ROZDZIAŁ 33

142 13 0
                                    

Nie wiem o której wróciłam od Bartka. Wiem tylko tyle, że chłopak odstawił mnie pod same drzwi i zanim odszedł upewnił się, że moja rąbnięta, rozśpiewana matka, zaciągnęła mnie do pokoju i grzecznie ułożyła w łóżeczku jak małe dzieciątko. Pierwszy stycznia pamiętam jako jeden wielki kac, a do życia wróciłam dopiero w nocy, gdzieś pomiędzy pierwszą a trzecią. Dlaczego twierdzę, że wróciłam do życia? Bo mniej więcej w tych godzinach, złapał mnie wielki, niekontrolowany głód i w efekcie opróżniłam pół lodówki, robiąc sobie istne kanapki życia, które pochłonęłam, siedząc na kanapie w salonie i oglądając jakieś beznadziejne komedie romantyczne. Później podkradłam mamie laptopa i przypływie weny napisałam dwa kolejne rozdziały na mojego bloga, a nastepnie zabrałam sie „Jeźdźca miedzianego", którego zupełnie olałam dzięki mojemu kochanemu profesorkowi.

Spać poszłam dopiero około godziny szóstej, ale niestety nie dane było wypoczywać, gdyż już o dziewiątej, do mojego pokoju wpadła jak zwykle półnaga mama i zaczęła mną tarmosić.

– Lotte, wstawaj! – zawołała, ściągnęła ze mnie kołdrę i usiadła mi na nogach.

Jęknęłam cicho, otwierając oczy.

– Co znowu? – zapytałam zaspana. – Przyszedł nowy rok, a ty nadal taka sama. Musisz paradować goła po moim pokoju?

– Przyszłam po ciuchy, ale musimy pogadać. – Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła, chcąc dać do zrozumienia, iż mam usiąść.

Zdusiłam sobie chęć walnięcia jej czymś ciężkim w głowę i znosząc wszystkie protesty mózgu, który nadal chciał sobie pospać, powoli zmusiłam się do zmiany pozycji z leżącej na siedzącą.

– Dlaczego ty zawsze wybierasz takie dziwne pory do rozmawiania? – zapytałam nie ukrywając mojej złości. – Nie możemy pogadać jak się wyśpię?

– Nie, bo mnie ciekawość zeżre. – Uśmiechnęła się szeroko. – Opowiadaj.

Uniosłam jedną brew do góry i posłałam mamie litościwe spojrzenie. Niby o czym miałam jej opowiadać? Bo jakoś wątpiłam, by chciała słuchać o tym, jaka to jej córeczka jest głupia i całymi dniami tęskniła za swoim nauczycielem. Podejrzewam, że gdybym jej o tym powiedziała, zadzwoniłaby do psychiatry i zażądała spotkania... w trybie natychmiastowym. Chociaż nie... najpierw poszłaby do Kulczyckiego, urwała mu jaja, a dopiero potem zadzwoniła po psychiatrę.

– Ale co ja mam ci opowiadać? – jęknęłam. – Jak chcesz posłuchać o tym, co się na świecie dzieje, to włącz sobie telewizor. Tam bez przerwy gadają o tych bzdurach.

Mama przewróciła oczami.

– Mi o Bartka chodzi – powiedziała podekscytowana. – Długo jesteście razem? Miły z niego chłopak, chyba bardzo jest w tobie zakochany.

Zamrugałam kilka razy. Bartek? Mój chłopak? O czym ona bredzi?

– Nie wiem o czym mówisz powiedziałam. – Ja nie mam chłopaka.

– Jak nie masz? A Bartek? Poza tym dotychczas uparcie twierdziłaś, że masz chłopaka. – Patrzyła na mnie podejrzliwie, a ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nigdy nie ugryzę się w język, zanim coś powiem.

I co ja miałam odpowiedzieć? „Ależ, mamusiu, Bartek to tylko kumpel z klasy, a ja się umawiam, a raczej umawiałam z Kulczyckim"? Przecież ona by tego nie ogarnęła. Patrzyłam na jej zaciekawioną twarz, a w głowie świeciła mi jedna wielka pustka.

– Nie, mamo, nie jesteśmy długo razem – odpowiedziałam w końcu.

Boże, ale ze mnie zła kobieta. Wiecznie kłamię, zwłaszcza Teresie. Coś czuję, że miejsce u boku Lucyfera mam już zapewnione. Kto wie? Może już mi fotel zagrzali?

I am (NOT) your ClareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz