ROZDZIAŁ 29

2K 119 1
                                    

🍼Ava

Wylądowałam w łóżku Hudsona drugi raz w ciągu niecałych czterdziestu ośmiu godzin. Czy to było popieprzone? Owszem. Czy żałowałam? No właśnie... to pytanie okazało się trudniejsze niż sądziłam.

Gdy przebudziłam się na zegarku dobijała piąta. Shannon leżał na plecach, jego jedna ręka wylądowała pod blond głową, zaś druga swobodnie leżała na jego wyrzeźbionym brzuchu. Wyglądał uroczo, jego powieki czasami drżały, jakby mu się coś śniło, a zbłąkany, nieułożony złoty lok muskał jego gładkie, opalone czoło.

Poświęciłam bardzo dużo swojej uwagi na to, żeby przyjrzeć się jego imponującej sylwetce. Doskonale pamiętałam jak jeszcze będąc nastolatkiem robił wszystko, by korzystać z siłowni. Jednak... to co miałam wtedy przed sobą było czymś o wiele bardziej napakowanym.

Westchnęłam nabierając spokojnie powietrze do płuc wpatrując się w sufit nad sobą. Leżałam bezwładnie próbując zahamować podłe wspomnienia z nocy. Hudson był... jak opisać stan w którym się znalazłam, gdy dotykał mnie jak nikt inny dotąd? Przy nim zapomniałam o wszystkim, czułam się bezpiecznie i co ważne... szanowana, w pewien sposób ważna.

Słysząc dudnienie małych stóp, a potem zobaczywszy główkę czmychającą do nas przez przeszklone, francuskie drzwi prędko złapałam za koszulkę, którą dał mi Hudson jeszcze przed tym jak postanowił urządzić nam drugą rundę pod materiałem kołdry.

– Mama! – Tony pisnął w dość zabawny sposób.

Wyskoczyłam z łóżka nie chcąc budzić mecenasa. Złapałam Anthony'ego w ramiona i opuściłam sypialnie blondyna. Mały spał na rozłożonej kanapie w salonie, pośród ogromnej ilości poduszek. Może to nie było mądre posunięcie, ale dzięki temu przespał całą noc, poza tym... chyba nawet w miarę się wyspał. Pałała od niego energia, dość zaskakująca patrząc na to, że jeszcze niedawno leżał wymiotując pod siebie.

– Skarbie – uśmiechnęłam się szeroko podchodząc do panoramicznego okna z którego widziałam całe Seattle. Ucałowałam jego pucołowaty policzek wreszcie nie czując tego dziwnego spięcia w żołądku. Jakim cudem pozbyłam się uciążliwego odczucia stresu przez jedno zbliżenie? – Zobaczymy, co tata ma w szafkach? – zaśmiałam się słysząc burczenie w jego brzuszku.

Pokiwał energicznie główką klaszcząc uroczo w dłonie.

***

Smażąc naleśniki – bo tylko to mogłam zrobić z produktów, które znalazłam w szafkach Shannona – w towarzystwie syna mnie i jego rozpierała przedziwna energia. Obydwoje śmieliśmy się od ucha do ucha. Zupełnie jakbyśmy wycięli z pamięci fragmenty związane z tym wszystkim, co się działo wokoło.

– Mmm, co tak pachnie? – z boku dotarł do nas zachrypnięty głos należący tylko do jednej osoby.

Obracając placka na patelni wyszczerzyłam się do masywnego mężczyzny, który w samych spodenkach koszykarskich wszedł do kuchni przecierając przy tym swoje zaspane oczy. Gdy zerknął na mnie i Tonyego sam uniósł kąciki ust ku górze.

Podszedł do chłopczyka, który bawiąc się ubrudzonymi palcami i miseczką, w której musowo musiałam nalać mu trochę masy i pochylił się, żeby pocałować go w główkę.

Czy mi się to śniło? Zamrugałam kilka razy powiekami, a przebudziłam się dopiero, kiedy mokre wargi mężczyzny znalazły się na mojej skroni.

– Wyspałaś się? – zapytał nonszalancko opierając się biodrem o blat przy moim boku.

– A.. no – speszona lekko opuściłam wzrok na prawie przypalonego naleśnika. Jeszcze chwila i pewnie by zwęglił się na dobre. Po tym co wydarzyło się między nami, jego obecność powodowała we mnie jeszcze większy dyskomfort i chęć bycia wręcz idealnym. To nie było normalne...

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz