7.

146 11 2
                                    

.

Ich wędrówka nadal trwała. Przez cały ten czas, nieprzerwanie szli już kilkadziesiąt dni przed siebie w marnych humorach, zatapiając się w coraz głębszej ciszy.

Czasami Thomas powiedział słowo lub dwa, by zagrzać ich do dalszej drogi. Teresa usilnie starała się zwrócić jego uwagę i Tina nie mogła pozbyć się wrażenia, że z całej ich grupy to ją najmniej ruszyła śmierć Winsona.

Przecież znała go zaledwie kilka dni, myślała, patrząc na jej plecy. Nawet nie zamieniła z nim jednego zdania.

Martwa cisza, ani trochę nie przypominała spokoju. Ta cisza była pełna krzyku i bólu, ale mimo to, Valentina nie chciała jej przerywać.

Dlatego w milczeniu włóczyli się za Thomasem, a jedyne o czym byli w stanie myśleć to wieczór, który przynosił ze sobą odpoczynek i sen.

Ona jednak lubiła go z innego powodu. Zawsze gdy tylko słońce opadło za horyzont leżała już na piachu, czekając na pojawienie się pierwszych gwiazd.

To było takie uzależniające. Wpatrywała się w nie, jakby chciała nadrobić te lata w labiryncie, w których jedyne co widziała to puste, szare niebo.

W nocy mogła wreszcie otworzyć swój nagrzany przez słońce umysł i myśleć. O wszystkim co ich spotkało i o tym, co prawdopodobnie jeszcze na nich czeka.

Tak było łatwiej. Chociaż nie była nawet w połowie świadoma tego, co znajdą w górach, tak przewidywanie możliwych zdarzeń i problemów pomagało jej oswoić się z tym, co za niedługo zobaczą.

Był już środek nocy i dwie osoby nie spały pozostając w ciszy. Ale tylko jedna z nich miała pilnować ogniska. 

I o dziwo była to Valentina.

- Powinieneś spać- usłyszała swój własny głos, lekko zachrypnięty od nieużywania go przez kilka dni- Będziesz spowalniać.

Tak naprawdę wątpiła w to, bo ten chłopak zawsze sunął kilka metrów przed nimi. Thomas podniósł swoją głowę, otrząsając się z własnych myśli, a przez zdziwienie wyglądał jakby ktoś przynajmniej walnął go młotem.

- Przepraszam- wymamrotał, poprawiając się na piasku, jednak nadal nie zamierzał kłaść się spać.

To była kolejna rzecz, której nie rozumiała. Dlatego ludzie zawsze mówili przepraszam? Przecież nie można przepraszać za to, że ktoś coś ci zasugerował. To jakby nazwać żółty piasek niebieskim.

Zanim zdołała się powstrzymać Tina wstała i podeszła bliżej Thomasa, który zmierzył ją niepewnym wzrokiem.

- Dobra Thomas- powiedziała, siadając obok niego- Nie trzeba być ekspertem, żeby wiedzieć, że coś jest z tobą nie tak. I szczerze, z każdym z nas jest coś nie tak i nie ma co się nam dziwić, ale twoje
"nie tak" można rozwiązać. Wiem, że nie jestem jakoś super wspierająca, ale wiec, że możesz mi powiedzieć. Może nie pomogę, ale wysłucham.

Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Thomas wydawał się bić z własnymi myślami, Valentina natomiast nie naciskała na niego spokojnie patrząc w niebo, jakby obecność chłopaka w ogóle jej nie przeszkadzała.

- Czasami wydaje mi się, że wszystko to moja wina- wyszeptał w końcu, a na te słowa pokiwała głową, odwracając się, by móc spojrzeć na jego zbolały wyraz twarzy.

- Zawsze uważałam twoje poczucie odpowiedzialności za cenną, choć totalnie do bani cechę.

Thomas zaśmiał się bez radośnie wystarczająco cicho, by nie budzić reszty, a Tina uśmiechnęła się smutno, przewracając w ręce znajomy nóż.

Never Stop. ( The Maze Runner)- NewtWhere stories live. Discover now