ROZDZIAŁ 2

3.4K 138 23
                                    

🍼Ava

Anthony zasnął. Wreszcie mogłam wyjść z jego pokoju i zadzwonić do Stanleya z nadzieją, że powie mi chociaż gdzie jest. Mój partner zaginął dwa dni wcześniej, i od tamtej pory wysłał mi może ze dwie wiadomości?

Stanley: Mam się zajebiście. Wrócę niedługo.

Stanley: Wyślij mi pieniądze, nie mam za co kupić fajek.

Sama nie wiedziałam dlaczego jeszcze tkwiłam w tej popapranej relacji, ale w gruncie rzeczy czułam, że Stanley znów się pogubił, i kolejny raz chciałam mu pomóc. Zresztą nasz związek rozpoczął się od tego, że gdy go poznałam w jednym z pubów zaczął mi się zwierzać. A ja byłam w dość trudnym okresie, ponieważ... to było kilka tygodni po tym jak dowiedziałam się o ciąży.

I obydwoje po kilku "randkach" uznaliśmy, że możemy pomóc sobie nawzajem. On chciał opiekować się małym, a ja chciałam wyciągnąć go z nałogu narkotykowego i alkoholowego, jednak masz ci los, że po prawie roku nic z tego się nie powiodło.

Stan dalej wymykał się gdzieś nawet po tym jak ze sobą zamieszkaliśmy, i miał gdzieś Anthony'ego, a ja mimo wielu starań nie potrafiłam w pełni go uratować przed kolejnym dołem.

Westchnęłam próbując ponownie się do niego dobić, ale po kilku próbach zrezygnowałam. Ciągle rozłączał połączenia, a mnie już szlag jasny trafiał. Przyłożyłam dłoń do czoła i z wielkim trudem powędrowałam do sypialni. Usiadłam przy swoim jasnym biurku i włączyłam lampkę.

Noc wydawała mi się idealną porą na zdjęcia. Zawsze przy ich obróbce chciałam wyciągać głębie, uczucia, i... po prostu tych ludzi, których uchwyciłam. W sumie moja kariera nosiła tytuł: "Ava Banks nie retuszuje twarz w Photoshopie, tylko daje idealną barwę światła, żeby pokazać piękno natury modeli" takimi słowami opisał mnie sam New York Times i zapadło mi to na dobre w pamięć.

Minęły cztery dni od tego pamiętnego wesela, a na sam widok pierwszej fotografii zaparło mi dech. Zawsze, ale to zawsze robiłam próbne fotki przed tymi finalnymi, by potem nie wyszła seria na dziwnie zabarwionym tle.

Los tak chciał, że w altanie, którą obrałam sobie na próbkę stała postać. Blond włosy miał idealnie ułożone, silne barki zaciskały się na materiale granatowej marynarki a umięśnione nogi rozstawione miał na boki. Wiedziałam kto to już po tym wszystkim, lecz wtedy...

Hudson stał tyłem. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że on tam będzie.

Już chciałam wrzucić to do kosza. Po co mi był jego wizerunek w albumie dla małżeństwa? Lecz... mój palec zawisnął nad enterem, by potwierdzić.

***

Była druga w nocy, a ja z lampką wina wpatrywałam się w serię zdjęć gdzie widniał on. Przy Panu młodym, przy stoliku z innymi ludźmi, oparty o łokieć ledwo patrzący w obiektyw, ze zmarszczonym czołem, z zaciśniętymi ustami... na żadnym nie wykrzywiał warg nawet w delikatny uśmiech.

Minęło dwa lata odkąd widziałam go ostatni raz. Przez ten czas wszystko znowu uległo zmianie, z tą różnicą, że...

Gdy zostawił mnie kilka lat wcześniej zabrał mi wszystko, a przy następnym spotkaniu dał mi cały świat.

Wykonałam obrotowy ruch ręką, a wermut stworzył tunel pośrodku szkła. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku, a fakt, że Anthony mimo swojego młodego wieku już był tak bardzo do niego podobny poruszał moje serce niczym dzwon przykościelny. Jak miałam o nim zapomnieć skoro mieliśmy razem tę kruszynkę?

Nie wiedział o nim, i wiedziałam, że to było zachowanie godne prawdziwej suki, ale nie potrzebowałam by się o nim dowiadywał. Hudson miał żonę, miał inny świat do którego nie pasowałam ani ja, ani Anthony.

Tim, jego ojciec a mój ojczym tak naprawdę również nie wiedział o tym, że mały to syn jego syna. Kurde! To brzmiał wręcz paradoksalnie, ale takie były realia.

Kilka lat wstecz...

Hudson się pakował. Gdy tylko zobaczyłam go w jego pokoju myślałam, że moje serce pęknie w pół, lecz ono pękło wtedy gdy powiedział mi to:

– Nie chciałem cię, byłaś zwykłą zabawkę. I tak wyjeżdżam na studia, nie chcę cię, Ava! Zrozum to! Byłaś tylko na chwilę.

– Hudson, ale... – w sumie sama nie wiedziałam, co chcę mu powiedzieć. Shannon miał zagadkową mimikę twarzy, której nie potrafiłam odgadnąć. Obraz momentalnie zaczął mi się rozmazywać, a ból i gorąco poskutkowało tym, że byłam wbita w podłogę.

Opuściłam ramiona wzdłuż ciała obserwując jak odchodzi, ciągnie walizkę po schodach i znika za ścianą. Ruszyłam się dopiero, gdy do moich uszu dotarł dźwięk odjeżdżającego auta.

Dopiero wtedy wybiegłam i zalana łzami o mało nie staranowałam mamy, która złapała mnie w swoje ramiona zaczęłam drżeć. Torsje płaczu wstrząsały mną jak najgorsza przypadłość jaką kiedykolwiek było dane mi poczuć. Kochałam go. Pokochałam od pierwszego spotkania, najpierw jako przyjaciela, a potem jak kogoś więcej. Zabrał mi wszystko, zabrał mi każdy pierwszy raz, i uczucia.

Pozbieranie się w tamtym czasie zajęło mi dobrych kilka lat. Nawet chodziłam na terapię, którą Tim mi zaproponował. Nikt nie mówił mu o relacji jaką stworzyłam z Hudsonem. Wiedziała tylko Nina, która nakryła nas pewnej nocy, gdy wtuleni w siebie oglądaliśmy u niego w pokoju film.

Najlepsze było w tym wszystkim to, że z rodziną Shannon znaliśmy się bardzo długo. Mój ojciec kiedyś pracował jako strażak z Timem. Gdy podczas jednej z akcji Andy – mój tata – zginął relacje uległy pogłębieniu się. Podczas żałoby dowiedzieliśmy się o chorobie mamy Hudsona. Pani Vinnie zachorowała na białaczkę. Nie było dla niej żadnych szans, i to właśnie te dwa okresy zbliżyły nas wszystkich już na dobre.

Moja mama przyjaźniła się z Timem, a ja z jego synem. Dlatego ogromnym szokiem dla nas był fakt, że nagle ta dwójka po kilku latach postanowiła się pobrać. Cieszyłam się. Bardzo lubiłam tatę Hudsona.

Blondyn z tego, co wiedziałam jedynie zaprosił ich na swój ślub jakiś czas potem. To właśnie ta sytuacja spowodowała to, że musiałam odnowić swoje wizyty u terapeuty, ale o dziwo wzięłam się w garść po tym szybciej niż za pierwszym razem.

– Pieprzony Shannon – wymamrotałam pod nosem wyłączając swój komputer. Było już późno, a ja nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby z samego rana obudzić się z bólem głowy.

Miałam ciężką sesję w terenie, a jeszcze przed podróżą do innego stanu musiałam podrzucić Anthony'ego do Niny i Tima. Gdy opadłam na łóżko mój telefon rozjaśnił się jeszcze raz.

Stanley: Gdzie moje pieniądze?!

– W dupie – warknęłam wyłączając komórkę. Stanley zabrał mi już za dużo nerwów w przeciągu ostatniego czasu. Nie mogłam go ciągle trzymać w pionie, więc jeśli sam chciał się stoczyć już na dobre mógł to zrobić. Było mi to totalnie obojętne.

Musiałam podejść do tego zdrowo i dojrzale. 

Na swoim garnuszku miałam syna i siebie samą, a paliwo i inne drobiazgi nie kosztowały mało. Poza tym Stan śpiewał w jednej z kapel, dostawał swoje wynagrodzenie i musiał sobie jakoś z nim poradzić.

Wiedziałam już, co muszę zrobić, gdy łaskawie pojawi się w mieszkaniu.

Życie już przeciągnęło mnie po wielu dołach, i nie mogłam pozwolić sobie na kolejną złą decyzję.  

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz