Rozdział 15

262 16 4
                                    

SARA

Sara weszła do swojego domu i niemal natychmiast zauważyła żółtą karteczkę, przyklejoną na framudze drzwi od kuchni.

Zabraliśmy dziewczynki do kina. Na kuchence jest obiad, wrócimy około 19. 

Całuję, mama.

Może to i lepiej, pomyślała. Przynajmniej miała ciszę i spokój. Nadal była roztrzęsiona i nie mogła zrozumieć, jak to wszystko było możliwe. Artur brał udział w nielegalnych walkach? Przecież to tak, jakby powiedzieć, że ksiądz może mieć żonę, a zakonnica męża! Nadal miała przed oczami dwudziestolatka, który bez opamiętania uderzał głową swojego rywala o deski. Wciąż widziała jak tłukł go po twarzy, jakby była jakimś surowym mięsem. Zrobiło jej się niedobrze. To było nienormalne, chore, niepodobne do Artura.

Powoli zaczęła się wspinać po schodach na górę. Przecież nie mógł tego robić dobrowolnie. Może ci ludzie go zmusili? Ci mężczyźni, siedzący przy tym stole. Albo ten osiłek Jacek. Przecież Artur nie mógł się bić dlatego, że to lubił! Nie Artur, nie ta ostoja spokoju.

Dziewczyna była już u szczytu schodów, kiedy usłyszała otwierające się drzwi, a po chwili czyjeś powolne kroki. Wiedziała, że to on, nie musiała schodzić na dół, aby sprawdzić. Artur powoli zaczął wchodzić na górę, a kiedy zauważył Sarę, utkwił w niej swoje niebieskie spojrzenie. Nad jego brwią widniała zaschnięta, obrzydliwa plama krwi.

– Nie powinnaś była tam przychodzić – rzekł spokojnie, stając przed nastolatką.

To ona się martwiła, wylewała łzy, a on jej mówił, że nie powinna była przychodzić?

– Dlaczego? – wydusiła z siebie.

Chłopak westchnął.

– Nie zrozumiesz tego, Księżniczko – powiedział z wyraźnym udręczeniem. – Popełniłaś duży błąd, ale ja to naprawię. I nigdy więcej nie przychodź do tego magazynu.

Sara patrzyła na chłopaka w milczeniu. W jej głowie kotłowało się milion pytań i obaw, ale nie wygłosiła żadnego na głos. Zamiast tego, zebrała w sobie całą odwagę i delikatnie położyła dłoń na ramieniu Artura.

– Jeżeli masz jakieś problemy, to możesz mi powiedzieć. – powiedziała na tyle spokojnie, na ile była w stanie. – Wiem, że byłam dla ciebie niemiła, ale może będę umiała ci pomóc.

Uniósł jedną brew do góry.

– Niemiła – powtórzył, jakby z zamyśleniem. – Nie byłaś niemiła. – Znów spojrzał na nią. – Po prostu pokazywałaś swoją niechęć do mnie.

– To nie tak – zaprzeczyła szybko, ale nie dodała nic więcej. Nie chciała zdradzać swoich uczuć. Poza tym... po tym, co zobaczyła, nie była nawet w stanie.

– Obiecaj mi, że więcej tam nie przyjdziesz – rzekł Artur. – Nie możesz się tam pokazywać. To są niebezpieczni ludzie, dla nich nie ma żadnych granic, a ja... ja nie wybaczyłbym sobie, gdyby stała ci się jakaś krzywda.

– Zmuszają cię do tego? – zapytała szybko. – Szantażują czymś? Grożą?

– Nie, Sara – odpowiedział z lekkim uśmiechem.

Dziewczyna czuła się skołowana. W przeciągu kilku minut, jej wyidealizowana postać przyszywanego brata, rozpłynęła się w powietrzu. Nagle z miłego, sympatycznego chłopaka, stał się żądnym krwi, nieobliczalnym bokserem.

– Ty taki nie jesteś – powiedziała i poczuła, że na jej policzki wypływają łzy. – Ty nie jesteś bezwzględnym mordercą.

– Nigdy nikogo nie zamordowałem – powiedział cicho. – Może i poturbowałem parę osób, ale nie mam na sumieniu niczyjego życia.

I am (NOT) your ClareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz