Gdy dzień chylił się ku końcowi, Tina i reszta siedzieli w pokoju obradujac na temat dzisiejszej misji.Atmosfera była napięta. Nie tylko dlatego, że każdy miał świadomość jak blisko i niebezpiecznie dreszczu podeszli. Byli jak wąż, który ukąsił dorosłego słonia.
Czy dużo jadu potrzeba, by powalić taką bestie?
Ale nie to było przyczyną nieciekawej sytuacji w pokoju. Gorszym problem był fakt że po raz kolejny ich grupa była podzielona.
Tina siedziała w rogu pokoju przysłuchując się wymianie zdań, która zaistniała między Thomasem a Vincem. Jak domyślała się wcześniej brunet nie zamierzał się poddawać i właśnie za to była mu wdzięczna.
Szybko jednak jego zapał został zgaszony przez twarde i nieugięte zdanie przywódcy ich obozu. Nie przekonała go opowieść o ostatnim mieście, czy nieśmiertelna wiara Thomasa.
Valentina odwróciła głowę w stronę okna okrytego wełnianą prześwitującą płachtą i utkwiła swój wzrok w lekko falującym na wietrze materiale.
Skrawek okna odsłaniał widok na port, a wielki statek, którym mieli już niedługo odpłynąć, błyszczał w świetle po południowego słońca. Nie był to najpiękniejszy okręt, jednak starsi z ich grupy wierzyli, że będzie w stanie przetransportować ich do bezpiecznej przystani.
Coraz częściej łapała się na rozmyślaniu o tym miejscu. Było w nim coś niezwykłego, niepoznanego, czego Tina nieświadomie pożądała. Chwila wytchnienia i spokoju na tym okrutnym świecie.
Kilka młodszych dzieciaków biegało po porcie bawiąc się w nie do końca zrozumiałą grę, która jednak sprawiła że ukazywało się w niej odległe uczucie rozpoznania, wymazane lata temu przez dreszcz.
W jednej chwili wiatr zawiał mocniej niemal wyrywając płachtę , która przysłoniła oglądany przez nią obraz.
Jeszcze raz spojrzała na kłócących się przyjaciół i wiedziała co będzie dalej. Nie ważne co myślałby Vince i czego by nie zakazał thomas się nie podda. Zdobędzie ostatnie miasto i uratuje Minho bez względu na cenę. Nawet jeśli teraz odmowa wiele go kosztowała.
Gdy spotkanie dobiegło końca, a skołowany Thomas schował głowę w dłonie i oparł się i stół, trójka przyjaciół wymieniła porozumiewawcze spojrzenia.
Każdy z nich domyślał się co będzie dalej.
°°°
Wokół panował bezkresny półmrok. Patelniak idący przed nią nawet nie myślał, by spuścić wzrok z podłogi na której szukał najmniejszej rzeczy, o którą mógłby się potknąć
Valentina natomiast patrzyła naokoło szukając przydatnych narzędzi, które będą mogli potrzebować. Nie wyglądała na przejętą ciemnością, choć raz na jakiś czas odwracała się w stronę hamaków, z obawą, że ich poszukiwania kogoś obudziły.
Newt wędrował nieco dalej od nich, jednak nadal w zasięgu wzroku. Chociaż trudno było go zobaczyć w nocy z wyłączoną latarką. Jedynie blask księżyca raz na jakiś czas rozświetlał jego twarz.
- Jesteś pewna, że to nam się przyda?
W jednej chwili Tina przystanęła z wielką ochotą, by obrócić się i z całej siły w coś uderzyć.
- Skąd mam wiedzieć? - powiedziała powoli i zdecydowanie zbyt spokojnie szeptem, patrząc na Patelniaka niby obojętnym , lecz zirytowanym spojrzeniem.
Mieli być gotowi już od godziny, ale oczywiście chodzenie po zmroku po budynku, który skrzypi i rozlatuje się, przy każdym możliwym kroku, gdy wszyscy już spali nie było takim łatwym zadaniem jak na początku im się wydawało.
YOU ARE READING
Never Stop. ( The Maze Runner)- Newt
Fanfiction- Na razie jesteśmy w pułapce. Potrzebujemy ochrony, jesteśmy w niebezpieczeństwie, a nasze ruchy są znikome. - Do czego zmierzasz?- zapytał patrząc na szachownicę. - Ale- ciągnęła dalej łapiąc króla, po czym podniosła go na wysokość ich oczu i za...