19.

235 8 1
                                    

________________________
                                             |
Przedostatni rozdział  |
________________________ |

Gdy się obudziła i otworzyła oczy jasne promienie światła zmusiły ją by zamknąć je z powrotem.

Czuła się okropnie. Odkąd tylko opuściła sen głowa nie dawała o sobie zapomnieć, a Tina czuła jej coraz mocniejszy ścisk.

To wszystko wprawiało ją w odruch wymiotny. Zapach trawy i liści panujący w pomieszczeniu, w którym się znajdowała i do tego ten wszechobecny chłód. Wiedziała, że była dosyć grubo okryta, jednak i tak jej skórę pokrywała gęsia skórka.

- Tina?- usłyszała nad sobą i po raz kolejny zmusiła się, by otworzyć oczy. I gdy tylko je uchyliła dopadły ją zawroty głowy, które tylko pomnażały jej chęć zwymiotowania całej zawartości żołądka, jeśli w ogóle jakakolwiek była.

- Och- jeknęła i z trudem wyswobodziła rękę spod kilku kocy, by natychmiastowo złapać się za głowę - Cholera, tak źle nie czułam się nawet na kacu-

Nie usłyszała odpowiedzi, ale poczuła. Ktoś złapał ją w uścisku szczelnie zamykając w ramiona, a ciche westchnienie ulgi wypadło z jego ust, kiedy wtulił nos w jej włosy.

- Newt.... Alby- wydusiła czując rwący ból w ręce, który starała się zignorować, by nie speszyć blondyna.

- Wiem.. - przycisnął ją mocniej, siadając na łóżku- Wiem-

Wspomnienia tamtego wieczoru jak za uderzeniem wróciły do jej głowy prowadząc do jeszcze większej dezorientacji i niewyobrażalnego smutku.

Problem z utratą kogoś ważnego polegał na tym, że ból nastawał niekontrolowanie, w różnych natężeniach i pod różnymi postaciami.

Przeważnie była to dziwna, bolesna pustka w sercu, gdy tylko pomyślało się o tym, że na zawsze utraciło się coś cennego. Kogoś jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego, wiedza o tym, że już nigdy nie zobaczy się jego twarzy, nie usłyszy śmiechu, świadomość, że nie powtórzą się chwilę, które spędziliście razem.

Wiedza, że jego po prostu już nie ma.

- Co się stało?- zapytała słabo, czując wielką gule, która uformowała się w jej gardle i z trudnością przypuszczała proste słowa- W momencie kiedy zemdlałam.

- Gally rzucił się na Thomasa i obwinił go za wszystko co się stało w strefie. A Thomas niesiony przez poczucie winy i oskarżenia zrobił coś głupiego i nieprzemyślanego. Wbił w nogę żądło dozorcy Tina.

- Przeżył?- zapytała sceptycznie bardziej zainteresowana prostowaniem i zginaniem obandażowanej ręki.

- Podaliśmy mu serum więc tak. Ale Gally przejął władzę w strefie i z pomocą pozostałych wrzucił jego i Teresę do celi.

- Świetnie. Więc nie stój tak i pomóż mi wstać- podała mu rękę, którą niechętnie przyjął i pomógł jej wstać. Nawet nie próbował się kłócić, od razu zakładając że przegra - Więcej optymizmu mniej pesymizmu Newtie. - poklepała go po barku i wyszła z bazy- Tina wróciła- uniosła dumnie głowę patrząc na gruzy strefy

- Tylko się nie wywal - odwróciła głowę w stronę Minho, który że ściągniętymi brwiami patrzył na nią jakby zaraz miała upaść- Serio. Zaraz zakręci ci się w głowie i upadniesz-

Valentina spojrzała na niego zapytaniem i wzruszając ramionami ominęła go ruszając przed siebie.

***

-Wielu straciliśmy. Została nas tak naprawdę garstka. Wszystko przepadło Tina- Newt popatrzył na nią i Minho ze smutkiem, jednak ona zbyt przejęta obracaniem się wokół siebie nie zauważyła pełnych bólu spojrzeń przyjaciół.

Never Stop. ( The Maze Runner)- NewtWhere stories live. Discover now