9.

141 8 0
                                    


Tina miała zdecydowanie dosyć piasku. Zirytowana szła przed siebie, ignorując spojrzenia całej reszty grupy. Gdzieś za nią Newt spoglądał w jej stronę, starając się nie ukazywać tego, jak bardzo chciał do niej podejść.

Ale każdy mógł wyczuć jej humor, dlatego nikt nie odzywał się, zostając we własnych myślach. A miało być już tak dobrze.

Kilka godzin wcześniej...

- Więc prawe ramię istnieje.

- Nie powiedziałem, że istnieje...

- Powiedziałeś: "Ptaszki ćwierkają w swoim gnieździe"

Jorge wyrzucił ręce do góry, biorąc kolejny łyk ze szklanki. Ich rozmowa nie ruszała naprzód, można było powiedzieć, że nadal tkwili w tym samym momencie, z tą różnicą, że krótkowłosa brunetka, która okazała się mieć na imię Brenda została eksmitowana z pomieszczenia już bez broni wycelowanej w jej głowę.

Okazało się, że mężczyzna, mimo, że starał się grać człowieka twardego i przywódczego wcale wiele się od nich nie różnił.

Też interesował się prawym ramieniem i po krótkiej rozmowie Tina mogła być pewna, że pomoże im odnaleźć organizację.

- Pomóż nam dostać się do prawego ramienia. Jesteśmy z DRESZCZU, co oznacza, że jesteśmy ważni również dla ruchu oporu. Będziemy waszą przepustką.

Jorge zamilkła, lecz można było zobaczyć, że cały czas się wahał. Tina zaczynała coraz mniej wierzyć w to, że uda się go przekonać, kiedy mężczyzna obrócił się i szybkim krokiem udał się do radia.

- Znam osobę, która nam pomoże- mówił zbierając ze stołu przypadkowe rzeczy - My zaprowadzimy was do prawego ramienia, a wy będziecie naszym biletem wstępu.

Zajęty pakowaniem nawet nie zauważył, gdy do pokoju weszła Brenda, patrząc niepewnie choć stanowczo najpierw na Valentine, a potem na swojego towarzysza. Ominęła ją podchodząc do Jorge'a, a Tina nie skupiała się na jej słowach, gdy przyciszonym, choć nerwowym głosem tłumaczyła coś, co i tak zostało zignorowane. W pewnym momencie mężczyzna niemal krzyknął, jednak nie to ją zainteresowało.

Jasne światło oślepiło ich, a głosy szum silników zaalarmował dziewczynę. Mieli problem. Nim zdążyła zrobić krok dobrze znany głos z DRESZCZU obudził cały budynek ogłaszając, że przyszli po Thomasa i resztę.

- Brenda ogarnie twoich przyjaciół. Ty idziesz za mną.

Tina ruszyła za Jorge'em, omijając przeszkody na swojej drodze. W zasięgu ich wzroku pojawiało się coraz więcej ubranych w maski żołnierzy i nim się obejrzeli zaczęto do nich strzelać.

Skupiając się na lecących w nich stronę kulach, gwałtownie została pociągnięta w boczny korytarz. odetchnęła ciężko czując, jak tlen opuszcza jej płuca, jednak ich nagły ruch zmylił wrogów i pozwolił im na jakiś czas uciec. 

- Masz plan?!- krzyknęła, chcąc przekrzyczeć ogłuszający warkot silników.

Na jej słowa Jorge uśmiechnął się przebiegle. Podbiegł do zabrudzonego okna które zajmowało sporą część ściany i popchnął je, ukazując przepaść między budynkiem

- To jest nasz plan- powiedział dumnie, a Tina niepewnie spojrzała się na mechanizm, który był czymś w rodzaju tyrolki. Trzymasz się wątpliwie wyglądającego sznura, którym zjeżdżasz po linie, nie do końca pewny, czy oby na pewno wytrzyma twój ciężar. A potem lądowanie.

Never Stop. ( The Maze Runner)- NewtWhere stories live. Discover now