Melanie
- Na pewno się w tobie podkochuje.
- Może tak.- wzruszyłam ramionami.- Ale ja go nie lubię.- zmarszczyłam nos.
Vera się głośno zaśmiała.
- No co. On to takie dziecko zagubione.- prychnęłam
Wolę twojego ojca.
- Jest starszy od ciebie.
- No ale głupszy. Mamusia mu dalej robi kanapki do szkoły.- spojrzałam na nią z obrzydzeniem.
- Oh w tym mu akurat zazdroszczę.- przyznała.- Mi robi Lucy.- uśmiechnęła się.
- To to samo! Ja od ósmego roku życia sama sobie robię kanapki i teraz na dodatek siostrze.- prychnęłam.
- No dobra.- przyznała.
- Idę się umyć.- mruknęła wstając z łóżka.
- Dobrze.- uniosłam kącik swoich ust.
Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami i usłyszałam strumień wody. Nabrałam głęboko wdech i wyszłam z jej pokoju. Upewniłam się że na pewno się myję. Powędrowałam do pokoju jej ojca. Jest już trzecia w nocy ale nie mogłam się oprzeć.
Zamknęłam za sobą drzwi jego sypialni. Na palcach podeszłam do jego łóżka i weszłam na jego materac. Przesunęłam się bliżej jego ciała. Dotknęłam jego nagi wysportowany brzuch. Ustami zaczęłam cmokać jego ramię i tak dotarłam do szyi.
Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, tak że prawie leżałam na nim.- Gdzie Veronica?- wyszeptał.
- Kąpie się.- odpowiedziałam i złączyłam nasze usta razem. Pan Mathews zassał moje wargi. Poczułam ciepło między udami.
- Byłam dziś niegrzeczna.- wymamrotałam podczas pocałunków.
- Byłaś.- wychrypiał.- Ale dopiero w hotelu cię za to ukarzę.- pogłaskał mój policzek.
- Nie mogę się doczekać.- przyłożyłam swoje czoło do niego.
Złapałam jego dłoń i przyłożyłam ją do swojego krocza. Zaczęłam się lekko poruszać w przód i tył. Materiał dresów które miałam na sobie nam przesadzał.
- Idź już, maleńka.- cmoknął ostatni raz moje usta.
- Już?- westchnęłam.
- To jest bardzo ryzykowne.- założył kosmyk moich włosów za ucho.
- No dobrze.- podniosłam się.
- Dobranoc.- mruknął.
- Dobranoc, panie Mathewsie.
**
Rano zeszłam na dół gdy tylko się obudziłam. Vera jeszcze spała.
- O Boże.- spojrzałam na ogród gdy przechodziłam przez hol do kuchni.
Lucy stała z szerokim uśmiechem za blatem kuchennym.
- Poranny ptaszek wstał.- przywitała mnie.
- Poranny ptaszek?- parsknęłam.
- Słodko czy słono?- zapytała.
- Ee.- zawahałam się.- Słono.- usiadłam na krześle kuchennym.
Zerknęłam w stronę salonu. W drzwiach stanął nikt inny jak nie pan Mathews. Ubrany w garniturowe spodnie i czarną koszulę. Trzymał komórkę przy uchu a wzrok miał wbite w moje nagie nogi.
CZYTASZ
Break The Rules
RomanceOjciec jej przyjaciółki. Różnica wieku. Zakazany romans. „Nic więcej nie powinno nas łączyć" Ciekawi? Zapraszam do czytania mojego dzieła!❤️