ROZDZIAŁ 10

2.7K 120 8
                                    

🍼Ava

– Phoebe mnie powiadomiła, o tym, że wylądowałaś w szpitalu przez omdlenie, czy to prawda?

Nie wiedziałam w jaki sposób mam odebrać poranną wizytę matki i Tima. Dobijali się do moich drzwi równiutko o ósmej. Na początku miałam ochotę to olać, ale potem... gdy uderzenia nie ustawały nagły paranoiczny strach opętał mnie do tego stopnia, że nawet pomyślałam o tym, iż to byli mundurowi i przyszli zakuć mnie w kajdanki przez Stanleya i jego fałszywe zeznania.

Ale widząc tę dwójkę po drugiej stronie z milionem siatek wypakowanych zdrowym jedzeniem zamiast być zirytowana, wypuściłam z ulgą powietrze. Uff... na całe szczęście to był tylko mój chory kretynizm.

Wpuściłam ich do środka słysząc z boku jak małe stopy zbliżały się do nas z wielkim rozmachem. Anthony mimo, że był uroczy i miewał chwile, gdy był bardzo grzeczny to przez większą resztę swojego stworkowego żywota mieścił się na liście, gdzie określałam go jako mały łobuz.

– Nasz maluszek! – mama niemal natychmiast zrezygnowała z opierniczania mnie z góry do dołu. Tylko wzięła na ręce mojego syna i cmoknęła go w pucułowate policzki. – Tony, masz pilnować mamy – z uśmiechem na ustach przytulała do siebie to małe ciałko.

Westchnęłam idąc z Timem do mojej kuchni. Biedak niósł chyba z tonę smakołyków, a ja nie miałam serca go bardziej katować. Nina poszła z Anthonym do jego pokoju, żeby go przebrać z piżamy w jakieś śmieszne dinozaury.

Ja w tym czasie zaczęłam rozpakowywać siatki. Tim usiadł na krześle przy moim okrągłym, białym stole i z przepraszającą miną tylko wzdychał, kiedy wyciągałam kolejne łubianki z truskawkami.

– Mama oszalała, prawda? – jęknęłam opuszczając ramiona wzdłuż ciała. Otworzyłam lodówkę zastanawiając się, gdzie ja to wszystko upcham. Przecież już i tak pękała w szwach, do licha jasnego!

– Phoebe zadzwoniła do niej wczoraj wieczorem. Rozmawiały chyba z dobre dwie godziny, i ledwo przetłumaczyłem jej, że skoro nie dzwonisz pewnie jesteś zajęta i musisz odpocząć. Nie, żeby coś... ale wystraszyłaś nas, Ava.

– Przepraszam, ostatnio mam dużo na głowie – nawet nie skłamałam. Powiedziałam prawdę, niesprecyzowaną, ale jednak prawdę. Ale i tak nieprzyjemny ścisk dopadł do mnie tak naprawdę znikąd. Zapewne niedługo ta sprawa wyjdzie na światło dzienne, i się dowiedzą wszystkiego.

Może lepiej powiedzieć im teraz? Chyba lepiej, by dowiedzieli się o moim problemie – tak poważnym – z moich ust, co nie?

Wzięłam głęboki wdech i kliknęłam w przycisk ekspresu, chcąc zrobić sobie poranną kawę. Odłożyłam na kraniec blatu resztę zakupów, i zerknęłam na ojczyma zza ramienia pytając czy też chce tego zbawczego naparu.

Gdy nasze kubki napełniały się kawą, wróciła do nas Nina z Tonym. Założyłam ramiona na klatce piersiowej szczelniej opatulając się satynowym materiałem mojego długiego, ciemnozielonego szlafroka i ze spuszczonym wzrokiem, wtapiając szczególną uwagę w bordowe paznokcie u stóp wypaliłam:

– Hudsonbędziemoimprawnikiemboznowujestemwtarapatach.

– Co? – Nina i Tim powiedzieli w tym samym momencie, a ja miałam tak ściśnięte gardło, że ledwo mogłam powtórzyć to samo, co przed sekundą, tylko o dużo wolniej i spokojniej.

– Hudson... będzie moim prawnikiem, bo znowu jestem w tarapatach – przełknęłam okropny wstyd, który wtedy zalał mnie aż po uszy; wiedziałam, że ich początek jest cały czerwony, a rumieniec wkradł mi się również na dekolt.

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz