×××
Efemeryczny
(przymiotnik)
wkrótce znika z pola widzenia, pamięci lub istnienia.×××
Siedzenie i liczenie małych paczuszek z tabletkami, czy niewielkich słoiczków okazało się wcale nie łatwe.
Nie wtedy kiedy za każdym razem wychodziła ci inna liczba.Tina jeknęła poirytowana, gdy zamiast trzydziestu pojedynczych tabletek naliczyła dwadzieścia osiem i po raz kolejny zaczęła liczenie od nowa. Na końcu liczba okazała się być zgodna, więc z ulgą odhaczyła leki przeciwzapalne na kartce zabierając się za tabletki na ból głowy.
Miała szczęście, że był koniec miesiąca i dopiero dzisiaj wraz ze świeżym przychodziła dostawa leków. W innym razie spędziłaby w bazie więcej niż jeden dzień, a tego wolała uniknąć.
Leniwie odchyliła głowę, by spojrzeć przez okno na strefę. Słońce wydawało się świecić w zenicie, co utwierdzało ją w przekonaniu, że było już południe, a wesołe rozmowy jak echo docierały do uszu prowadząc do lekkiego uśmiechu na twarzy. Była pewna, że prace zaczęła po ósmej więc liczyła leki już dobre kilka godzin.
Jej głowa opadła na stolik i nie podniosła się nawet wtedy, kiedy alarm zawiadomił o przyjeździe pudła. Tina była w strefie wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że winda będzie wjeżdżać dobre piętnaście minut.
Odliczała więc nadal leki, przeklinając w myślach Jeff'a i Clinta, którzy postanowili podzielić wszystkie tabletki pojedynczo, jakby nie mogli zostawić ich w listach po trzydzieści sztuk.
Musiała przyznać, że praca plastra ją męczyła. Chociaż czasami lubiła bandażować rany, czy podawać leki, gdy medycy byli zajęci tak na dłuższą metę było to nużące.
Clint i Jeff nadawali się do tego idealnie. Oboje byli spokojni i poukładani, nie przepadali za niespodziankami. Uważano ich za najlepszych przyjaciół, a to pomagało im przezwyciężyć nudę w czasie, kiedy szpital w bazie świecił pustkami.
Tina natomiast potrzebowała adrenaliny. Nie byłaby w stanie usiedzieć w jednym miejscu, na samym końcu wydarzeń. Chciała mieć wiedzę, na temat każdej sprawy w strefie, musiała wszystko kontrolować i rozpatrywać.
I to właśnie bycie biegaczem pomagało jej rozładować tą ciekawość i wrodzoną chęć kontroli. Dla Valentiny wszystko miało sens, wszystko składało się na tysiące przyczyn i skutków, których centrum byli oni sami. Zawsze dopatrywała się odpowiedzi.
Chociaż nie był to jedyny powód, dla którego została zwiadowcą. Główną przyczyną był fakt, że należała do najstarszych streferów i jako druga osoba spędziła w labiryncie najdłużej czasu.
Z jej szybkością i zwinnością idealnie nadawała się do tej roli, choć w na początku nie istniał nawet podział na rolę i zadania. Jedynym celem było znaleźć wyjście i przetrwać, jednak szybko zrozumieli, że ich wcześniejsze cele wcale nie okazały się takie łatwe i proste do zrealizowania.
Coś w pomieszczeniu brzdękło, krótko, lecz na tyle wyraźnie, by uświadomić Tinie, że ktoś właśnie wszedł do pokoju pozostając przez chwilę w kompletnej ciszy.
- Tak myślałem, że ciebie tutaj znajdę - uśmiechnęła się delikatnie od razu rozpoznając głos osoby, która przekroczyła próg.
-Witaj Alby- podniosła głowę wpatrując się w twarz przywódcy i odhaczyła prawie ostatni lek z listy.
Wyglądał poważnie i dumnie, jak na lidera przystało. Ubrany podobnie jak każdy strefer w białą opinającą koszule, oraz niebieskie spodnie podciągane przez gruby brązowy pas, wpatrywał się w nią z uniesionymi brwiami, na co mimowolnie przewróciła oczami.
YOU ARE READING
Never Stop. ( The Maze Runner)- Newt
Fanfiction- Na razie jesteśmy w pułapce. Potrzebujemy ochrony, jesteśmy w niebezpieczeństwie, a nasze ruchy są znikome. - Do czego zmierzasz?- zapytał patrząc na szachownicę. - Ale- ciągnęła dalej łapiąc króla, po czym podniosła go na wysokość ich oczu i za...