można mu chyba nic zarzucić. – odezwał się nagle leżący na macie Haba. -Czasem mam wrażenie, że powinien urodzić się w innych czasach. On jest zbyt dobry na rychłą epokę krwi i miecza. -ciągnął strażnik. Numi na jego słowa odwróciła się energicznie. Młody wojownik kontynuował myśl: -Ale jednocześnie w tak trudnych chwilach, taki przyjaciel, to skarb. Pomyśl, czy na pewno tylko przyjaciel?

-Co masz... na myśli?- w oczach zaskoczonej dziewczyny pojawiły się z nagła iskierki.

-Nie można odtrącać darów, jakie dają nam Niebiosa. Chciałem powiedzieć, że Ty.. że Shaló... - nagle zawiesił się.

-Czy chcesz powiedzieć, że on...- chciała zadać mu ważne pytanie, lecz Haba przerwał jej.

-Nieważne, zapomnijmy o tym, niczego nie mówiłem. Masz może nowy bandaż, ten na ramieniu nieco mi już przesiąkł krwią, a niech to. – błyskawicznie zmienił temat.

-Jasne, jasne.- dziewczyna wypełniła posługę względem rannego. Zaraz jednak na chwilę oddaliła się od maty i nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła myślami. Przypomniały się jej szczęśliwe i trudne chwile, jakie spędziła z Shaló. Moment, kiedy prosił ją o pomoc w sprawie uwięzienia Nujiego, czy kiedy bronił jej przed Rómim i jego bandą. Wspominała kłopotliwą chwilę, gdy w trakcie wypadku w kuchni patrzyli sobie głęboko w oczy, wreszcie, gdy Shaló pokazał jej świetlikowy gaj. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos.

-Mam już ciepły ryż dla naszych strażników, tak jak prosiłaś. – odparł Shaló, niosąc tacę z miseczkami wypełnionymi białymi ugotowanymi ziarnami z sosem.

-Ryż... ach, tak , ryż. Faktycznie, prosiłam o to. Dz.. dziękuję. – wzięła niepewnie pierwszą z miseczek Numi. Shaló dostrzegł jej zmieszanie, ale nic nie powiedział. Nieco się tym zdziwił, gdyż zwykle to on doznawał takich stanów. Przypuszczał jednak, że jest to wynikiem zmęczenia i stresu, który sam odczuwał.

Letnie słońce wspinało się po nieboskłonie coraz wyżej i dawało o sobie znać, zsyłając żar ze swych promieni na mieszkańców Jamók. Pod rozłożystą magnolią Iri kończył swe śniadanie złożone z gotowanej wołowiny, ryżu oraz udekorowane plasterkami smażonych bananów, kiścią winogron i liśćmi mięty. Popił kubek korzennej herbaty i wstał od stołu.

-Nowe siły na nowe wyzwania. – podsumował krótko. – Jak zawsze dobre, mój Kiri. – pochwalił kucharza.

-Dzięki Ci, Panie!- ukłonił się siwowłosy sługa.

-!- złoczyńca wezwał swego nieodzownego przybocznego.

-Na rozkaz, Mistrzu.- młody służący natychmiast podbiegł.

-Posprzątaj ze stołu, a zaraz potem przynieś mi bat. Ten z zadziorami. Chyżo!- rozkazał zdecydowanie.

-Tak jest, Mistrzu!

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz