Rozdział 40

4.6K 138 3
                                    

Melanie

Moje ciało wykonało w środku salto. O Boże. Gęsia skórka pojawiła się na moich ramionach. Czemu on musi być taki przystojny?

- Ustaliliśmy że koniec, więc nie rozumiem czemu mi wysyłasz kwiaty?- podeszłam do jego biurka.

- Kwiaty?- podniósł jedną brew.

- No. Podpisane twoim imieniem.- powiedziałam.

- Nie wysyłałem ci kwiatów.- wymamrotał zdziwiony.

- Dla mojej najpiękniejszej, S. Mathews.-wyciągnęłam z torby karteczkę na której było to napisane.

- To nie moje pismo.- zmarszczył brwi przyglądając się karteczce.

- Czyli chcesz mi powiedzieć że dostałam kwiaty od kogoś kto podpisał się twoim imieniem?- podniosłam lekko brwi.

- Może to ten twój Nicolas.- machnął dłonią.

- Skończyłam z nim po naszym weekendzie.- wytłumaczyłam.

- Czemu?- zapytał.

- Byłeś zazdrosny a ja jestem lojalna.- wzruszyłam ramionami.

Uchylił lekko swoje usta patrząc prosto w moje oczy. Zrobiło mi się bardzo gorąco. Usiadłam na krześle naprzeciwko niego i założyłam nogę na nogę.

- Patrz.- wskazał papier na którym było jego pismo a karteczkę którą dostałam razem z kwiatami.- Inne prawda?- zapytał.

- No.

- Może ktoś o nas wie?- zapytał.

- Nie ma już nas. Nie ma się czym przejmować.- wzruszyłam ramionami.

- Racja. Ale jednak wolę wiedzieć kim ta osoba jest.- stwierdził.

- To powodzenia.- już miałam się podnieść ale jego głos mnie zatrzymał.

- Mam się sam tym zająć?- zapytał.

- Może Vera ci pomoże.- podniosłam lekko brwi. Byłam chamska. Ale jestem chamska dla każdego kto mnie zranił.

Odwróciłam się i ruszyłam do drzwi.

Mocny uścisk na moim nadgarstku i moje plecy które zderzyły się z ścianą. Pan Mathews naparł swoim wielkim ciałem na mnie. Jakby się bał że mu ucieknę. Trzymał mnie mocno i blisko siebie.

- Zróbmy to razem.- wymamrotał.

- Nie mam na to czasu.

- Czemu jesteś taka zimna?- zapytał.

- Jestem taka, dla każdego, kto mnie zranił.- wytłumaczyłam.

- Zraniłem cię?- spojrzał głęboko w moje oczy.

- Powiedziałam za dużo.- chciałam się wywinąć z pomiędzy ściany a jego ciałem.

- Stój, Melanie.- złapał mnie w biodrach.- Powiedz mi w jaki sposób cię zraniłem.- wychrypiał.

- Nie czujesz tego.- powiedziałam prędko.

- Czego?

- Tego.- złapałam jego dłoń i przyłożyłam ją sobie do szybko bijącego serca.

Przymknął swoje powieki i czuł jak bije moje serce.

- Faceci tylko myślą o tym.- zjechałam jego dłonią na dół. Dotknął mój rozporek i zrozumiał o co mi chodzi.

- Mylisz się.- pokręcił głową. Teraz to on kierował moją dłonią i przyłożył ją sobie do serca. Biło szybciej niż moje.

Uchyliłam lekko wargi i wbiłam swój wzrok w jego błękitne oczy.

- Tylko nie jestem w stanie ci tego powiedzieć.- pogłaskał mój policzek swoim kciukiem.

- Okej.- przytaknęłam powoli głową.

Nabrałam gwałtownie wdech i próbowałam unikać jego wzroku.

- Zrobimy to razem?- zapytał szeptem.- Możesz być w niebezpieczeństwie a jesteś dla mnie ważna.- dodał.

- Okej.- ugryzłam środek swojego policzka.- Zrobimy to razem.- powtórzyłam.

- Więc, proszę, chodź ze mną do mojego biurka.- kiwnął głową do tyłu.- I o tym porozmawiamy.- dodał.

- Mhm.

Wchłonęłam przez nos jego wodę kolońską i perfumy. Czasem mam dziwne myśli. I właśnie jedna z nich pojawiła się w moich myślach. Wyruchałabym go.

Słabość którą miałam do tego mężczyzn powinna być zabroniona. Upadłabym przed nim na kolana gdyby tylko kazał.

Chciał oddalić się i ruszyć w stronę biurka ale ja go złapałam za koszule i przyciągnęłam z powrotem do siebie. Nasze oddechy się mieszały a spojrzenia wyżerały siebie nawzajem.

Wbił swoje usta w moje. Wyczuwałam w tym pocałunku tęsknotę, pożądanie ale też coś więcej, coś czego jeszcze nigdy nie czułam.

Może czułość albo miłość

Przymknęłam swoje powieki i dałam się ponieść pocałunku. Trzymał tył mojej głowy jakby się bał że mu ucieknę.

- Jesteś najpiękniejszą kobietą którą kiedykolwiek widziałem na oczy.- warknął gardłowo.

- Nie kłam.

- Melanie, mówię poważnie.- oderwał się od moich ust.

- Nie przestawaj.- przyciągnęłam go znów bliżej.

Uśmiechnął się lekko i znów złączyliśmy nasze usta razem.

Podniósł mnie a ja owinęłam swoje nogi wokół jego pasa. Jego członek naparł na moje krocze a ja poczułam jak dreszcz przeszedł mnie po kręgosłupie. Byliśmy delikatni. Wiedzieliśmy że nie tak się umawialiśmy i że łamiemy zasady.

- Nie możemy.- wymamrotałam.- Nasze zasady.- dodałam łapiąc go za żuchwę.

- Pierdolić nasze zasady. Chcę ciebie.- wychrypiał.

Łamiemy zasady.

Break The Rules


__
Rozdział 40

Break The RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz