ROZDZIAŁ 31

2K 111 1
                                    

🍼Hudson

Tydzień później...

– Sądzisz, że można być prostytutką jeśli puszczasz się za każdym razem w innym stanie, z inną kobietą, i z inną tożsamością?

Oplułem się wodą, którą miałem przełknąć. Spojrzałem na Xandera z obrzydzeniem wypisanym na twarzy. Czy on naprawdę pytał mnie o to w pełni świadom na poważnie? Wszystko wskazywało na to, że pytanie było jak najbardziej przemyślane – tylko i wyłącznie w jego głowie.

– Dlaczego mam wrażenie, że mówisz o sobie? – wymamrotałem znowu przykładając szklany dziób butelki do ust.

– No bo mówię! – uniósł się mocniej opierając jedną nogę na pobliskim krześle na korytarzu. – Byłem ostatnio w Neapolu, spotkałem pewną dziewczynę. Dała mi fake name, więc ja zrobiłem to samo.

– No tak... Xander Walter, oszust znowu postanowił namieszać i na nazwisko jakiegoś biedaka zrobił burdę, że ścigają go kolejny listem gończym?

Skarcił mnie spojrzeniem, po czym kontynuował jakby był kompletnie wyluzowany, nie to co, kurwa ja! Została godzina do rozprawy, Ava chciała przyjechać później niż ja, ponieważ jej przyjaciółka utknęła w korku i nie zdążyła na czas wpaść bo naszego syna, lecz ja musowo musiałem stawić się o dużo wcześniej. Miałem nawet głęboko gdzieś to, że jakimś dziwnym cudem moja relacja z Xanderem wydawała się być w jakiś sposób naturalna? W przeciągu tych zdarzeń w jakiś nieznany mi sposób naprawdę zacząłem odbierać go jako brata, i... miewałem chwile, gdzie chciałem poznać go bliżej nie zważając na jego kartotekę gangstera ze stażem dłuższym niż mój jako Mecenas.

– No i mówi do mnie: – Penelopie, i albo na ostro, albo wcale kochaniutki. A ja wiesz, potem wziąłem jej blond kudły w rękę i mówię: – Ja się rżnę tylko na ostro. I rozumiesz, że wzięła mnie, kurwa za striptizera! Za jebanego striptizera! Czy ja ci wyglądam na striptizera? – pokazał na siebie palcem. – Mów prawdę – zmrużył gniewnie oczy.

Dobra, Walter odrobinę mnie rozluźnił przez własną głupotę.

– A dlaczegóż wzięła cię za niego?

– Bo się, kurwa podałem za jebanego Magic Mike'a – wyszczerzył szeroko swoje białe kły. – No stary, ja przy nim to stworzenie zrobione przez same ręce Boga!

– Wmawiaj sobie dalej... – wymamrotałem otwierając jednym ruchem aktówkę. Wyciągnąłem z niej dwie pełne teczki, w których było wszystko. Dosłownie wszystko. Każdy brud na Stanleya, jego pomieszane zeznania, audio z nagraniem Walory, oryginalna umowa zawarta między Stanleyem a Walory.

– Za ile będzie Antonio?

– Nie martw się. Mój człowiek go pilnuje, za dużo by ryzykował gdyby kłamał czy coś – Xander westchnął. – Ile to może potrwać?

– Zamierzasz tu siedzieć przez cały czas?

– Aha – przytaknął zakładając ramiona na piersiach. – To ile? Bo mam ochotę na jakieś dobre żarcie.

– Nie wiem – rzuciłem podnosząc się z krzesła. Na widok adwokata, którego wysłano z urzędu dla Ballmani zacisnąłem usta w wąską kreskę. Pieprzona Diana, która już nie raz chciała skopać mi dupsko. Uśmiechnęła się cierpko trzepocząc rzęsami.

– Gotowy na porażkę? – zapytała mijając mnie. Jej niebieskie oczy kipiały dumą i zarozumialstwem.

– A ty? Gotowa na kolejny debiut w postaci darmowej papugi skazanego za wprowadzanie organów ścigania w kolosalne błędy?

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz