ROZDZIAŁ 24

2K 105 5
                                    

🍼Hudson

Nie widziałem go tyle lat, a ten spermodawca za nic się nie zmienił. To tak jakbym lekko cofnął się w czasie, z jednym mankamentem. Timothy Shannon mierzył mnie wrogim spojrzeniem od stóp do głów, a ja nie byłem lepszy. Robiłem to samo, ale z większym pierdolcem w oczach. Chciałem podejść, złapać go za koszulkę i przyprzeć do ściany, żeby tylko pokazać jak bardzo nim gardziłem, i wygarnąć każdą krzywdę jaką mi zrobił, lecz...

– Mam nadzieję, że do zobaczenia wnuku.

Słowa Edwarda Waltera zadudniły o moją czaszkę jak oszalałe powstrzymując mnie przed atakiem. Chyba już podjąłem decyzję, pomyślałem zaciskając pięści. Nie byłem sam, i nie musiałem walczyć z nim w pojedynkę, ponieważ istniało na świecie jeszcze kilka osób, które chciały zapierdolić go żywcem.

– Hudsonie nie spodziewałam się tu ciebie! – Nina z prowizorycznym błyskiem w oku uśmiechnęła się od ucha do ucha. Czy ona naprawdę cieszyła się na mój widok?

Kobieta podeszła do mnie i po prostu przytuliła.

– Ależ wyrosłeś! – chciała objąć dłonią mój biceps, lecz nie mogła tego zrobić. – Twardy Mecenas Hudson Shannon – z dumą uniosła wysoko brodę, a we mnie... po prostu w środku zapłonęła jakaś przygaszona zapałka. – Zablokowałeś mnie? – szepnęła mi na ucho, żebym tylko ja usłyszał.

O kurczaki. Zerknąłem na nią z lekką rezerwą, a ta przyjęła bojową minę.

– To może ja... – Ava podrapała się w zakłopotaniu po rudej głowie. –... wujku pójdziesz ze mną zaparzyć wodę na kawę?

Timothy odwrócił wreszcie ode mnie uwagę kierując ją na Banks. Bez słowa obrócił się i zaczął iść za dziewczyną do pokoju obok. Zostałem sam z Niną.

– Zablokowałeś mnie? – Nina syknęła. – Widziałam na ekranie, że nie dostarczono wiadomości.

– Nina... – westchnąłem w sumie sam nie wiedząc co powiedzieć. Tak! Tak, kurde zablokowałem cię, bo spanikowałem po tym jak napisałem do ciebie o jej numer?! Nie. To nie wchodziło w grę. – Oddałem telefon do naprawy, musiałem zablokować kontakty, żeby nikt się do mnie nie dobijał. Korzystałem tylko ze służbowego – chrząknąłem gładko kłamiąc.

– Powiedzmy, że ci wierzę – przez chwilkę po prostu na mnie patrzyła, a ja czułem się coraz bardziej spięty. – Napijemy się kawy...

– Nie, nie chcę kawy – wtrąciłem chyba zbyt ostrzej niż zamierzałem. – Przepraszam Nino, ale nie mam ochoty na siedzenie przy jednym stole z ojcem – wyznałem w prawdzie.

– Chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego to się zadziało – wymamrotała cicho. Sądziła pewnie, że nie usłyszałem jej słów, lecz... słyszałem wszystko, i w sumie byłem w lekkim szoku, że staruszek nie pochwalił jej się, iż wygnał mnie z domu przez to, że pokochałem jej córkę.

Wolałem póki co zostawić to dla siebie.

– Nino, możesz zawołać, Avę? Przyszedłem w pewnej sprawie, nie chcę tu być dłużej niż to konieczne.

– Do Tonyego? – zapytała z nagłą nadzieją.

– Również – przyznałem.

– Już lecę! – biegiem ruszyła do tego samego pomieszczenia w którym zniknęła dwójka pozostawiając mnie w zupełnym osamotnieniu. Słyszałem tylko ciche dźwięki, a zaraz po z kubkiem w dłoni, oraz maścią Banks stanęła przede mną kiwając głową w stronę schodów.

– Skoro już chcesz mi pomóc, idź pierwszy – mruknęła. Byłem pewien, że mimo wysypki na policzkach była zarumieniona. Uśmiechnąłem się pobieżnie kierując ciężkie kroki na deskowe stopnie.

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz