Rozdział 6

5.9K 149 32
                                    

- Ile masz lat?- moja młodsza siostra kontynuowała rozmowę z kierowcą.

- Na ile wyglądam?- ściszył muzykę.

- Dwadzieścia pięć.- powiedziała pewnym tonem.

Śmiech rozległ się obok mnie. Pierwszy raz go takiego rozbawionego widziałam. Nie wiedziałam że aż tak dobrze się dogaduje z dziećmi. Veronica mi opowiadała jakim złym ojcem jest ale patrząc na niego w ten sposób nie sądziłabym że jest złym ojcem. Jest troskliwy i każdy ojciec taki powinien być.

- Na prawdę?- zerknął na nią gdy staliśmy na czerwonym świetle.

- A ile masz?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Trzydzieści siedem.

Skierowałam swoją twarz w stronę okna by nie mógł zauważyć mojego zdziwienia. Co prawdę wiedziałam że był stary w końcu ma córkę w moim wieku. Ale jeśli dobrze liczę zaczął być ojcem w wieku dziewiętnastu lat. To tyle ile ja mam teraz lat. Nie wyobrażam sobie mieć teraz dziecka.

Po paru minutach dotarliśmy pod odpowiedni adres.

- Dziękujemy.- zmusiłam się do uśmiechu.

Pan Mathews zmarszczył brwi i ścisnął wargi razem. Przyglądał mi się długo.

- Wszystko okej?- spytał nie odrywając ode mnie wzroku.

Poczułam jak oczy mnie zaczęły szczypać. Mocno westchnęłam próbując powstrzymać łzy.

- Pewnie. Jak zawsze, wszystko jest okej.- wymamrotałam. Spojrzałam na siostrę która już wysiadła z auta.

- Nie prawda. Nie widziałem cię jeszcze takiej.- był skupiony na moich oczach w których poczułam łzy.

- To maska, proszę pana. Tylko dziś zapomniałam ją założyć.- złapałam za klamkę i wysiadłam.- Jeszcze raz dziękujemy.- powiedziałam przed zamknięciem drzwi samochodu.

Samochód odjechał dopiero gdy weszliśmy do domu.

W domu panowała cisza. Teraz tak będzie przez przynajmniej tydzień. Zamykają się w sobie a po paru dniach znowu udają cudowny związek. Nawet mnie to już nie dziwi. Zawsze tak było i zawsze tak będzie.
Tacy już są moi rodzice.

Gdy usiadłam na swoim łóżku zaczęłam się zastanawiać jak pan Mathews odczytał z mojej twarzy że jestem inna niż zawsze. Może przez wory pod oczami. Albo lekko rozmazanym makijażu. Przecież faceci takich szczegół nie dostrzegają. Jednak szybko wybiłam go sobie z głowy.

Wstałam i powędrowałam do pokoju obok.

- Masz zadanie domowe?- spytałam Aurelię.

- Tak.- przytaknęła.

- Zacznij a jeśli coś nie zrozumiesz to mnie zawołaj.

- Chyba dam radę sama.- upewniła mnie.

- Będę dumna.- uśmiechnęłam się w jej stronę.

Przebrałam się w pokoju. Położyłam się pod kołdrą i zanim się obejrzałam zapadłam w sen.

..

Sean

Nie powinno mnie to interesować. Na prawdę. Nie powinno. Jednak mnie interesowało. Wyglądała jakby nie spała całą noc. I jeszcze te łzy które napłynęły do jej oczu gdy się zapytałem czy wszystko okej.
Wysiadłem ze swojego samochodu i wszedłem do mojego domu. Lucy już nie było a Veronica cały tydzień jest u swojej matki. Pierwsze gdy zapropnowała mi ten pomysł byłem załamany. Poczułem się jakby chciała ode mnie uciekać. Zostawić mnie samego. Jednak moja rodzicielka powiedziała bym dał jej tą przestrzeń.

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz