(Robert)
Mężczyzna wszedł do niewielkiego, jednorodzinnego domku i już od progu uderzył w niego zapach pieczonej babki. Zerknął do małego, przytulnego salonu i w rogu od razu zauważył dużą choinkę, a pod nią multum prezentów.
– Cześć, wujku.
Usłyszał głos swojego siostrzeńca i odwrócił się. W progu kuchni ujrzał dziesięcioletniego chłopca o czarnych, kręconych włosach opadających na kark. Ubrany był w za dużą bluzę i szerokie spodnie z krokiem w kolanach.
– Cześć, Kuba – odpowiedział Robert. – Wyrosłeś. – Zmierzwił chłopcu włosy, a ten zaśmiał się lekko.
– Przywiozłeś prezenty? – zapytał i dokładnie zmierzył postać wujka swoimi zielonymi oczami.
Tym razem to Robert musiał się zaśmiać.
– Są w samochodzie. – Rzucił chłopcu kluczyki. – Możesz poszperać.
– Ale super! – zawołał i od razu ruszył do wyjścia.
Robert pokiwał przecząco głową i wszedł do niewielkiej kuchni. Ściany były żółte, podłoga wyłożona białymi kafelkami, a szafki miały kolor jasnego brązu. Przy kuchence stała niska, szczupła kobieta o rzadkich, mysich włosach, związanych w niskiego kucyka. Miała na sobie wypłowiałą, zieloną bluzkę i beżową spódnicę do kostek, a stopy ukryła w czarnych kapciach. Na widok nauczyciela uśmiechnęła się szeroko i odłożyła na bok łyżkę, którą właśnie mieszała coś, co gotowało się w srebrnym garnku – jednym z tych, które dostała od Roberta na urodziny kilka lat temu.
– Romek! – zawołała i podeszła do mężczyzny.
Pocałowała go bardzo czule w oba policzki, po czym dokładniej przyjrzała się jego twarzy. Zauważył, że pod jej szarymi oczami pojawiły się sińce, a na okrągłej twarzy więcej zmarszczek.
– Cześć, mamo – odpowiedział, uśmiechając się lekko. – Przywiozłem prezenty dla chłopców.
– Och, jak miło – rzekła i ponownie go pocałowała w policzek. – Schudłeś. – Zmarszczyła brwi, omiatając spojrzeniem sylwetkę syna.
– Wydaje ci się – mruknął. – Taty nie ma?
Pokiwała przecząco głową i cofnęła się kilka kroków.
– Pojechał z Anką na zakupy. – Ponownie chwyciła łyżkę i zaczęła mieszać w garnku. – Chcesz kawy? A może ciasta? Upiekłam makowiec.
– Uwielbiam twój makowiec – rzekł i oparł się o blat. – Ale wpadłem tylko na chwilę.
– Nigdy nie masz czasu – powiedziała z wyrzutem. – Zawsze wpadasz tylko na moment. – Posłała mężczyźnie karcące spojrzenie.
– Mam dużo pracy. – Wzruszył lekko ramionami.
– Robert, są święta. Chociaż raz mógłbyś odpuścić pracę i przyjechać do nas, posiedzieć, wypić z ojcem nalewkę. Tak jak kiedyś, pamiętasz?
Czy pamiętał? Oczywiście, że pamiętał. Nigdy nie zapomni tych dni przed świętami, kiedy wracał ze Stanów do domu i wraz z rodzicami siedział do późnych godzin, rozmawiając, pijąc różnego rodzaju alkohol i zajadając pyszności przygotowane przez swoją rodzicielkę.
– Wiem, mamo – odpowiedział. – Ale muszę pracować, jeżeli nadal mam pomagać Ani.
Kobieta spojrzała na syna dużymi oczami.
– Masz problemy finansowe? – zapytała zaniepokojona, a Robert westchnął.
– Jeszcze nie – odpowiedział. – Ale oszczędności mi się kończą. Nie będę mógł wysyłać Ance tyle pieniędzy, co dotychczas.
CZYTASZ
I am (NOT) your Clare
RomanceRobert Kulczycki jest obiektem westchnień niemal wszystkich uczennic. Przystojny, uśmiechnięty i inteligentny, zaskarbia sobie serca nie tylko licealistów, ale także nauczycieli. Jest idealny. I tajemniczy. Odkrywam to dopiero podczas indywidualny...