ROZDZIAŁ 41

1.8K 100 5
                                    

🍼Hudson

Kilka chwil wcześniej...

– Nina jest w domu? – zapytałem krocząc z Avą w stronę drzwi wejściowych. Ta wzruszyła tylko ramionami uśmiechając się smutno. – Ej, marchewko. Wszystko będzie dobrze – zapewniłem chwytając ją w swoje ramiona. Obydwoje pewnym krokiem weszliśmy do o dziwo otwartego domu. Hm... dziwna sprawa, pomyślałem marszcząc czoło.

– Raczej jej nie ma, w sumie jest cicho, więc... – przerwało jej piknięcie mojego telefonu. Na początku chciałem to olać sądząc, że to ktoś z kancelarii, lecz widząc imię Xandera zmarszczyłem czoło postanawiając odczytać to co do mnie napisał.

Xander Walter: CO TY ROBISZ W DOMU TIMA?! SPIERDALAJCIE STAMTĄD!

– Co? – sapnąłem rozglądając się dookoła.

– Co się dzieje? – Ava poprawiła pasek od swojej torebki na ramieniu.

– Chyba mamy kłopoty...

A wtedy za naszymi plecami rozległ się przerażający huk. Odruchowo chwyciłem ciało Avy przyciskając do siebie, po czym obaliłem nas na ziemię zanim odłamki uderzyły w naszą dwójkę w zawrotnym tempie. Próbowałem złapać odpowiedni oddech, lecz było to praktycznie niemożliwe. Eksplozja na całe szczęście miała swój najsilniejszy punkt kilkanaście metrów za nami. Ale nie dało to praktycznie nic, prócz... tego, że jakimś cudem przeżyliśmy.

Ogień doganiał nas coraz szybciej, musieliśmy się jakoś stąd wydostać. Jedyne wyjście już powoli stawało się nieosiągalne, wszystko wydawało się parzyć, zamglone części domu nie do zdobycia...

Wtedy jednak spojrzałem na Avę. Przepełniona paniką, łzami dzięki swoim siłom zaczęła czołgać się wraz ze mną w tamtą stronę, a nadzieja rozlała się po moich mięśniach niczym ostudzająca woda.

– Dasz radę? – wyszeptałem licząc, że chociaż usłyszała jakiś szmer z moich ust. Płonące drewno skwierczało nam nad uszami niczym zmora.

– Hudson damy radę! Pospieszmy się!

***

– Ja pierdole! – Xander widząc jak podpierałem się na barku Avy, a nie... chwila. Czy to nie ona podpierała się na mnie? Nie ważne. Na nasz widok brunet praktycznie rzucił się biegiem mając zmrużone gniewnie oczy. – Czy nie łaska napisać, że macie w planach wielkie odwiedziny rodziców?!

– Mam ci się spowiadać może jeszcze z tego... – zakasłałem. – Gdzie robię potrzeby fizjologiczne, co? – przyłożyłem dłoń do piersi czując tam nie za ciekawy ucisk.

– Jeśli to w towarzystwie Tima, nawet nie miałbyś wyjścia – żachnął. – Czy ty wiesz, że by wypierdoliło was pod same chmury?!

– A nie łaska napisać, że masz w planie dzień przed rozpierdolić wszystko w drobny mak, huh?! – Ava wrzasnęła ocierając zlepki kurzu z policzków. – Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby zniszczyć ten dom?!

– Ruda, hamuj bajerę – warknął groźniej. – Wsiadajcie zanim pojawią się tu pieski, i straż. Nie mam ochoty ich dzisiaj widzieć. Na to przyjdzie jeszcze pora.

Gdy obydwoje dalej przyklejeni do siebie opuszczaliśmy teren tego pobojowiska wiedziałem doskonale, że mogłem uszkodzić sobie nawet ramię przez nagłą próbę uratowania nas, lecz nie czułem tego. Byłem pod wpływem takich emocji, że wszystko to co się wydarzyło wydawało mi się być chorym koszmarem.

***

– No nie wytrzymam! – Xander zadudnił już siedząc za kierownicą, ja zaś zajmowałem się oglądaniem Avy. Dostrzegłem rozcięcie na policzku, jakieś czerwone zadrapania, i bałem się, że będzie tego więcej. – Dobrze, że Alfons z wami nie poszedł – dodał spoglądając na Anthony'ego zapiętego w foteliku obok niego.

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz