Brakowało jej tlenu, kiedy ciągnięto ją jak worek przez sterylnie białe korytarze.
Z całych sił starała się zebrać wystarczająco tlenu w swoje palące płuca, jednak za każdym razem mogła jedynie wziąć mały niepełny wdech, który kończył się świszczącym wydechem.
Była obolała, nie mogła utrzymać się na własnych nogach, dlatego dwoje rosłych mężczyzn prowadziło ją- a bardziej jej ledwie żywe ciało po białych korytarzach tego miejsca.
Metalowe drzwi otworzyły się ze zgrzytem, a strażnicy rzucili nią jak nic nie wartym śmieciem. Ostatkami sił przewróciła się na plecy. Łózko na którym ją zostawili nie było luksusem, lecz było o wiele lepsze niż twarde krzesło szpitalne na którym robiono jej „badania".
Nikt nie nazywał tego torturami, a gdy Tina zmęczona naskakiwała na lekarzy mówiąc, że ma dość tych tortur kazali jej się zamknąć i cieszyć, że jako jedyna z nielicznych mogła ocalić ludzkość.
To było kłamstwo, bo nie ona miała jej ocalić. Nie była taka jak tamte dzieci.
Na początku udawało się to znosić. Raz na jakiś czas krzyknęła, gdy porcja w strzykawce okazywała się niewłaściwa, albo gdy znieczulenie przestawało działać pod koniec „zabiegu".
Potem było dla nich lepiej dla niej gorzej.
Zaczęły pojawiać się luki w pamięci. Momentami nie pamiętała gdzie jest i co jej robili, a ludzie, których widywała na co dzień wydawali się obcy.
Właśnie tak spędzała, jeśli dobrze policzyła około sześć miesięcy, chociaż nie mogła być pewna ile dokładnie minęło od jej pierwszego bólu. Ile miała w ogóle lat?
Teraz leżała nie wiedząc co dzieje się wokół niej. Cały biały pokój kręcił się jak karuzela, a twarze strażników stojących kilka kroków od jej łóżka były zamazane.
Do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze, lecz ta twarz w porównaniu do mężczyzn była bardzo widoczna. Tina z utęsknieniem patrzyła jak biała kobieta zmierza do jej łóżka i pochyla się na nim, by usiąść tuż przy niej.
- Odpoczywaj kochanie- kobieta czule pogłaskała ją po policzku, a ona uśmiechnęła się lekko, chociaż bolały ją nawet mięśnie twarzy.
Przez to wszystko co jej robili nie pamiętała nawet, że osoba, która z miłością odgarniała jej włosy z twarzy jest osobą, która od miesięcy nakazuję te wszystkie tortury.
- Dziękuję mamo.
************************************
Wstając z łóżka zastanawiała się co było nie tak z tym miejscem. A coś na pewno było.
Wolałaby być w tym momencie razem z chłopakami. Wpakować się do łóżka Newta, przytulić do jego boku i po prostu zostać z uczuciem bezpieczeństwa i spokoju. Już nawet odpuściłaby tą sytuację ze strzykawką.
Myślał, że robi dobrze. Newt zawsze troszczył się za bardzo, chociaż na to nie zasługiwała.
Tymczasem siedziała sama pośród czterech ścian, przez co w mroku wydawało jej się jakby zmniejszały się z każdą sekundą.
Nie mogła tak dłużej funkcjonować. To pomieszczenie sprawiało, że czuła się chora i paranoiczna. Szybkim krokiem podeszła do zamkniętych drzwi i walnęła w nie, wyglądając zza okienka na pusty korytarz.
- Hej ty!- krzyknęła do jakiegoś strażnika, lecz on nawet nie odwrócił wzroku. Najpewniej nie słyszał jej przez grube metalowe i jak widać dźwiękoszczelne drzwi.
YOU ARE READING
Never Stop. ( The Maze Runner)- Newt
Fanfiction- Na razie jesteśmy w pułapce. Potrzebujemy ochrony, jesteśmy w niebezpieczeństwie, a nasze ruchy są znikome. - Do czego zmierzasz?- zapytał patrząc na szachownicę. - Ale- ciągnęła dalej łapiąc króla, po czym podniosła go na wysokość ich oczu i za...