Rozdział 8

5.6K 145 7
                                    

Sean

- Proszę pana, na prawdę nie chciałam.- weszła do mojego biura.

- Odwróć się i wejdź odnowa tak jak trzeba.- nie zerkałem na nią.

Moja asystentka zrobiła tak jak prosiłem tylko teraz weszła z pukaniem do drzwi.

- Na prawdę żałuję.- podeszła do mojego biurka. Usiadła na jednym z krzeseł i wbiła wzrok we mnie. Podniosłem wzrok na ciemnowłosą.

- Czego żałujesz, panno Richard?- spytałem trzymając długopis między palcami.

- Nie powinnam tego wysyłać. To jest mój błąd.- opuściła wzrok na swoje kolana.

- Oczy na mnie.- rozsiadłem się lepiej.- Moja kancelaria mogła przez ciebie paść na dno.- wychrypiałem.

- Przepraszam, proszę pana.- założyła kosmyk swoich włosów za ucho.

- Ktoś cię zmusił czy sama zdecydowałaś mu to wysłać?- podniosłem jedną brew ciekawy odpowiedzi.

- Sama.- przełknęła ślinę.

Mój telefon zaczął wibrować a ja nie odrywałem wzroku od swojej asystentki.

- Ostatnia szansa.- kiwnąłem na drzwi.

Tylko dlatego bo nie mam czasu na szukanie nowej asystentki.

Ciemnowłosa kobieta wyszła z mojego biura a ja wyciągnąłem telefon i w ostatniej chwili odebrałem.

- Z cebulką czy bez?- spytała moja rodzicielka. Uśmiechnąłem się na to pytanie.

- Z.- odpowiedziałem.

- Dobrze, jak się czujesz?

- Już lepiej, mamo.- wstałem ze swojego fotelu i podszedłem do wielkiego okna.

**

- Tak to tyle.- kiwnąłem głową do mężczyzny za kasą.

- Dla żony?- spytał lekko uśmiechnięty.

- Mamy.- rozejrzałem się po kwiaciarni.

Bukiet białych róż był już gotowy. Zapłaciłem i wyszedłem.

Położyłem bukiet na miejscu pasażera i zapaliłem silnik swojego samochodu.

Jechałem autostradą na obiad do mojej rodzicielki. Skończyłem pracę wcześniej niż powinienem. Vera nie chciała ze mną jechać więc musiałem się wybrać sam.
Podróż do rodzinnego domu minęła mi szybciej niż obstawiałem że minie, zazwyczaj są korki i spóźniam się godzinę.

- Jak dawno temu.- wtuliła się we mnie.- Tak tęskniłam.- złapała moje policzki.

Musiałem się nachylić by dostała do mojej twarzy, wyglądało to śmieszne ale też słodko.

- Ja też tęskniłem.- cmoknąłem ją w policzek i weszliśmy do środka.

Dom pachniał moim dzieciństwem i obiadem. Dużo się pozmieniało w tym domu, jest teraz nowocześniej niż było. Więcej światła i miejsca.

- Nie ma małych?- spytałem idąc za nią do kuchni.

- Jeszcze są w szkole.- pomieszała w zupie.

- A Christian?- ściągnąłem swoją marynarkę.

- Już tak długo mnie nie odwiedzał, zapomniał o starej matce.- uśmiechnęła się ale wiedziałem że nie było jej do śmiechu.

- Nie mów tak, chociaż jednego syna dobrze wychowałaś.- uśmiechnąłem się szeroko. Moja mama szturchnęła mnie w brzuch i się zaśmiała. Zawsze drążyliśmy ten temat że stał się już żartem.

- Nawet ode mnie nie odbiera.- prychnęła.

Pomogłem jej w nalewaniu zupę do miski i zaniosłem na stół w salonie.

- Jak z Veronicą?- zapytała siadając na krzesło które jej odsunąłem.

- Próbuję być dobrej myśli.- usiadłem na swoje miejsce.

- To dobrze, synku.- złapała za łyżkę.- Smacznego.- dodała.

Czas u mamy minął w przyjemny sposób. Po zjedzeniu drugiego dania usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Następna godzina minęła nam w przyjemny spokojny sposób. Aż dzwonek do drzwi zadzwonił.

- Wujek!- małe szkuty wtuliły się w moje nogi.

- Sean.- moja kuzynka mnie uściskała.

Podniosłem Ali i Troy'a. Siedzieli mi na rękach i skierowałem się z nimi do salonu.

- Babcia!- krzyk dzieci obok moich uszu. Zmarszczyłem brwi a mój nos został zgnieciony przez chłopczyka.

**

- Jestem.- krzyknąłem wchodząc do domu.

- Zdaliśmy!- krzyk Veronici odbił się o ściany wielkiego korytarzu. Wszedłem głębiej i zobaczyłem że w kuchni siedziały przy wyspie kuchennej.

Podszedłem i skupiłem wzrok na laptopie.

- Gratulacje.- uśmiechnąłem się szczerze.

Brunetka obok mojej córki posłała mi pełny szczęścia wzrok. Na prawdę jej na tym zależało.

- Jedziemy na kolacje?- spytałem dziewczyn.

- Oh.- wymknęło się z ust ciemnowłosej.

- Tak.- odpowiedziała moja córka.- Jaka restauracja?- odwróciła się do mnie przodem.

- Wybierzcie.- odwróciłem się i ruszyłem w stronę lodówki. Wyciągnąłem z niej zimną butelkę wody.

- Ta elegancka.- kiwnęła energicznie głową.

- Dobrze.- odpowiedziałem ale Vera pociągnęła Melanie na górę.

W czasie gdy one się przebierały ja odebrałem służbowy telefon. Minęła godzina a ja dalej czekałem aż zejdą.

Nagle moim oczom okazała się Melanie. W sukience mojej córki, opinające jej ciało. Włosy miała rozpuszczone i lekko pofalowane. Jej usta błyszczały a rzęsy miała podkreślone czarnym tuszem.

- A Veronica?- spytałem nie widząc córki.

- Zaraz przyjdzie.- posłała mi jeden ze swoich słodkich uśmiechów.

Myślami wróciłam do nocy w którym leżała w moim łóżku. Taka niewinna i piękna. Chwila w której się wtuliła we mnie przez długi czas nie chciała mi wyjść z głowy.

Złapałem za butelkę wody i wziąłem łyk.
Ciemnowłosa przyglądała mi się uważnie.

- Idziemy już do samochodu.- krzyknąłem do Very ale patrzyłem na Melanie. Graliśmy. Ten kto pierwszy urwie kontakt wzrokowy przegrywa. Jej jasne tęczówki były wbite w moje ciemne i puste. Nie wiem czy specjalnie to zrobiła ale przygryzła swoją dolną wargę. Wiedząc że to idzie za daleko się odwróciłem i ruszyłem przed siebie.

- Którym?- spytałem brunetki. Weszliśmy przez drzwi do garażu.
Spojrzałam na cztery zaparkowane samochody.

- Ten mi się podoba.- podeszła do Jeep'a.

Kiwnąłem głową i wyciągnąłem właściwy kluczyk.

Brunetka usiadła na miejscu pasażera a ja za kierownica. Zerknąłem na jej odsłonięte uda i poczułem uścisk w dole brzucha. Sean ogarnij się. Oderwałem wzrok i skupiłem go na idącej w naszą stronę Veronice.

Zapowiada się wspaniały wieczór.


_
Będę was informować o nowych rozdziałach na mojej tablicy na moim profilu<3

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz