Rozdział 41

4.5K 141 12
                                    

Sean

Posadziłem ją na swoim biurku i stanąłem między jej nogami. Byliśmy bardzo blisko siebie.

- Ten tydzień trwał wieki.- wyszeptała pod nosem.

- Najboleśniejszy tydzień mojego życia.- wydukałem w odpowiedzi.

Zamknąłem drzwi na klucz i wróciłem do mojej Melanie.

- Wiedziałam o tym już trochę wcześniej.- założyła kosmyk swoim włosów za ucho.

- O czym?- stanąłem znów między jej nogami.

- O Veronice.- wymamrotała.

Wszystkie emocje ze mnie wyfrunęły. Wszystkie. Mięśnie się spięły a szczęka zacisnęła

- Wiedziałaś?- głos mi się załamał.

Sam nie wiem o co zacząłem się gniewać. Mogła by mi to powiedzieć. Jej powiedzieć że to głupi pomysł. Mogłaby cokolwiek zrobić.

- Chcę być z tobą szczera i ci to mówię.- dodała ciszej.

- Wyjdź.- postawiłem krok w tył.

- Sean.- zeskoczyła z biurka i podeszła do mnie.

- Wyjdź stąd.- przymknąłem powieki.

- Pogadajmy.- złapała mój nadgarstek.

- Powiedziałem żebyś wyszła.- wskazałem na drzwi.

- Ale ja tego nie zrobię.- zmarszczyła brwi.

Odetchnąłem głęboko. Odwróciłem się do niej plecami i spojrzałem w górę. Mogłem się domyśleć że o tym wiedziała.

- Sean.- stanęła przede mną.

Znów odwróciłem się do niej plecami. Nie mogłem spojrzeć na nią. Powstrzymywałem złość. Nie chciałbym przy niej wybuchnąć.

- Czemu mi nic nie powiedziałaś?- usiadłem na swoim fotelu.

- Nie chcę się wtrącać w nie swoje sprawy. Wiedziałam że ona cię tym bardzo skrzywdzi ale nadal to jest jej decyzja. Wolałam by ona sama ci to powiedziała.- usiadła na krześle po drugiej stronie biurka.

Pokręciłem głową. Ochłonąłem trochę.

- Już się stanęło.- powiedziałem.

- Jesteś na mnie zły?- zapytała cicho.

- Nie.- odpowiedziałem po chwili.- Chodź tutaj, skarbie.- rozsiadłem się lepiej.

- Wiesz, dobrze postąpiłeś z mamą Veronici.- usiadła na moich kolanach.

- Nie rozumiem.- położyłem swoją dłoń na jej udzie a drugą ją dobrze trzymałem.

- Według mnie rozstani rodzice to coś lepszego niż tacy co są na siłę ze sobą.- jej głos zadrżał.

Uważnie patrzyłem na jej twarz. Za tym zdaniem kryło się coś więcej.

- Czemu tak myślisz?- zapytałem.

Zaczęła się wiercić na moich kolanach. Nie patrzyła mi już w oczy. Podniosłem jej podbródek a ona była zmuszona wbić wzrok we mnie, tylko że nadal szukała ucieczki.

- Jeśli mi nie chcesz mówić to to zrozumiem.- powiedziałem.

- Moja mama się boi rozstać z moim ojcem.- wydukała.- Nawet gdy jej dzieci są w niebezpieczeństwie, gdy jej mąż jej grozi nożem, gdy cały dom jest do góry nogami, gdy jej córka została wyrzucona z domu i nie miała gdzie spać, ona nadal z nim jest.- cała się trzęsła gdy to mówiła.

Złapałem ją mocniej i patrzyłem w jej piwne oczy.
Co do kurwy? Co on robił?

- Przy każdej ich kłótni muszę ja być czujna by jej nic nie zrobił, muszę pilnować Aurelii by nie usłyszała niczego złego, muszę wysłuchiwać ich krzyki by wiedzieć kiedy wkroczyć do akcji i iść obronić swoją matkę przed własnym ojcem.- łzy spłynęły po jej policzkach.

Kciukami je wytarłem i pogłaskałem jej policzek.
Nie wierzę, znaczy wierzę ale nie chcę w to wierzyć.

- Słyszałam takie okropne rzeczy od własnego ojca. Czasem się boję że jestem nim, że kiedyś będę jak on.- przetarła swoje powieki.- Jeśli on bym w stanie mnie wyrzucić z domu na kilka dni to co zrobi Aurelii?- zaszlochała.

- Kochanie.- odciągnąłem jej dłonie od jej oczu.- Ochronie cię przed wszystkim co dla ciebie złe, dobrze?- wytarłem jej łzy.- Czy to będzie twój największy wróg, jakaś burza, rana na kolanie po przewróceniu, agresywny pies, twój ojciec, czy nawet ja sam. Ochronię cię przed wszystkim, obiecuję.- upewniłem ją.

Brunetka się we mnie wtuliła i mocno trzymała.

- Na mały paluszek.- wystawiła do mnie swój mały palec.

Kącik moich ust powędrował ku górze. Poważnie?

Również wystawiłem swój mały palec u prawej dłoni i złączyłem go razem z jej.

- Obiecuję.- czule musnąłem jej usta.

- Sean.- wymamrotała pod nosem.

- Tak?

- Postawimy krok dalej?- zapytała.

- Postawmy krok dalej.- przytaknąłem.

- Będziemy się kochać zamiast pieprzyć?- wyszeptała.

- Chcesz czulszy seks?- zapytałem.

- Chciałabym spróbować.- podniosła kącik swoich ust do góry.

- Jedziesz ze mną do domu.- ustaliłem.

- Tylko podjedzmy pod mój dom po kilka rzeczy.

- Dobrze ale będę musiał się daleko trzymać od środka bo nie wiem czy się powstrzymam gdy zobaczę twarz twojego ojca.- przyznałem.

- Powinieneś być mu wdzięczny, przez niego lecę na starszych.- wzruszyła ramionami.

Parsknąłem biorąc swoją teczkę w dłonie.

- Ty we wszystkim znajdziesz coś dobrego.- pokręciłem z uśmiechem głową.

Złapałem jej żuchwę i pocałowałem usta przed wyjściem z biura. Ona pędziła za mną w stronę windy.


__
Rozdział 41

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz