Rozdział 45

4.1K 134 10
                                    

Melanie

Ubrana w czarną krótką sukienkę z wycięciem na plecach. Spacerowaliśmy po małym przytulnym miasteczku w Majorce. Jest tutaj tak pięknie. Powietrze było ciepłe i tropikalne, ludzie żyją jakby jutro nie miało być, ciemne niebo było oświetlane przez mnóstwo gwiazd, w dali było słychać szum fal. Nasze brzuchy były napełnione przepyszną kolacją, a radość z twarzy nie schodziła. Trzymaliśmy swoje dłonie i wolnym krokiem chodziliśmy po hiszpańskich uliczkach. Na ulicy stał muzyk i śpiewał hiszpańską piosenkę. Corazón Sin Cara~ Prince Royce

Ludzie zatrzymywali się i wsłuchiwali się w jego śpiew. Ci którzy znali tekst dołączyli do śpiewania a inne tańczyli. Zatrzymałam się przy tych ludziach i zerknęłam mojego partnera. Pokiwał przecząco głową. Uśmiechnęłam się znacząco i pociągnęłam go w stronę obcych ludzi. Już sporo ludzi się nazbierało. Przebiłam się przez tłum ale zgubiłam dłoń Sean'a. Wycofał się albo go porwano. Zaczęłam poruszać swoimi biodrami, tak jak inni, podniosłam również swoje ręce w górę. I przez jakiś czas naśladowałam hiszpańskie dziewczyny. Jedna z nich mnie złapała za dłoń i obróciła mnie, posłałam jej uśmiech i zrobiłam to samo z nią. Razem płynie tańczyliśmy. Niektóre kawałki piosenki znalałam więc nuciłam je pod nosem. Dużo się nie różniliśmy z wyglądu. Miała zielone oczy i brązowe włosy, jak ja. Wyglądała na prawdziwą Hiszpankę. Wzorkiem odnalazłam Sean'a, stał przy ścianie i nam się przyglądał z uśmiechem na twarzy. Przerzuciłam swoje naturalnie pofalowane włosy na jedną stronę i znów zerknęłam w stronę Sean'a. Nie patrzył na mnie ponieważ jakaś dziewczyna próbowała zaciągnąć go do tańca. Zaczęła dotykać go swoimi biodrami którymi ruszyła w rytmie piosenki. Odwróciła się do niego plecami, złapała go za kark i wypchnęła swój tyłek w jego krocze. Sean próbował coś jej wytłumaczyć ale ona nie reagowała. Postawiłem kilka kroków i znalazłam się przy nich.

- Abandonarlo. Él es mío.- powiedziałam z podniesionym podbródkiem do dziewczyny.

Zerknęła na mnie i uważnie zlustrowała moją twarz.

- Y entonces él es un rígido.- prychnęła pod nosem.

Dobra tego już nie zrozumiałam. Ale chyba chodziło jej o to że jest sztywniakiem. Odeszła od nas a Sean piorunował mnie pełnym podziwu wzrokiem.

- Umiesz hiszpański?- zapytał.

- Co nie co pamiętam.- wzruszyłam ramionami.

Przez trzy lata się uczyłam hiszpańskiego ale nie wiedziałam że kiedyś faktycznie mi się przyda.

- Chyba należy mi się za to taniec?- zapytałam z nutką nadziei.

Po kilkusekundowej chwili zastanowienia wyciągnął do mnie swoją dłoń i razem dołączyliśmy do tłumu.

Dzisiaj cały dzień spędziliśmy na wynajętym jachcie. Odegraliśmy tam scenę z filmu 365 dni. Ale oprócz tego opalaliśmy się, skakaliśmy do wody i świętowaliśmy udane wakacje.

Jesteśmy tutaj tylko tydzień a zdążyłam zapomnieć o wszystkim co się nie udało. Znaczy gdzieś z tyłu głowy jest to jeszcze. Słowa wypowiedziane przez Veronice jak i wyzwiska skierowane do mnie od własnego ojca. Tak również są jeszcze rówieśnicy którzy nie umieją zamknąć buzie i plotkują o mnie. Jest jeszcze moja mama, zawiedziona swoją najstarszą córką. Martwię się o Aurelie, nie chcę wiedzieć co ona przeżywa w domu. Próbowałam się z nią skontaktować ale nawet sygnały nie idą.

Przedwczoraj byliśmy zwiedzić jaskinie Cuevas dels Hams. Było śmiesznie i fajnie. Ale przede wszystkim ładnie. Przypomniało mi się jak się bez powodu bałam na początku i Sean mnie mocno trzymał ale też mnie wyśmiewał.

- Robimy tatuaż?- zapytałam.

- Tatuaż?- zdziwił się.

- Mhm.- przytaknęłam.

- Ale jaki?- zapytał.

- Imiona to głupie.- zastanowiłam się.- Poszukam ja pinterest.- wyciągnęłam komórkę.

Sean się trochę wahał. Tak samo jak ja. Ale on dużo odmienił w moim życiu, zawsze będzie dobrym wspomnieniem.

Ale każde dobre wspomnienie ciągnie za sobą coś złego.

Znalazłam zdjęcie na którym facet ma na nadgarstku „ Hers." A ona ma „ His."

Przemyślałam to dwukrotnie zanim pokazałam to jemu.

- Okej. Podoba mi się.- powiedział już pewniejszy.

- Tak?- uchyliłam lekko usta.

- Spontaniczny tatuaż.- uśmiechnął się.

Ciekawiło mnie, jak to się zakończy. Czy w ogóle zakończy? Nie chciałabym się tak szybko z nim żegnać. Zostałabym z niczym. Całkowicie sama. Dopiero teraz to do mnie dotarło.

Teraz nie mam rodziców którzy mogą mi zakazać robić tatuaż lub cokolwiek innego. Jestem samodzielna i sama za siebie muszę decydować i wszystko dwukrotnie przemyśleć. Niby nie trudne bo już to robiłam za siebie i też za Aurelie, ale i tak poczułam dziwny ciężar na swoich ramionach.

Za kilka dni mam swoje dwudziestoletnie urodziny, nie wiem czy Sean o tym wie. I nie wiem jak mu o tym powiedzieć. Nie chcę się spędzić tak jak w każdym innym roku, czyli siedząc samotnie w łóżku. Jak byłam małą dziewczynką dostałam jeszcze tort i prezenty. A teraz ani to ani to.

Przełknęłam ślinę i zerknęłam na Sean'a który szukał dobre studio by zrobić tatuaż.

- Za cztery dni mam urodziny.- wydukałam.

- Wiem.- zerknął na mnie.

- Serio?- zapytałam zdziwiona.

- Tak, maleńka.- uniósł lekko kąciki swoich ust.


__
Rozdział 45

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz