Rozdział 38

4K 131 15
                                    

Melanie

Przymknęłam napełnione łzami oczy. One spłynęły po moich policzkach na poduszkę. Podwinęłam swoje nogi i skuliłam się w kulkę. Oddech miałam lekko przyspieszony. Czemu ja to tak przeżywam.

Drzwi do mojego pokoju się uchyliły. W nich stanęła moja siostra Aurelia.

- Mogę spać z tobą?- zapytała.

- Wskakuj.- głos mi zadrżał.

Podwinęłam kawałek swojej kołdry a ona zamknęła drzwi i podeszła do łóżka. Wsunęła się pod kołdrę i położyła swoją główkę na poduszce.

Przymknęłam swoje oczy by nie mogła zobaczyć że płakałam. Nie chciałabym jeszcze złamać jej serduszka. Wystarczy że moje jest skrzywdzone. Powinnam podnieść podbródek i iść dalej. Jak to zawsze robiłam. Ale tym razem nic mi na to nie pozwalało.

- Melanie.- wyszeptała śpiącym głosem.

- Hm?- mruknęłam.

- Jesteś najlepszą siostrą.- wtuliła się we mnie.

Zacisnęłam swoje wargi i następne łzy spłynęły po moich policzkach.

- Kocham cię, młoda.- przyciągnęłam ją jeszcze bliżej siebie.

- Ja ciebie też, stara.- prychnęła cicho.

Uśmiechnęłam się ale łzy nie przestały lecieć z moich oczu.

**

- Powiem mu o tym dzisiaj.- wymamrotała.

- A mówiłaś to już swojej mamie?- zapytałam.

- Tak. Zgodziła się.- uśmiechnęła się lekko.

- Chciałabyś może być przy tym? Pomogłabyś mi gdyby coś.- wzruszyła ramionami.

- Nie, powinnaś to sama z nim załatwić.- zaprzeczyłam odrazu.

- Racja.- ścisnęła usta w wąską linie.- Stresuję się.- podniosła rękę która się trzęsła.

- Spokojnie.- złapałam jej dłoń.- Dogadacie się.- upewniłam.

Na pewno pan Mathews będzie bardziej cierpiał.

Nie wyobrażam sobie stracić swoją córkę. Sean jest dobrym ojcem w moich oczach, nie rozumiem czemu Veronica jego tak nie lubi. Może uważa że jej mama by ją lepiej traktowała? Ale w to wątpię. Gdyby jej mamie na niej zależało nie zostawiłaby ją samą z panem Mathewsem. Mogliby się przynajmniej dzielić. Na tydzień u niego i na tydzień u niej. Ale ona ich zostawiła samych.

Ugryzłam swoją dolną wargę i odwróciłam się w stronę parking'u. Pan Mathews miał przyjechać po nią za kilka minut. Za to ja musiałam iść na autobus. Nigdy mi się nie zdarzyło żeby mój własny ojciec przyjechał po mnie do szkoły. Raz pamietam jak mama dała mu bojowe zadanie po mnie przyjechać gdy byłam mała a ona właśnie rodziła moją siostrę, siedziałam w szkole do dwudziestej pierwszej ponieważ o mnie zapomniał. 

Veronica powinna się cieszyć z takiego ojca.

Pan Mathews podjechał. W jego oczach widziałam zmęczenie. Zauważył mnie ale długo mi się nie przyglądał.

- Podwieziemy Melanie?- zapytała Vera.

- Nie trzeba.- machnęłam ręką.

- Wsiadaj.- wskazał na tylne siedzenia.

Rozszerzyłam oczy. Mam wsiąść?

Otworzyłam drzwi samochodowe i wsiadłam. Zapięłam pas i wbiłam spojrzenie w siedzenie przede mnie. Bałam się. Bałam się że zrobię coś czego będę żałować i znowu będę ryczeć przez następne kilka wieczory.

Poprawił lusterko i wbił we mnie swój wzrok. Przeszły mnie ciarki i gęsia skórka pojawiła się na moich ramionach i nogach.

Te oczy.

Oczy nie kłamią.

„Cierpię."

Mogłam to słowo wyczytać z niego. Jak bardzo to dziwnie nie brzmi, widziałam to w jego oczach. Prędko oderwałam wzrok od jego oczu i skupiłam go na samochodach.

Dojechaliśmy do mojego domu, wysiadłam i podziękowałam za podwózkę i pożegnałam się. Odjechali dopiero gdy weszłam do środka.

**
Sean

Cisza. Moja twarz była nie dopisania.
- Nie.- wszystkie moje mięśnie się spięły.

- Tak, tato.- przytaknęła.

- Czemu mi to robisz?- zapytałem siadając obok niej.

- Tak będzie lepiej.- wymamrotała.- Będę bliżej studiów, i poznam swoją mamę.- wytłumaczyła.

Łzy napłynęły do moich oczu. Właśnie straciłem swój świat? Właśnie odchodzi.

- Mam sam mieszkać w takim wielkim domie?- zapytałem.

Wcale to nie było najważniejsze.

- Nie odchodź.- złapałem jej dłoń.- Proszę.- łza spłynęła po moim policzku.

- Tato, świat się nie kończy. Będę cię odwiedzać.- upewniła. Wytarła moje łzy i spojrzała prosto w moje oczy.

- Poprawię się.- obiecałem.

- Tu nie chodzi o ciebie. Chodzi o mnie.- ścisnęła uścisk naszych dłoń.

- Vera.- powiedziałem z nadzieją.

- Tato, daj mi.- skubała swoją wargę.

- Nie możesz tydzień u niej, tydzień u mnie?- zapytałem.

- To będzie trudne. A wiesz mama się nie lubi dzielić.- wymamrotała.

- Veronica proszę.- spojrzałem prosto w jej oczy, które miała po mnie.

- Obiecuję że cię będę odwiedzać.- wtuliła się we mnie.

Moje oczy piekły od łez. Nadal do mnie nie dotarło. Moja córka chcę się ode mnie odciąć.

Ten tydzień nie mógł być gorszy.

_
Rozdział 38

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz