Rozdział XXIX- Rzeczy zagubione

78 6 85
                                    


Rezydencja Minbaków i ogród do niej przylegający skąpane były w promieniach popołudniowego słońca, ozłacającego wyniosłe, grube pnie drzew owocowych i rabaty wielobarwnych kwiatów, wokół których pląsały szafirowe motyle i kolibry koloru nefrytu. W centrum ogrodu stała biała fontanna, dająca ochłodę mieszkańcom, lecz i zasilająca kamienny basen z karpiami krążącymi pod ukwieconą wodnymi liliami powierzchnią zielonkawej wody. Raz po raz otwierały pyszczki, ujawniając nienasycony głód na widok pokruszonych ryżowych ciastek.

-Nuai, nuai [onomatopeja- am-am/ mniam-mniam], zajadajcie sobie! Urośniecie wielkie i będziecie smokami w Królestwie Podwodnego Boga!- śmiała się mała dziewczynka, trzymająca lalkę ucharakteryzowaną jako boska podmorska księżniczka z higańskiej mitologii. Następnie mała podążyła w kierunku wspinającej się po drewnianych podpórkach fasoli, urządzając wokół sadzonek bieg slalomem.

-Ugó, kochanie, co robisz?- dostrzegła córkę pani Minbak.

-Mamo, mamo! Zobacz, moje karpie są już takie duże!

-Tak, córeczko, dbasz o nie, to rosną w radości i zdrowiu.- pochwaliła dziecko.

-Mamo, a czy będę mogła... czy będę mogła zanieść je do szkoły?

-Kochanie, lepiej, żeby były tutaj. Możesz pokazać koleżankom, gdy do nas przyjdą.

-Zobacz, Bai-bai jest tu! („Okruszek")- krzyknęła na widok idącego w kierunku basenu kotka. -Nie, Bai-bai, do rybek nie wolno. Chodź, porzucam ci włóczkę.

Pani Canim poczuła nagle pocałunek na szyi i dotyk pełen miłości na swoim ramieniu.

-Najdroższa.- przywitał się Lecyin.

-Mężu.- przywitała kupca. – Cieszę się, że już jesteś.

-Martwisz się czymś?- przyjrzał się uważnie małżonce.

-Ja... właściwie nie. Tylko, powiedz mi proszę, ta wczorajsza wizyta pana Laimy, czy na pewno wszystko w porządku z interesami?

-Zapewniam Cię, moja lilio, wszystko w porządku. Wiesz, że jako uczciwy człowiek raportuję wszystko do organów miejskich i niczego nie ukrywam. Dlatego mogę spojrzeć sobie codziennie w twarz w lustrze. Mam kochającą żonę i córeczkę, o cóż lepszego mógłbym prosić bóstwa i gwiazdy, skoro niebiosa mam już na ziemi?- przytulił od tyłu żonę, gładząc jej dłonie. Na jego twarzy widać było jednak zmartwienie z powodu niedawnej wizyty Mistrza.

-Tato! Zobacz, co umiem!- Ugó chwaliła się umiejętnością wprawnego posługiwania się skakanką.

-Moja akrobatka, pięknie!- klasnął w dłonie mieszczanin.

-Panie Minbak, gość do Pana.- przekazał odźwierny.

Lecyin zawahał się, czy zezwolić na wejście, gdyż w pierwszej chwili był przekonany, że to Iri bądź któryś z jego ludzi. Ostatecznie jednak odgonił te myśli.

-W czym rzecz?- zapytał się służącego.

-Mówi, że on w sprawie tego, co może Pana martwić.

-Hmm.. niech wejdzie. Niech się dzieje, co chce- pomyślał.

-Przechodziłem właśnie i pomyślałem, że może i tym razem zechce Pan przyjąć irytującego gościa. W końcu gorzej być nie może, nieprawdaż?- odparł młody mężczyzna, wymachując rękawem niczym flagą przy gestykulacji, nawet nie witając się z ojcem Ugó.

-A Panicz to...- zlustrował go wzrokiem pan domu.

-Co wy wszyscy macie obsesję na punkcie nazwisk, godności? Nieważne kim jestem, ważne co powiem. Moją twarz Pan zapomni, ale słów nie, panie Minbak.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz