1.

513 15 0
                                    

×××
                  
Hiraeth
(rzeczownik)
tęsknota za domem, do którego nie można wrócić, domem, którego być może nigdy nie było; nostalgia, tęsknota, żal za utraconymi miejscami z przeszłości.

×××

Było coś znajomego, ale również nieosiągalnego w ziołowym zapachu rumianku. Jakby jakaś część jej umysłu próbowała przypomnieć sobie kawałek wspomnień dzięki innym zmysłom.

Bo mimo iż umysł zapomniał, nie zapominały zmysły.

Trawa w strefie miała przyjemny dla oczu delikatny zielony kolor, a miękka ziemia była idealna do siedzenia, bądź leżenia na niej godzinami i gdyby nie fakt, że musiała uciekać do pracy najchętniej zostałaby tutaj na zawsze.

Na łące pośród niskich krzaków rumianku, które koiły jej zmysły. W oddali słyszała szum niewielkiego strumyka, a nieliczne owady w strefie bzyczały nad głową, kiedy z zamkniętymi oczami przewracała w dłoniach znajomy nóż.

Było idealnie. Było ...

- Tina!- westchnęła ciężko i odchylając do tyłu głowę otworzyła oczy. Od razu natrafiła na blond włosy i twarz, która spoglądała na nią z góry.- Alby powiedział, że dzisiaj zostajesz w strefie.

- Ta- przewróciła oczami siadając- Braciszek stwierdził, że muszę odpocząć.

- Braciszek?- odwróciła się słysząc kpinę w jego głosie.

- Tak, nie wiedziałeś?

- Nie no coś ty! Podobieństwo jest piorunujące- zironizował łapiąc się za serce, gdy ona obdarzyła go groźnym spojrzeniem.

- Może i w wyglądzie jesteśmy kontrastowi, ale w duchu jesteśmy bratnimi duszami. Platonicznymi oczywiście.

- Jasne, a teraz wstawaj, Patelniak przygotował już jedzenie.

Tina wstała chowając do pochwy swój nóż i otrzepała się z kwiatowych pyłków. Chłopak przed nią bez słowa ruszył w stronę centrum strefy, a ona powolnie idąc za nim podziwiała jego chudą sylwetkę i jasne włosy porozrzucane w każdą możliwą stronę.

- Ogarnij czuprynę- podbiegła do niego i podskakując poczochrała miękkie w dotyku włosy. Jak gdyby nigdy nic z kamienną miną ruszyła przed siebie, po chwili z uśmiechem obracając się do Newta.

- I kto to mówi - zaczął z udawanym oburzeniem- Ja przynajmniej nie mam siana na głowie.-

Westchnęła z wyrzutem, po czym odgarnęła swoje włosy, na których naprawdę znajdowały się cienkie łodygi rumianku. Przywróciła oczami słysząc jego śmiech i z udawaną przykrością udała się do królestwa Patelniaka.

- Valentina - ciemnoskóry chłopak o masywnej budowie uśmiechał się do niej sympatycznie czego nie mogła nie odwzajemnić. Mimo swojej groźnie wyglądającej postury, wcale nie był straszny przez uśmiech prawie w ogóle nie schodzący mu z twarzy, a dziewczyna nie pamiętała sytuacji, w których widziałaby go bez swojego fartuszka ze skóry i noży na nim umieszczonych.

- Dzięki Patelniak- złapała za swoją porcję czegoś, co zapewne było jakąś kaszką i uśmiechając się do znajomych twarzy streferów usiadła przy pustym stoliku, w miejscu nieco oddalonym od pozostałych niemal stykających się ze sobą stołów. Zaraz za nią na przeciwko usiadł Newt i z niepewnym wyrazem twarzy zaczął jeść swoją porcję.

- Uwielbiam go, ale gotuje to on fatalnie- stwierdziła z trudem przełykając gumowatą kaszkę.

- Ta, ale jako jedyny nie doprowadza do pożaru - popatrzył na nią wymownie, a ona po raz piąty w ciągu tych dziesięciu minut przewróciła oczami, pamiętając własne próby gotowania.

Never Stop. ( The Maze Runner)- NewtWhere stories live. Discover now