11.

287 18 3
                                    

×××

Halcyon

(przymiotnik)

Czas w przeszłości, który był idyllicznie szczęśliwy i spokojny.

×××

Oczywiście przez resztę tego wieczoru nikomu nie dopisywał już humor. Z oddali oglądała, jak Gally i dwójka chłopaków z głośnym echem skreślali imię Bena ze ściany, a później z resztą biegaczy postarała się o godne uczczenie ich przyjaciela.

Na prowizorycznym wieszaku w pokoju map zawisła lekko podarta kamizelka, przez co od razu widać było do kogo należała. Przewiesiła jeszcze drewnianą deskę z jego imieniem, by nikt nigdy o nim nie zapomniał i wyszła z pomieszczenia wiedząc, że już na zawsze stracili swojego przyjaciela.

***

Późną nocą Valentina chodziła między hamakami upewniając się, że każdy z chłopaków śpi na swoich miejscach. Na szczęście ci, którzy tej nocy nie będą chcieli zasnąć nie mieszkali w tej części strefy, więc nie musiała martwić się o jakiekolwiek natrętne pary oczu.

No może oprócz jednego ciekawskiego świeżaka, którego zignorowała widząc, że gapił się na przybitego Alby'ego. A to właśnie on był celem dziewczyny.

Thomas to niezłe ziółko, ale miała nadzieję, że wytrzyma te dwie minuty nie sprawiając przy tym nikomu niepotrzebnych problemów.

- Dlaczego tutaj jesteś? -

Podeszła do przywódcy, który nie obdarował jej nawet krótkim spojrzeniem. Nie powstrzymując łzy spływającej powoli po policzku patrzył w bezruchu na ścianę przed nimi, przez co westchnęła ciężko nie do końca pewna, jak powinna się zachować.

Miał zgięte kolana, o które opierała się głowa, więc kiedy wreszcie się odezwał jego głos był ledwo słyszalny i przygaszony.

- Jak to robisz? Jak utrzymujesz uczucia na wodzy?

- Powinieneś iść spać Alby. Choć wrócisz do bazy - pokręcił lekko głową- Musisz odpocząć.

- Zostanę tutaj. Chce być dzisiaj blisko moich ludzi.

- Dobrze, ale połóż się już- złapała Alby'ego za rękę i pociągnęła w stronę hamaka, który należał do niego od lat. Tina nie była zaskoczona, że chciał zostać. Robił to rzadko, jednak w momentach takich jak te wolał spać z przyjaciółmi wokół siebie.

Ze stanowczością położyła go na hamaku, wierząc, że postara się zasnąć i tak samo szybko wycofała się w ciemność ruszając w stronę Thomasa. Na szczęście nadal siedział tam gdzie siedział wzrokiem analizując wszystko, co wydawało mu się ciekawe.

Musiał nie zobaczyć jej schowanej w cieniu, bo nieświadomy czyjeś obecności schował twarz w dłoniach głęboko oddychając.

- Takie jest właśnie nasze życie- oparła się o belkę kilka metrów od chłopaka, który słysząc głos uniósł głowę ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy- Nie ważne jaką drogą pójdziemy los i tak nas złapie.

- Czemu mi to mówisz?- zapytał poprawiając się na swoim hamaku. Było dosyć ciemno, bo jedynie pochodnia rozpalona na drugim końcu i wypalająca się lampa Tiny dawały nikłe światło i była to chyba jedna z wielu rzeczy, które powodowały dyskomfort Thomasa.

- Bo wiem, że w momencie, w którym będziesz musiał wybierać między rozumem a uzasadnioną głupotą wybierzesz to drugie. I wiem, że będzie to szybciej niż nam się zdaje.

Never Stop. ( The Maze Runner)- NewtWhere stories live. Discover now