🍼Ava
Hudson nie odbierał, a w moim mieszkaniu znajdował się jakiś policjant, który oceniająco mi się przyglądał jakby chciał wychwycić każdy mankament.
– Co mu się stało? – machnął głową w kierunku Tonyego, który siedział obok mnie bacznie przyglądając się obcemu. Zdziwiona byłam jego ostrożnością, ponieważ Anthony zazwyczaj był bardzo otwarty i nie miewał takich pohamowań, a tu proszę. Grzecznie zamknął swoje małe usteczka, nawet nie drgnął, tylko obserwował.
– Huh? – zaskoczona spojrzałam na łysego mężczyznę z notesem w dłoni.
– Co się stało twojemu dziecku w czoło – doprecyzował.
Czy on chciał coś zasugerować? Wymusiłam delikatny uśmiech biorąc synka na swoje kolana. Pocałowałam go w główkę i zwróciłam się do pytającego:
– Mały uderzył się w blat kuchenny. Małe rozcięcie – zapewniłem ostrożnie.
– Och, czyżby? – to udawane przejęcie moimi słowami było namacalne w powietrzu.
– Czy Pan coś sugeruje? – omal nie pisnęłam, jego zachowanie było karygodne.
– Pytam tylko – wzruszył ramionami zapisując na udzie jakieś notatki. – Muszę być czujny w takich przypadkach. Skoro ośmieliłaś się współpracować ze Stanleyem muszę sprawdzić wszystko, co mi przeszkadza.
Mało nie zachłysnęłam się powietrzem słysząc tak okropne rzeczy od tego... za kogo on się uważał?!
– Nie wiem od kiedy w świetle prawa to przestępca ma jakieś ulgi, zamiast osób niewinnych – dodałam kąśliwie ledwo panując nad wygarnięciem temu dziadowi co sądzę na jego temat.
– Jeśli osoba oskarżona podaje nazwiska lepiej je sprawdzić, czyż nie? A z tego, co wiemy Stanley tu mieszkał, przez długi czas tu mieszkał – nagle zmrużył oczy. – Nie mam nakazu, ale... chyba się rozejrzę.
– Nie ma tu nic co jest związane ze Stanleyem – powiadomiłam go wstając na równe nogi, on także to zrobił z zaciekawieniem mi się przyglądając.
– Ne! Mama! Ne! – Anthony na moim ramieniu zaczął się lekko szarpać jakby chciał sięgnąć do mężczyzny. Złapałam go za rączki opuszczając je.
– Skarbie spokojnie. Ten Pan sobie już idzie – syknęłam próbując dać jasno do zrozumienia intruzowi, by sobie już poszedł, ponieważ jego obecność nie była mile widziana.
– Pójdę, ale następnym razem wrócę tu z nakazem przeszukania – skierował we mnie oskarżycielsko palec i w mig się zawinął, a ja dopiero potem mogłam wypuścić powietrze z płuc.
– Dlaczego Hudson nie odbiera? – jęknęłam krążąc po swoim mieszkaniu jak szalona. Dostałam od niego tylko tę nędzną wiadomość, a potem zniknął jak kamień w wodzie.
Potrzebowałam go. Tak, ja Ava Banks potrzebowałam Hudsona Shannona, ponieważ bałam się, że ten przeklęty policjant mi nie odpuści.
***
Było już późno. Leżałam na boku obserwując jak mały smacznie już spał, zaś ja nie mogłam zamknąć oczu. Hudson dalej się nie odzywał, a ja powoli zaczynałam się martwić. Tak... martwiłam się o niego. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale chyba... po prostu chciałam wyjść już z tego bagna i dalej zatopić się w pracy, rodzicielstwie. Jak było to wcześniej.
Wstałam z łóżka i nie zamykając drzwi od sypialni, po cichu powędrowałam na taras trzymając w dłoni lampkę wina, którą sobie nalałam. Obserwowałam widok jaki miałam; gdzieniegdzie mignęły mi światła z okien sąsiadów, a piski nastolatków idących na nocne schadzki niosły się echem pod stopami.
Oparłam się o łokcie na balustradzie i zapatrzona w świetliste drapacze chmur popijałam łykami alkohol myśląc, co będzie dalej. Ojciec mojego dziecka dowiedział się prawdy, do tego miał mnie bronić, bo jakiś idiota skłamał w tak poważnej sprawie i chciał mnie wpieprzyć za kratki.
Jak teraz miała wyglądać nasza relacja? Przecież... po jego reakcji byłam prawie pewna, że będzie chciał utrzymywać kontakty z Anthonym, do tego ten przeklęty Ballmani, który dalej kłamał przy każdej możliwej okazji.
Wszystko szło na opak, i nic nie wskazywało na to, że przy pierwszej lepszej okazji śledztwo się wyjaśni. Byłam pewna, że ta cisza, była typową ciszą przed burzą. Modliłam się w duchy, aby jak najdłużej cała sprawa nie wypływała do mediów. Póki co nic na to nie wskazywało, ponieważ dalej pisali do mnie zleceniodawcy, i chociaż musiałam odwołać mnóstwo wartych tysiące kontraktów to wolałam to, niż ponowny wstyd przed całym rynkiem i zniszczenie doszczętnie renomy, którą już wcześniej odbudowałam.
Przeklęte dobre serce! Jęknęłam zaciskając palce na nóżce kieliszka.
Wyciągnęłam z kieszeni spodenek swój telefon i mimo, że spodziewałam się, iż Hudson nie odbierze to wykonałam ponownie do niego połączenie. Tym razem jednak usłyszałam sygnał. Odetchnęłam z odrobiną ulgi.
– Halo – wychrypiał. To nie był ten oficjalny ton, który witał mnie poprzednio. Zmarszczyłam brwi oblizując krople wina z ust.
– Hudson? Wszystko, okay? Dzwoniłam do ciebie poprzednio, ale...
– Ava? Wybacz, wiadomość nie dotarła?
– Och... dotarła, tylko, że... dzisiaj odwiedził mnie natrętny policjant i chyba podejrzewał mnie o to, że zrobiłam coś małemu bo skrupulatnie chciał dowiedzieć się dlaczego ma plaster na czole – wyjaśniłam. – Chciał zrobić przeszukanie, ale odesłany został z kwitkiem. Nie miał nakazu.
Słyszałam jak wciągał powietrze po drugiej stronie.
– Poczekaj, zaraz przyjadę – westchnął i zakończył połączenie.
Dlaczego docisnęłam telefon do piersi i uśmiechnęłam się delikatnie na myśl, że... że on się tu pojawi? Poprawiłam odruchowo swoje roztrzepane włosy i ułożyłam je w odbiciu okna.
Potem spojrzałam na swoją piżamę, i postanowiłam zmienić ją na luźną bluzkę, oraz jasne jeansy. Kuźwa! Moje ręce odrobinę drżały, ponieważ...
Ava Banks stresowała się na spotkanie z Hudsonem Shannonem!
Jęknęłam narzucając na twarz poduszkę. Chyba ta jedna lampka wina na mnie podziałała, i to na moją niekorzyść.
***
Mecenas patrzył na mnie spod przymrużonych powiek, a ja nalewałam sobie już trzecią pełną lampkę wytrawnego alkoholu. Uniosłam wysoko palec, żeby na moment nic nie mówił. Chciałam wypić to w spokoju.
– Możesz już mówić – cmoknęłam w powietrzu opadając plecami na miękkie oparcie sofy.
– Upiłaś się – zauważył.
– Nieee – przeciągnęłam. – Nie – czknęłam. – Upiłam się.
– Mhm – mruknął chwytając prawie skończoną butelkę wina do ręki.
– Ej! Nie zabieraj – chciałam wstać, lecz odrobinę się zachwiałam.
– Dalej słaba głowa, Marcheweczko. To się nie zmieniło – parsknął pod nosem biorąc łyka.
– Tak z butelki!? – oburzyłam się. – Jeszcze zatrujesz mi mój smakowity napój – burknęłam obrażona.
– Smakowity? – skrzywił się. – Boże, Marchewo co ty pijesz? To chyba najgorsze wino jakie piłem – odstawił szkło na stolik i zadrżał.
– Jest bardzo dobre – zaznaczyłam.
– Gdzie Anthony? – zapytał unosząc wysoko brodę.
– Śpi, mój mały skarbeczek! Boże jakiż on rozkoszny jak śpi, naprawdę. Słodszego dziecka w życiu nie widziałam i nie zobaczę – wymamrotałam. – A! – powiedziałam to za szybko, ponieważ zaatakowała mnie czkawka. – Miałam z tobą porozmawiać.
– Zrobimy to jutro. Połóż się spać – Hudson zalecił.
– Mhm... – mruknęłam mrugając sennie. – Mecenas – zaśmiałam się, a moja klatka piersiowa drgnęła. – No kto by się spodziewał...
Odpłynęłam zbyt szybko.
CZYTASZ
Masz mnie [18+]
RomanceAva i Hudson spotkali się już kilkanaście lat wstecz, kiedy obydwoje uczęszczali jeszcze do liceum. Tę dwójkę połączyło coś niesamowitego. Zakochali się w sobie bez pamięci. Jednak wraz z pewną wiadomością, która spadła na nich jak grom z jasnego ni...