ROZDZIAŁ 28

134 12 0
                                    

Robert patrzył na mnie wielkimi oczami, a ja czułam, że moja twarz płonie. Wygłupiłam się? Uznał mnie za idiotkę?

– Co ty powiedziałaś? – zapytał, a mój mózg wyraźnie zdumiony, zasadził mi bolesnego kopa w tyłek, odwrócił się i wyszedł z pokoju przeklinając głupie, naiwne nastolatki, do których z całą pewnością należałam.

– Nic – odpowiedziałam szybko. – Nic, naprawdę.

Chciałam się odsunąć, ale mi nie pozwolił. Jego dłonie objęły mnie szybko w talii i nie pozwoliły zwiększyć między nami dystansu.

– Charlotte – głos Roberta był... cholera wie jaki. W każdym razie jego wzrok świdrował moje oczy, jakby miały w sobie jakieś wiertło i chciały przewiercić mój pusty łeb na wylot. – Nie wycofuj się.

– Nie wycofuję – burknęłam.

Ponownie spróbowałam się odsunąć, i ku mojej radości, tym razem nie protestował.

– Zrobię ci jakiś obiad, pewnie głodny jesteś.

– Nie odtrącaj mnie – rzekł. – Porozmawiaj ze mną. Nie możesz mi wyznawać miłości, a potem się odwracać i uciekać.

Nie mogłam? No oczywiście, że mogłam.

Wzruszyłam lekko ramionami i wyszłam z salonu udając, że zupełnie mężczyznę ignoruję. W rzeczywistości jednak, czułam się jak skończona idiotka i kretynka. Jakim cudem ja powiedziałam, że go kocham?! Posrało mnie czy co?! Bright, weź się w końcu ogarnij, bo to zaczyna przechodzić ludzkie pojęcie. Na moje szczęście Robert nie zamierzał mnie dalej gnębić i pozostał w pokoju. Ja natomiast przejrzałam zawartość jego lodówki, oceniłam ilość oraz rodzaje przypraw, jakie znajdowały się w jednej z szafek i postanowiłam zrobić tradycyjne schaboszczaki.

Zaczęłam się zastanawiać... czy ja naprawdę zrobiłam z siebie kretyna, czy Robert wyglądał na autentycznie zaskoczonego moim niekontrolowanym wyznaniem? Chociaż tak naprawdę, to tego dnia, mój język chyba wyznawał miłość, a reszta ciała zupełnie miała to w dupie, zwłaszcza mózg, który walnął focha i się w ogóle do mnie nie odzywał. Serce natomiast rozsiadło się na blacie wyraźnie zadowolone i szczerzyło swoje białe ząbki w moją stronę, jak głupi do sera.

Pieprzone uczucia! Do tamtej pory rzeczywiście, raz czy dwa, przemknęło mi przez myśl, iż mogłam do mojego nauczyciela czuć coś znacznie więcej, niż zauroczenie i sympatię, jednakże moja głowa wyraźnie nie dojrzała do tej świadomości. O ile moja pikawa chciała być tak blisko Roberta, jak to było tylko możliwe, tak mój mózg, zupełnie miał to w nosie.

W jednej z dolnych szafek znalazłam ziemniaki i kiedy zaczęłam je obierać, poczułam ciepłe dłonie na mojej talii, oraz miarowy oddech wychowawcy w okolicy prawego ucha.

– Lotte, zostaw to – poprosił uprzejmie. – Musimy porozmawiać.

Czyli nie zamierzał mnie zostawić w spokoju.

– Musisz coś zjeść, Robert – odpowiedziałam, mając nadzieję, że to go przekona. – Poza tym chcę ci zrobić obiad.

Jedna dłoń mężczyzny odgarnęła moje włosy z ramienia oraz szyi i zamiast nich, poczułam na skórze delikatny, przyprawiający mnie o dreszcze pocałunek.

– To ja powinienem tobie robić obiad – szepnął i znów pocałował moją szyję. – Chcesz rozmawiać o ojcu? 

Czy chciałam? Sama nie wiedziałam. W sumie nie byłam pewna czy było o czym rozmawiać. Ręce nauczyciela przesunęły się na mój brzuch i tam splotły ze sobą palce, a ja odłożyłam nóż oraz obierany przeze mnie ziemniak na blat i westchnęłam ciężko.

I am (NOT) your ClareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz