Rozdział 34

147 10 0
                                    

Nie wiem ile siedziałam na podłodze, otulona ramionami Roberta. Płakałam chyba w nieskończoność, a on cierpliwie czekał, aż się uspokoję i gładził mnie po plecach. Jednak mimo wszystko, mimo tego bólu, zdezorientowania i zagubienia w całej tej sytuacji, musiałam przyznać, że tęskniłam za nim. Za jego dłońmi, zapachem i ciepłem. Po prostu teraz poczułam pewnego rodzaju ukojenie. Ukojenie, spowodowane bliskością człowieka, którego pokochałam ponad wszystko.

– No już – szepnął blondyn i mocniej mnie objął. – Nie płacz. Jestem, Lotte. Jestem i nigdzie się nie wybieram.

– Nie zostawiaj mnie – wybłagałam.

Cóż... nic nie mogłam na to poradzić, że bez tego człowieka nie jestem w stanie funkcjonować. Po prostu był mi droższy niż tlen.

– Nie zamierzam. – Chwycił mnie jedną ręką pod kolana, a drugą pod plecy, i zwinnie przesadził nas na kanapę.

To znaczy... on usiadł na kanapie, a ja wylądowałam na kolanach mojego nauczyciela.

– To był najdłuższy tydzień w moim życiu – powiedziałam, wtulając głowę w ramię Kulczyckiego. – Po prostu świrowałam bez ciebie. Czuję się jakbym była chora psychicznie. Totalnie porąbana i to wszystko z twojego powodu.

Mój Adonis westchnął ciężko i złożył na moim czole delikatny pocałunek.

– Musimy poważnie porozmawiać – rzekł. – Ale nie dzisiaj i nie teraz, kiedy jesteś w takim stanie.

Co? Porozmawiać? Ja mu wyznawałam jak bardzo za nim tęskniłam, a on mi z rozmową wyjeżdżał? Po raz kolejny przekonałam się, że moje uczucia do Roberta były albo przesadzone, albo on nie czuł do mnie tego samego, co ja do niego.

– O czym? – zapytałam i podniosłam głowę, żeby móc spojrzeć na mojego nauczyciela.

Pokiwał przecząco głową.

– Tak ogólnie musimy porozmawiać, ale nie teraz. – Dotknął dłonią mojego policzka, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.

Mózg ze złości zaczął walić pięścią w ścianę, podejrzewam, że po to, by dać mi do zrozumienia, iż moje działania mu się nie podobały. Serce natomiast powoli się scalało i nawet posłało uśmiech w stronę mojego Adonisa.

– Teraz chcę się tobą nacieszyć. – Ponownie mnie przytulił, a ja czułam jak szybko biło jego serce.

– Czy coś się stało? – Albo mi się wydawało, albo Robert był jakiś dziwny.

A może to po prostu nasza rozłąka tak na niego podziała? Bzdura! Przecież sam do tej rozłąki doprowadził, sam mnie zostawił, więc gdyby chodziło tylko o to, to zapewne odwiedziłby mnie w domu, albo poprosił o spotkanie. Coś musiało się wydarzyć, ale nie miałam pojęcia co. I chociaż starałam się jakoś dotrzeć do mojego ukochanego, wypytać, dowiedzieć się, to jednak wszystkie moje starania poszły na marne. Robert za każdym razem mówił, iż to nic ważnego, zbywał jakąś bajeczką i zapewne sądził, że w to uwierzę. Ale moja czujność stanęła na baczność i uważnie obserwowała Kulczyckiego, nawet wtedy, kiedy zupełnie niewinnie, oglądaliśmy jakiś film w TV.

– Przepraszam, Charlotte.

W pewnym momencie usłyszałam głos Roberta. I nie był to radosny, cudowny głos, który przyprawiał mnie o ciarki. To był głos udręczony, zmęczony i chyba nawet zasmucony. Zdziwiona zmarszczyłam lekko czoło i spojrzałam na mężczyznę.

– Za co? – zapytałam, nie bardzo rozumiejąc.

– Za wszystko. – Wychylił się do przodu i oparł łokcie o uda. – Nie powinienem był się tak zachowywać. Czy jeżeli ci obiecam, że więcej się tak nie zachowam, że więcej cię nie zostawię, to będziesz w stanie mi wybaczyć?

I am (NOT) your ClareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz