Rozdział 3

6.5K 188 43
                                    

Melanie

- Wszystko z tobą okej?- spytał

- Tak.- odpowiedziałam bez wahania.

- Chodzi o sytuacje z przedtem. Nic ci nie zrobił?- spytał delikatnym tonem.

- Po wyglądzie widzę że panu więcej zrobili.-ugryzłam wnętrze swojego policzka.

- Śmieszne.- pokiwał głową.

- Po prostu brzydzę się.- wzruszyłam ramionami.- I proszę się nie ruszać.- powiedziałam wyciągając pincetą wacik z jego nosa.

- Możesz wziąć prysznic.- zaproponował.

- Jestem zmęczona na prysznic.- westchnęłam wymieniając wacik.

- To idź spać, sam się tym zajmę.- złapał mój nadgarstek.

- Ja tu robię swoje a pan niech milczy.- nachyliłam się bardziej nad nim by z bliska zobaczyć ranę na jego czole. Z tego będzie siniak.
Pan Mathews nie odezwał się już ani słowem. Nie miał złamanego nosa. Same podrapania na policzkach i na skroni.

- Skończyłam.- poinformowałam go chcąc postawić krok w tył ale prawie się wywróciłam przez jego stopę, jednak on zdążył mnie złapać.

- Dziękuje Melanie..- założył kosmyk moim włosów za ucho. Oddaliłam się na bezpieczna odległość, uśmiechnęłam się zmęczona i wyszłam z łazienki zostawiając go samego. Tak myślałam ale wyszedł odrazu za mną.

- Możesz spać w gościnnym pokoju.- wskazał na drzwi niedaleko jego sypialni.

- Nie dziękuję, nie lubię spać sama. Dobranoc.- po moich słowach pociągnęłam za klamkę i weszłam po cichu do pokoju Veronici.

Zerknęłam na swoją komórkę a następne położyłam się obok niej na łóżku dwuosobowym. Przykryłam się kołdrą i wtuliłam w ciepłe ciało Veronici. Może znamy się krótko ale już często nocowaliśmy u siebie. Polubiłam ją tak samo jak ona mnie. Z ogromnym zmęczeniem zapadłam w sen.

Obudziłam się czując zapach jajecznicy i bekonu. Uśmiechnęłam się a dopiero później otworzyłam oczy. Leżałam w pokoju Veronici. Jej nie było już obok mnie. Po paru minutach wstałam i ruszyłam do kuchni.
Napotkałam tam Veronice jedzącą śniadanie. Starsza pani stała tyłem.

- Oo dzień dobry.- przywitała mnie miłym uśmiechem.

- Pani tak już od rana pracuje?- usiadłam obok Veronici.

- Jaka pani, mów mi Lucy.- wyciągnęła z lodówki jajka.

- Nieźle się wczoraj stoczyliśmy.- powiedziała rozbawiona.

- Widziałaś pana Mathewsa?- rozszerzyłam oczy.- On to dopiero się stoczył.- założyłam kosmyk za ucho.

- Pan Mathews jeszcze śpi.- powiadomiła Lucy.

- Ja pójdę się ubrać.- stwierdziłam.- Mogę pożyczyć od ciebie ciuchy?- spytałam Veronici.

- Pewnie.

- Śniadanie za pięć minut.- poinformowała Lucy.

Weszłam po schodach i skierowałam się w stronę pokoju Veronici. Idąc korytarzem mój wzrok padł na drzwi lekko uchylone które właśnie minęłam. Była to łazienka. Nie wierząc w to co zauważyłam przez ułamek sekundy, wróciłam pare kroków w tym i zajrzałam do środka. Szczęka mi opadła.
Pan Mathews stał całkiem nagi pod prysznicem i się dotykał? Przymrużyłam oczy nie wierząc co widzę. Co prawda było dużo pary ale on trzymał się ściany i robił szybkie ruchy wzdłuż swojej męskości. Był na prawdę duży. Powinnam stąd iść jak najszybciej. Ale nie mogłam. Coś mnie powstrzymało. Ciekawość? Odchylił głowę w tył i usłyszałam gardłowy pomruk. Zaraz po tym zgasił wodę i wyszedł. Szybko uciekłam do pokoju Veronici. Byłam przerażona ale równie dobrze, podniecona? Nie znałam tego uczucia. Nie takiego podniecenia. Jedyne jakie znam to to gdy zanurzę palce między swoimi udami i próbuje dojść do orgazmu. Jest mi wtedy dobrze i czuję że zaczyna być to moim uzależnieniem. Robię to od dawna. Jest to mój grzech którego się wstydzę. Nawet grzeczne dziewczynki mają swoje niegrzeczne sekrety.

Ubrałam się w czarne jeansy i biały top. Nie znalazłam nic w swoich stylu. Jeansy podkreślały mi moje pośladki co mi się nie podobało.
Zeszłam do dół a śniadanie czekało na mnie. Veronica siedziała na kanapie tyłem do mnie a Lucy gdzieś zniknęła. Wzięłam gryz jajecznicy i upiłam łyk ciepłej herbaty.

- Niegrzecznie mnie tak podglądać, panno White.- usłyszałam szept tuż za mną. Zamarłam.

- Patrzyłam tylko czy łazienka była zajęta.- wbiłam wzrok w talerz.

- Niegrzecznie tak kłamać. Podobało ci się?- ostatnie zdanie powiedział już głośniej stając na przeciwnej stronie wyspy kuchennej.
Zapadła bardzo niezręczna cisza.

- Nie będę powtarzał pytania.- zerknął na mnie.

- Tak.- wymamrotałam a następnie wzięłam łyk herbaty.

Melanie oszalałaś.

- Cieszę się.- odwrócił się szykując sobie kawę.

- O dzień dobry!

- Dzień dobry, Lucy.- zerknął na nią.

- Melanie chodź tutaj zjesz.- odwróciła się machając na miejsce obok siebie. Złapałam talerz i kubek. Mój wzrok po raz ostatni skrzyżował się z panem Mathews.
Usiadłam obok przyjaciółki.

- Jak się czujesz, Veronico?- zachrypnięty głos dotarł do nas.

- Lepiej.- zerknęła na niego.- Co ci się stało?- rozszerzyła usta.

- Obronił nas.- wymknęło mi się z ust zanim on zdążył coś powiedzieć.

- Przed?- patrzyła na mnie.

- Dwóch facetów się nas czepiło, tobie nic nie robili tylko mnie obmacywali.- zmarszczyłam brwi z obrzydzeniem.- Ty w tym czasie zgonowałaś.- dodałam.

- Oh. I kto wygrał?- zaciekawiła się.

- Twój tata.- wzruszyłam ramionami.



Rozdział 3

No ciekawie ciekawie. Chcecie następny rozdział z perspektywy Sean czy Melanie?

Dziękuje ślicznie za gwiazdeczki i komentarze🤍 motywujecie mnie tym do pisania.

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz