Tina miała zdecydowanie dosyć piasku. Zirytowana szła przed siebie, ignorując spojrzenia całej reszty grupy. Gdzieś za nią Newt spoglądał w jej stronę, starając się nie ukazywać tego, jak bardzo chciał do niej podejść.Ale każdy mógł wyczuć jej humor, dlatego nikt nie odzywał się, zostając we własnych myślach. A miało być już tak dobrze.
Kilka godzin wcześniej...
- Więc prawe ramię istnieje.
- Nie powiedziałem, że istnieje...
- Powiedziałeś: "Ptaszki ćwierkają w swoim gnieździe"
Jorge wyrzucił ręce do góry, biorąc kolejny łyk ze szklanki. Ich rozmowa nie ruszała naprzód, można było powiedzieć, że nadal tkwili w tym samym momencie, z tą różnicą, że krótkowłosa brunetka, która okazała się mieć na imię Brenda została eksmitowana z pomieszczenia już bez broni wycelowanej w jej głowę.
Okazało się, że mężczyzna, mimo, że starał się grać człowieka twardego i przywódczego wcale wiele się od nich nie różnił.
Też interesował się prawym ramieniem i po krótkiej rozmowie Tina mogła być pewna, że pomoże im odnaleźć organizację.
- Pomóż nam dostać się do prawego ramienia. Jesteśmy z DRESZCZU, co oznacza, że jesteśmy ważni również dla ruchu oporu. Będziemy waszą przepustką.
Jorge zamilkła, lecz można było zobaczyć, że cały czas się wahał. Tina zaczynała coraz mniej wierzyć w to, że uda się go przekonać, kiedy mężczyzna obrócił się i szybkim krokiem udał się do radia.
- Znam osobę, która nam pomoże- mówił zbierając ze stołu przypadkowe rzeczy - My zaprowadzimy was do prawego ramienia, a wy będziecie naszym biletem wstępu.
Zajęty pakowaniem nawet nie zauważył, gdy do pokoju weszła Brenda, patrząc niepewnie choć stanowczo najpierw na Valentine, a potem na swojego towarzysza. Ominęła ją podchodząc do Jorge'a, a Tina nie skupiała się na jej słowach, gdy przyciszonym, choć nerwowym głosem tłumaczyła coś, co i tak zostało zignorowane. W pewnym momencie mężczyzna niemal krzyknął, jednak nie to ją zainteresowało.
Jasne światło oślepiło ich, a głosy szum silników zaalarmował dziewczynę. Mieli problem. Nim zdążyła zrobić krok dobrze znany głos z DRESZCZU obudził cały budynek ogłaszając, że przyszli po Thomasa i resztę.
- Brenda ogarnie twoich przyjaciół. Ty idziesz za mną.
Tina ruszyła za Jorge'em, omijając przeszkody na swojej drodze. W zasięgu ich wzroku pojawiało się coraz więcej ubranych w maski żołnierzy i nim się obejrzeli zaczęto do nich strzelać.
Skupiając się na lecących w nich stronę kulach, gwałtownie została pociągnięta w boczny korytarz. odetchnęła ciężko czując, jak tlen opuszcza jej płuca, jednak ich nagły ruch zmylił wrogów i pozwolił im na jakiś czas uciec.
- Masz plan?!- krzyknęła, chcąc przekrzyczeć ogłuszający warkot silników.
Na jej słowa Jorge uśmiechnął się przebiegle. Podbiegł do zabrudzonego okna które zajmowało sporą część ściany i popchnął je, ukazując przepaść między budynkiem
- To jest nasz plan- powiedział dumnie, a Tina niepewnie spojrzała się na mechanizm, który był czymś w rodzaju tyrolki. Trzymasz się wątpliwie wyglądającego sznura, którym zjeżdżasz po linie, nie do końca pewny, czy oby na pewno wytrzyma twój ciężar. A potem lądowanie.
YOU ARE READING
Never Stop. ( The Maze Runner)- Newt
Fanfiction- Na razie jesteśmy w pułapce. Potrzebujemy ochrony, jesteśmy w niebezpieczeństwie, a nasze ruchy są znikome. - Do czego zmierzasz?- zapytał patrząc na szachownicę. - Ale- ciągnęła dalej łapiąc króla, po czym podniosła go na wysokość ich oczu i za...