Robert patrzył na mnie wielkimi oczami, a ja czułam, że moja twarz płonie. Wygłupiłam się? Uznał mnie za idiotkę?
– Co ty powiedziałaś? – zapytał, a mój mózg wyraźnie zdumiony, zasadził mi bolesnego kopa w tyłek, odwrócił się i wyszedł z pokoju przeklinając głupie, naiwne nastolatki, do których z całą pewnością należałam.
– Nic – odpowiedziałam szybko. – Nic, naprawdę.
Chciałam się odsunąć, ale mi nie pozwolił. Jego dłonie objęły mnie szybko w talii i nie pozwoliły zwiększyć między nami dystansu.
– Charlotte – głos Roberta był... cholera wie jaki. W każdym razie jego wzrok świdrował moje oczy, jakby miały w sobie jakieś wiertło i chciały przewiercić mój pusty łeb na wylot. – Nie wycofuj się.
– Nie wycofuję – burknęłam.
Ponownie spróbowałam się odsunąć, i ku mojej radości, tym razem nie protestował.
– Zrobię ci jakiś obiad, pewnie głodny jesteś.
– Nie odtrącaj mnie – rzekł. – Porozmawiaj ze mną. Nie możesz mi wyznawać miłości, a potem się odwracać i uciekać.
Nie mogłam? No oczywiście, że mogłam.
Wzruszyłam lekko ramionami i wyszłam z salonu udając, że zupełnie mężczyznę ignoruję. W rzeczywistości jednak, czułam się jak skończona idiotka i kretynka. Jakim cudem ja powiedziałam, że go kocham?! Posrało mnie czy co?! Bright, weź się w końcu ogarnij, bo to zaczyna przechodzić ludzkie pojęcie. Na moje szczęście Robert nie zamierzał mnie dalej gnębić i pozostał w pokoju. Ja natomiast przejrzałam zawartość jego lodówki, oceniłam ilość oraz rodzaje przypraw, jakie znajdowały się w jednej z szafek i postanowiłam zrobić tradycyjne schaboszczaki.
Zaczęłam się zastanawiać... czy ja naprawdę zrobiłam z siebie kretyna, czy Robert wyglądał na autentycznie zaskoczonego moim niekontrolowanym wyznaniem? Chociaż tak naprawdę, to tego dnia, mój język chyba wyznawał miłość, a reszta ciała zupełnie miała to w dupie, zwłaszcza mózg, który walnął focha i się w ogóle do mnie nie odzywał. Serce natomiast rozsiadło się na blacie wyraźnie zadowolone i szczerzyło swoje białe ząbki w moją stronę, jak głupi do sera.
Pieprzone uczucia! Do tamtej pory rzeczywiście, raz czy dwa, przemknęło mi przez myśl, iż mogłam do mojego nauczyciela czuć coś znacznie więcej, niż zauroczenie i sympatię, jednakże moja głowa wyraźnie nie dojrzała do tej świadomości. O ile moja pikawa chciała być tak blisko Roberta, jak to było tylko możliwe, tak mój mózg, zupełnie miał to w nosie.
W jednej z dolnych szafek znalazłam ziemniaki i kiedy zaczęłam je obierać, poczułam ciepłe dłonie na mojej talii, oraz miarowy oddech wychowawcy w okolicy prawego ucha.
– Lotte, zostaw to – poprosił uprzejmie. – Musimy porozmawiać.
Czyli nie zamierzał mnie zostawić w spokoju.
– Musisz coś zjeść, Robert – odpowiedziałam, mając nadzieję, że to go przekona. – Poza tym chcę ci zrobić obiad.
Jedna dłoń mężczyzny odgarnęła moje włosy z ramienia oraz szyi i zamiast nich, poczułam na skórze delikatny, przyprawiający mnie o dreszcze pocałunek.
– To ja powinienem tobie robić obiad – szepnął i znów pocałował moją szyję. – Chcesz rozmawiać o ojcu?
Czy chciałam? Sama nie wiedziałam. W sumie nie byłam pewna czy było o czym rozmawiać. Ręce nauczyciela przesunęły się na mój brzuch i tam splotły ze sobą palce, a ja odłożyłam nóż oraz obierany przeze mnie ziemniak na blat i westchnęłam ciężko.
CZYTASZ
I am (NOT) your Clare
Roman d'amourRobert Kulczycki jest obiektem westchnień niemal wszystkich uczennic. Przystojny, uśmiechnięty i inteligentny, zaskarbia sobie serca nie tylko licealistów, ale także nauczycieli. Jest idealny. I tajemniczy. Odkrywam to dopiero podczas indywidualny...