Rozdział 43

4.3K 137 8
                                    

Sean

Wyleciałem z domu. Ona nadal biegła w stronę bramy.
Dogoniłem ją i złapałem mocno za nadgarstek. Oddechy mieliśmy przyspieszone. Ugryzłem środek swojego policzka i przyjrzałem się uważnie jej twarzy.

- Co ona tam robi gdy mnie nie ma?- zapytała.- Co was łączy, co?- krzyknęła wkurzona.

- Veronica, to jest trudne.- pokręciłem głową.- Chodź, zjesz śniadanie i pogadamy.- nie puszczałem jej nadgarstka.

- Nie.- próbowała wydostać swój nadgarstek od mojego uścisku.- Powiedz mi tylko co tam robiliście.- warknęła.

- Vera, chodź.- pociągnąłem ją w stronę domu.

- Puść mnie.- uderzyła mnie w klatę.

- Proszę cię, chodź.

- Nie. Przyszłam tutaj po wsparcie a zastaje ciebie półnagiego i moją przyjaciółkę w twojej koszulce?- krzyknęła.

Zatkało mnie. Tak totalnie. Chciałem się zakopać pod ziemie i tam umrzeć.

- Powiedz mi że to tylko raz.- wydukała.

- A co to zmienia, Veronica.- zmarszczyłem brwi.

- Czyli więcej razy. Jaka fałszywa szuja.- pokręciła głową.- I pojebany ojciec.- dodała.- Fuj.- popatrzyła na mnie z obrzydzeniem.

Westchnąłem głęboko. To musiało się kiedyś stać.

Zerknąłem na drzwi wejściowe. Melanie stała i się nam przyglądała. Aż stąd widziałem że się cała trzęsła.

- Tak o tobie mówię.- Veronica skierowała się do Melanie.- Ruchać mojego ojca za moimi plecami.- prychnęła.

- Vera.- szedłem za nią.

- Taka niewinna dziewczynka która po szkole chodzi do biblioteki i się uczy, tak na prawdę jest kurwą.- pokręciła głową.- Już wiem czemu nie masz tyle przyjaciół, pewnie każdego ojca już zaliczyłaś.- stanęła tuż przed nią. 

- Veronica.- złapałem jej ramię.

- Zostaw mnie.- spiorunowała mnie swoim wzrokiem.

- Ciekawe co szkoła powie na to, co?- uniosła swój podbródek.- Dziwka.- prychnęła.

Melanie wbiła wzrok w swoje stopy i uniosła lekko swoje ramiona.

- Veronica, przestań w tej chwili.- stanąłem między nimi.

- Zamknij się, nie jesteś o wiele lepszy od niej.- spojrzała na Melanie.

- Jak ty się odzywasz do ojca?- spiorunowałem ją wzrokiem.

- Tak jak powinnam.

- Melanie idź do środka.- powiedziałem nawet na nią nie zerkając.

- A więc to teraz jej dom?- podniosła jedną brew.

Złość we mnie paliła. To tak jakby dolewa benzynę do ognia.

- Po co przyszłaś?- zapytałem.

- Już nic. Wracam do matki.

Matki. Już nie mamy? Najwidoczniej musiała się przekonać jaka ona na prawdę jest. I że było jej lepiej u mnie. Tylko że teraz już nawet to przepadło.

- Zależy mi na tobie.- złapałem ją zanim się odwróciła.

- Super.- patrzyła na mnie z obrzydzeniem.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała możesz zawsze o to poprosić.- wymamrotałem.

- Okej, przelejesz mi pieniądze?- zapytała.

- Ile?

- Cztery koła.- nie musiała się dużo zastanawiać.

Zwilżyłem swoją dolną wargę.

- Na co?

- Kieszonkowe, matka nie chcę mi dać.- wzruszyła ramionami.

- Okej co miesiąc będę ci przelewał pięć tysięcy dolarów.- patrzyłem głęboko w jej oczy.- Połowę  odłożysz na przyszłość.- dodałem.

- Dobrze.- przytaknęła głową.

- Kocham cię.- dotknąłem jej ramienia.

- Okej.- zwaliła moją dłoń.

Zacisnąłem wargi.

Zabolało.

**

- Słuchaj mnie, Melanie.- wymamrotałem łapiąc jej drobną dłoń.- Dobrze wiesz że to nie prawda co mówiła, tak?- spojrzałem w jej przeszklone od łez oczy.- Jesteś moja i proszę cię nie obwiniać się za to.- złapałem jej podbródek i cmoknąłem jej usta.

- Będę teraz w każdego oczach dziwką.- przyłożyła swoje dłonie do oczu.

- W moich nie. A czy nie to się liczy? W moich oczach jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, błyszczysz i wyróżniasz się przy innych ludziach.- założyłem kosmyk włosów za jej ucho.

Kącik jej ust powędrował ku górze.

- Masz najśliczniejszy uśmiech i najpiękniejsze zielone oczy, księżniczko.- wytarłem jej łzy.

Sprawiłem że się uśmiechnęła i kamień z mojego serca spadł. Czułem się bardzo winny przez zachowanie mojej córki. Nie chciałem by była smutna. Przymknąłem swoje powieki.

- Mówiłam żebyśmy uciekli.- przytuliła się do mnie.

- Mogłem posłuchać.- uśmiechnąłem się lekko.

Nawet w takiej sytuacji jest w stanie wywołać na mojej twarzy uśmiech.

- Pojedzmy razem na wakacje.- powiedziałem.- Daleko od tego wszystkiego.- dodałem.

- Ale.- zaczęła ale jej przerwałem.

- Ja zapłacę.- złapałem ją za biodra.- Odpłacasz mi się byciem przy mnie.- podniosłem ją.

- Ja nigdy nie byłam na wakacjach.- wymamrotała.

Podniosłem lekko brwi i uśmiechnąłem.

- Cieszę się że swoje pierwsze wakacje spędzisz ze mną.- przyznałem.

- Nie uważasz że to głupie?- zapytała.

- Hm?

- Że nie byłam na wakacjach.- wydukała.

- Nie, to nie jest głupie.

Uśmiechnęła się lekko i położyła swoją głowę na moim ramieniu.

- Chodźmy do sypialni, poszukamy jakieś oferty wakacyjne.- ruszyłem z nią do sypialni.

- Dobrze.- odetchnęła głęboko w moich objęciach.

Próbowałem zająć czymś innym głowę niż sytuacją która stała się przedtem.

__
Rozdział 43

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz